Mała forma, duża treść – recenzja "Więzów krwi" Mai Lidii Kossakowskiej
Maja Lidia Kossakowska nie bez kozery jest nazywana królową
polskiej fantastyki. Oprócz dużych powieści takich, jak seria
Zastępów Anielskich, nie boi się też sięgnąć po krótką
formę, jaką jest opowiadanie czy mikropowieść. Generalnie nie
lubię tego typu utworów, ponieważ są one dla mnie zbyt krótkie –
wolę cieszyć się fabułą i lubianymi bohaterami przez dłuższy
czas. Muszę jednak przyznać, że autorka potrafi skutecznie mnie
zachęcić do lektury opowiadań, w tej krótkiej formie przemycając
możliwie dużo treści.
Więzy krwi to zbiór ośmiu
opowiadań i jednej mikropowieści. Każdy z tych utworów mówi o
czymś innym, nie łączą się one w żaden spójny organizm, oprócz
dwóch: Muchy (która
jest zresztą debiutanckim opowiadaniem autorki) i
Dioramy. Jedyną
rzeczą, która je łączy, jest panująca w nich atmosfera –
niepokoju, strachu, nieuchronności nadejścia złego. Trzeba
przyznać, że autorka w różnych konwencjach potrafiła wiernie
oddać ten klimat i sprawić, że momentami dostawałam dreszczy ze
strachu. Na uwagę zasługuje również fakt, że każde opowiadanie
jest poprzedzone kilkoma słowami wstępu od autorki, dzięki czemu
poznajemy okoliczności w jakich ono powstało i jakim sentymentem
darzy je pisarka. To dodatkowa gratka dla fanów, a oprócz tego
tłumaczy też samą historię i jej fabułę.
Otwierające książkę opowiadanie
Mucha to historia
poety-ćpuna, który walczy ze swoją byłą żoną o synka. Potem
mamy historię o tytule Schizma,
opowiadające o alternatywnej rzeczywistości, w której to religią
panującą jest handel, a całe cywilizacje mają nastawienie
konsumpcyjne. Trzecie opowiadanie to Hekatomba,
w którym pewien chłopak zostaje wyznaczony przez anioła śmierci
do zamordowania nieskalanych grzechem ludzi. Zaraz potem czytamy
Dioramę, historię
łączącą się z Muchą,
poprzez postać głównego bohatera, który trafia do innego świata,
w którym mieszka w jednym domu z dziewczyną, a prz tym śni o sobie
leżącym w szpitalu. Zwierciadło to
mikropowieść o alternatywnym świecie, do którego możemy przejść
przez taflę lustra, ale który nie jest odwróceniem naszej
rzeczywistości, a całkiem inną przestrzenią. Smutek to,
dla odmiany, opowiadanie utrzymane w konwencji science-fiction, gdzie
ludzie kolonizują inne planety, nie zawsze przyjaźnie nastawione
wobec intruzów. Więzy krwi przedstawiają
nam historię w klimatach lovecraftowskich o rzeźbiarzu lepiącym z
gliny małe potworki. Spokój Szarej Wody zaś
to opowiadanie o cechu katów i ich profesji, ale przedstawiające
ten straszny zawód w nieco innej perspektywie. Zbiór zamyka
opowiadanie o tytule Szkarłatna fala o
amerykańskim żołnierzu w trakcie walk z czasów II wojny światowej
i jego przetrwaniu na jednej z wysp w trakcie walk z Japończykami.
Niestety, jak to w przypadku tego
typu zbiorów bywa, nie wszystkie utwory są na jednym poziomie.
Dlatego też nie każde z nich przypadło mi w jednakowym stopniu do
gustu. Mi samej najbardziej spodobały się historie opisane w
Schizmie, Zwierciadle,
Spokoju Szarej Wody i
Szkarłatnej fali. Nie
znaczy to, że inne opowiadania są złe – na pewno znajdą swoich
zwolenników i przypadną innym czytelnikom do gustu. Szczególnie
Zwierciadło jest
warte uwagi, jako mikropowieść, i naprawdę bardzo żałuję, że
autorka nie zdecydowała się utworzyć z niego pełnoprawnej,
osobnej powieści. Bardzo chętnie bym taką książkę przeczytała.
Bohaterowie wszystkich tych historii są przedstawieni w pełni, ich
portrety psychologiczne są wiarygodne i, chociaż nie do końca
pogłębione tak, jak mogłoby to mieć miejsce w powieściach, to
jednak potrafią przekonać do tych postaci czytelnika. W pozostałych
opowiadaniach zabrakło mi tego czegoś,
co pomogłoby mi się w pełni zaangażować w czytane historie i
zachwycić się nimi. W przypadku Więzów krwi
przeszkadzał mi brak znajomości twórczości H. P. Lovecrafta i
jego historii o Cthulhu, przez co opowiadanie było dla mnie nieco
niezrozumiałe. W innych była to sama forma opowiadania, zmuszająca
autorkę do przyspieszenia fabuły i jej maksymalnego skrócenia, co
wywoływało wrażenie, że historia goniła na złamanie karku. Mimo
wszystko klimat tych opowiadań jest niezmiennie tak samo poruszający
i wywołujący w człowieku niepokój, od którego momentami
dostawałam wręcz gęsiej skórki. Opisy są plastyczne, chociaż
skrócone do minimum, a pisarka tak operuje piórem, że nie mamy
najmniejszego problemu, by wyobrazić sobie opisywane miejsca czy
osoby.
Gorąco polecam ten zbiór
opowiadań, zarówno wiernym fanom twórczości autorki, jak również
tym, którzy jeszcze nie mieli przyjemności sięgnąć po jej
dzieła. Przedstawione tu historie są tak zróżnicowane, że każdy
znajdzie w nich coś dla siebie. Jeśli jeszcze zastanawialiście się
nad sięgnięciem po Więzy krwi –
nie wahajcie się więcej, tylko bierzcie i czytajcie!
Tytuł: Więzy krwi
Autor: Maja Lidia Kossakowska
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Liczba stron: 480
Rok wydania: 2018
Od czasu do czasu zaglądam do tego typu zbiorów. Jeśli będę miała okazję to na pewno przeczytam.
OdpowiedzUsuńGeneralnie nie przepadam za opowiadaniami, są dla mnie zbyt krótkie. Ale autorka potrafi naprawdę dobrze poprowadzić fabułę i każda strona jest tu naładowana informacjami tak, by opowiadania były pełną całością i niczego im nie brakowało.
UsuńOj, tym razem to nie dla mnie. Nie czytam fantastyki, zupełnie nie odnajduje się w tych klimatach. Natomiast recenzja napisana bardzo interesująco.
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa. :) O gustach się nie dyskutuje, każdy lubi co innego. ;)
UsuńNie przepadam za fantastyką, ale formę opowiadań lubię.
OdpowiedzUsuńJa właśnie na odwrót. :D Nie kocham opowiadań, ale fantastykę uwielbiam, na szczęście Kossakowska potrafi pisać bardzo dobrze opowiadania i niczego im nie brakuje.
UsuńHmmm czyżby czas na nowy horror dla mnie? Nie wiem kiedy przeczytam ale zapiszę sobie :)
OdpowiedzUsuńW takim razie życzę miłej lektury i cieszę się, że podsunęłam Ci nowy tytuł. :)
UsuńWidzę, że podzielasz moją miłość do książek pisarki :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam twórczość Kossakowskiej! :D
UsuńCzasem lubię sięgać po takie zbiory opowiadań, ale tak jak Ty wolę cieszyć się lekturą dłużej :-)
OdpowiedzUsuńO tak, stanowczo, dlatego tak bardzo lubię serie książkowe, można się wtedy zżyć z bohaterami. :)
UsuńRaczej nie dla mnie :/
OdpowiedzUsuńDe gustibus non est disputandum. ;)
UsuńTo kategoria, której raczej unikam
OdpowiedzUsuńJa tak unikam romansów, erotyków i obyczajówek.
UsuńJakoś nie szczególnie ciągnie mnie do tej autorki i jej książek. Myślę, że odpuszczę :)
OdpowiedzUsuńKażdy ma swoich ulubieńców. :)
UsuńOj, to Lovecrafta musisz nadrobić! Dobry jest. Ja być może po zbiór kiedyś sięgnę. Kossakowską lubię, choć nie mam jakiejś wielkiej ambicji, by skompletować wszystkie jej książki. Po prostu jak się trafi to kupię/przeczytam. :D
OdpowiedzUsuńWłaśnie w tym tygodniu dotarł do mnie "Zew Cthulhu" od wydawnictwa Vesper, więc będę miała co nadrabiać. :D
UsuńMiałam to ostatnio w ręce w księgarni i z jakichś niewyjaśnionych powodów odłożyłam. Teraz trochę żałuję. Kupiłam za to Hel3 Grzędowicza, więc mam coś na pocieszenie ;)
OdpowiedzUsuńI tak wszystko pozostaje w rodzinie, w końcu Grzędowicz i Kossakowska to małżeństwo. :D Hel3 nie czytałam, cały czas zapominam o tym tytule. ;)
UsuńPo takiej rekomendacji nie pozostaje nic innego tylko wciągnąć książkę na listę czytelniczą. :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że przypadnie Ci do gustu, bo ja się zakochałam w piórze Mai Lidii Kossakowskiej jeszcze bardziej. :)
Usuń