Gdybyś mógł stworzyć boga, zawahałbyś się? - recenzja "Grzechów imperium" Briana McClellana
O Brianie McClellanie i jego
trylogii Magów Prochowych słyszałam same pozytywne recenzje. Co
prawda po pierwszą trylogię osadzoną w świecie Dziewięciu do tej
pory nie sięgnęłam, ale zachęcona wszystkimi opiniami na plus
zdecydowałam się zacząć swoją przygodę z McClellanem od
Grzechów imperium.
Był to jednocześnie i błąd, i nie, ale o tym opowiem Wam w
dalszej części recenzji.
Na samym początku powieści
trafiamy do Fatrasty, państwa rządzonego przez bezwzględną lady
kanclerz, którą wspierają w jej rządach Czarne Kapelusze. Jest to
siatka szpiegów, mająca za zadanie informowanie panującej Lindet o
każdej oznace buntu i nieprawomyślności. Głównych bohaterów
mamy tu kilku: lady Vlorę Krzemień, twardą dowodzącą oddziału
najemników, która walczy na granicach Fatrasty z buntującymi się
tubylczymi plemionami Palo; Michela Bravisa, częściowej krwi Palo,
który jest Czarnym Kapeluszem i dąży do awansu; Szalonego Bena
Strykera, oswobodzonego z obozu pracy bohatera wojny, byłego dowódcę
Szalonych Lansjerów. Z pozoru te postaci są tak różne i tak
bardzo nie mają ze sobą nic wspólnego, że wprost nie można
uwierzyć w to, by ostatecznie ich losy się splotły. Okazuje się
jednak, że w mieście pojawiają się pierwsze oznaki spisku, a
mała, niepozorna ulotka pt. Grzechy imperium
to tylko wierzchołek góry lodowej, która ma korzenie bardzo
głęboko... I jest to początek czegoś, co ociera się nawet o
samych bogów tej krainy.
Na samym początku byłam nieco skołowana, czytając tę książkę.
Mamy trzech głównych bohaterów, każdego z własną historią,
która wydaje się toczyć całkowicie odrębnym, własnym torem. Na
pierwszy rzut oka niemal niemożliwe jest to, by te historie miały
jakiekolwiek punkty styczne, ale autor tak poprowadził fabułę, że
prawie od razu napotykamy ich główny wspólny punkt, czyli
niejakiego Gregiousa Tampo. Oddać McClellanowi trzeba, że akcja
powieści jest wartka, pełna punktów kulminacyjnych i gwałtownych
zwrotów akcji, których nie sposób przewidzieć. Nie ma tu
oklepanych i ogranych schematów, za to mamy mnóstwo zmian i
zakrętów, za którymi znajdujemy kolejne niespodzianki.
Ogromną zaletą fabuły jest system magiczny, który został tu
przedstawiony. Wielu ludzi jest obdarzonych tak zwanymi Zdolnościami,
które są jakimiś formami magii, mniej lub bardziej przydatnymi.
Oprócz tego mamy jeszcze magów prochowych, czerpiących siłę
magiczną z prochu wdychanego przez nos, co daje im nadzwyczajną
szybkość, wyostrza wzrok i pozwala na oddawanie nadspodziewanie
celnych strzałów na ogromne odległości, czy też detonowanie
prochu z daleka. Nigdy wcześniej z czymś takim się nie spotkałam
i w świecie fantastyki, gdzie mamy mniej lub bardziej wtórne
systemy magiczne jest to ogromny powiew świeżości, za który
kłaniam się w pas autorowi!
Co do bohaterów, to ich kreacja
również mnie zachwyciła. Każdy z nich ma własną historię,
którą poznajemy w trakcie lektury. Każdy jest też obdarzony
własnymi, odrębnymi cechami charakteru. Mimo tego, że pojawia się
również sporo postaci pobocznych, to nie zlewają się one w jedną
bezkształtną masę, a tworzą jak najbardziej indywidualne osoby.
Dzięki temu lektura Grzechów imperium jest
czystą przyjemnością.
Wracając do mojego stwierdzenia, że początek przygody z
twórczością McClellana od tej części to był błąd i nie. Otóż
jest to poniekąd kontynuacja poprzedniej trylogii, akcja rozpoczyna
się kilka lat po zakończeniu ostatniej części Magów Prochowych.
Przez to czasami gubiłam się, gdy autor bądź bohaterowie rzucali
odwołania do wcześniejszych części. Jednocześnie jednak
nadążałam bez zadyszki za fabułą, a te nawiązania do pierwszej
trylogii tylko podsycały moją ciekawość i jeszcze bardziej
zachęcały mnie do sięgnięcia po poprzednią serię.
Grzechy imperium to pierwszy
tom kolejnej trylogii, napisanej z ogromnym rozmachem. To powiew
świeżości w fantastyce, mocnej i męskiej, przy której czytelnik
bawi się naprawdę dobrze i na długie chwile zapomina o otaczającym
go świecie. Autor pisze przystępnym i lekkim językiem, opisy nie
nużą, a jednocześnie czytający bez trudu wyobraża sobie to
wszystko, o czym opowiada narrator. Historia opisywana przez
wszystkowiedzącego narratora z kilku punktów widzenia daje nam
dokładny ogląd na wydarzenia, a zakończenie... Cóż, zakończenie
pozostawia ogromny niedosyt i już nie mogę się doczekać drugiego
tomu tej opowieści!
Tytuł: Grzechy imperium
Autor: Brian McClellan
Tłumaczenie: Krzysztof Sokołowski
Cykl: Bogowie Krwi i Prochu, tom I
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Liczba stron: 696
Rok wydania: 2018
Słyszałem o tej serii, dosyć często przewijała mi się przed oczami np. w marketach. Być może kiedyś po nią sięgnę. Brawo za obszerną i konkretną recenzję.
OdpowiedzUsuńDzięki za miłe słowa. Warto przeczytać, to naprawdę kawał solidnej lektury i to nie tylko ze względu na liczbę stron, jaką sobie liczy.
UsuńPan McClellan miał rzeczywiście ciekawy pomysł z tym prochem. Ale uważam, że Sanderson ma jednak ciekawsze pomysły. Czytałaś chociażby "Zrodzonego z Mgły"? Tym niemniej zachęciłaś i sięgnę.
OdpowiedzUsuńChociaż najpierw skończę "Betelową Rebelię". Też niezła książka fantasy, w świecie jak z wieku XIX, nie średniowiecza
Sandersona mam cały czas na liście i zamierzam w końcu przeczytać. "Betelowa Rebelia" też mi się gdzieś przewinęła w internecie i nawet mnie ciekawiła, więc chyba też sięgnę.
UsuńNiegdyś bardzo ochoczo sięgałam po tego typu pozycje, ale obecnie jakoś wolę inne gatunki. Dobrze, że powieść nie jest schematyczna. Nie lubię, gdy powieści pozostawiają niedosyt, ale z drugiej strony to sprawa, że czeka się na więcej!
OdpowiedzUsuńI chyba o to chodziło, bo mnie aż nosi, żeby dowiedzieć się, co będzie w drugim tomie. :D
UsuńWiem komu polecę tę serię. To dość specyficzne klimaty, które trzeba lubić.
OdpowiedzUsuńTo by się zgadzało, mnie się idealnie wpasowały w gusta. :)
UsuńRównież nie czytałam pierwszej trylogii. Może się skusze, zwłaszcza, że zaciekawiłaś mnie tym zakończeniem.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
To taki prawdziwy cliffhanger, bo dopiero akcja się rozkręci w drugim tomie, coś czuję... ;)
UsuńCzyli muszę koniecznie skończyć pierwszą trylogię i zabrać się za tą. ;) Ech, tych książek do przeczytania jakoś nigdy nie ubywa!
OdpowiedzUsuńUwierz, znam ten ból lepiej niż ktokolwiek inny. ;)
UsuńZaciekawiłaś mnie fabułą. Ale zacznę od Magów Prochowych, żeby nie popełnić tego samego błędu ;)
OdpowiedzUsuńSama muszę koniecznie nadrobić Magów, żeby się połapać do końca, o co chodziło w "Grzechach imperium". :D
UsuńCoś czuję, że książka zagości w mojej domowej bibliotece, dawno nie wchodziłam w takie klimaty, czas to zmienić, bo zapowiada się nader interesująco. :)
OdpowiedzUsuńMnie ciekawość zżera, co będzie w drugim tomie, na szczęście, do października zostało już niewiele czasu. :)
UsuńDla fanów gatunku, wydaje się ciekawa pozycją.
OdpowiedzUsuńPowiedziałabym, że niemal obowiązkową. :)
UsuńDużo słyszałam o tej książce, ale jakoś nigdy mocniej mnie nie zaciekawiła. Może warto jednak zwrócić na nią uwagę. 🤔
OdpowiedzUsuńJest bardzo ciekawa, warto przeczytać. :)
UsuńChyba najbardziej zachęciła mnie nie sama recenzja, choć też zacna, a zadane w temacie pytanie. Myślę, że sięgnę po serię.
OdpowiedzUsuńCzyli grunt, to dobry tytuł recenzji. ;)
UsuńNawet nie wiesz, jak mnie Twoje tytuły i czasem śródtytuły nakręcają!
UsuńMiło to słyszeć. Przynajmniej wiem, że muszę się dalej tak starać, skoro tak to się podoba. :)
UsuńNie jest to mój ulubiony gatunek, raczej wole fantastykę w nieco innym wydaniu ;)
OdpowiedzUsuńJak to mawiają: o gustach się nie dyskutuje. ;)
UsuńCzekam w kolejce na tę powieść. Z tego co wiem to jest zaskakująca, czyli tak jak lubię :)
OdpowiedzUsuńJest na co czekać, naprawdę. :)
UsuńOstatnio z przyjemnością wracam do fantastyki, więc dobrze, że tu trafiłam. Kolejna z ciekawszych propozycji Fabryki Słów.
OdpowiedzUsuńFS wydaje sporo średniej jakości czytadeł, ale akurat McClellan to naprawdę solidna fantastyka. :)
UsuńCzasami lubię sobie poczytać fantastykę, a skoro piszesz o pozytywach to może kiedyś przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńMiłej lektury życzę, jeśli się zdecydujesz. :)
UsuńHa nie sięgam po fantastykę więc ciężko mi się tu wypowiedzieć, ale sama recenzja była dla mnie ciekawa lektura więc gdybym była miłośniczką tego gatunku wydaje mi się, że mogłabym być bardziej zaciekawiona:)
OdpowiedzUsuńDzięki za miłe słowa. :)
UsuńZ reguły nie czytam fantastyki i raczej po książkę nie sięgnę, ale bardzo podobała mi się Twoja recenzja, bardzo merytoryczna i na wysokim poziomie :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za docenienie mojej pracy. :) Nawet nie wiesz, jak miło coś takiego przeczytać. :)
UsuńCóż za obszerne tomiszcze ;) przyznam szczerze, że lubię takie "grubaski" i z chęcią poznałabym twórczość autora, o którego istnieniu do tej pory nie miałam pojęcia ;)
OdpowiedzUsuńCzasami żartuję, że prawdziwa książka zaczyna się od 300 stron. ;)
UsuńWow... Nie słyszałam o tych książkach, a mam wielką ochotę je przeczytać. Ich grubość sugeruje całkiem dobrą rozrywkę na dłuższą chwilę 😎😍
OdpowiedzUsuńTo by się zgadzało, wszystkie tomy to takie grubasy, więc jest co czytać. :D
UsuńDobra seria fantasty nie jest zła, ale jakoś ta nieszczególnie wpasowała się w mój gust i nie wychyliłam się za pierwszy tom.
OdpowiedzUsuńMówisz o Bogach Krwi i Prochu? Ciężko się tu wychylić poza pierwszy tom, bo tylko on został wydany póki co po polsku. ;)
UsuńWrzechobecny narrator to chyba jednen z tych, za którymi nie przepadam. Jakoś tak łatwiej mi się czyta, gdy jest pierwszoosobowa narracja ;) Nie odrzucam wszechwiedzącego, po prostu bardziej się męczę, gdy czytam z tej perspektywy. Zawsze kojarzy mi się z takim paparazzi, który obserwuje każdy ruch bohatera ;)
OdpowiedzUsuńTo całkowicie odwrotnie niż ja, bo ja dla odmiany nie znoszę narratora pierwszoosobowego - książka z taką narracją musi być naprawdę dobrze napisana, inaczej mnie nad nią strzyka. :)
UsuńCzyli jednym słowem jednak lepiej zacZąć od wcześniejszej trylogii, żeby mieć jako tako pojęcie co się dzieje. Tytuł zapisuję i szukam dalej :) Kinga
OdpowiedzUsuńDokładnie tak, jak napisałaś, nic dodać - nic ująć. :D
UsuńCzasami tak się właśnie zdarza, że człowiek napala się na jakiś cykl, ale dopiero w trakcie czytania pierwszego tomu odkrywa się to, iż są tam nawiązania do innych książek. I weź tu człowieku zrozum, o czym ci bohaterowie gadają, skoro nic ci o tamtych zdarzeniach czy ludziach nie wiadomo. Najważniejsze jednak, że nadążałaś za tym, poza tym zyskałaś kawał dobrej lektury!
OdpowiedzUsuńPrzynajmniej teraz wiem, że warto sięgnąć po pierwszą trylogię, o której naczytałam się naprawdę sporo pozytywnych opinii. :D
UsuńWłaśnie przeglądam ofertę tego wydawnictwa i coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że muszę sięgnąć po ich książki. Ta seria wygląda i brzmi fantastycznie. Sieć szpiegów, rozbudowany świat... lubię takie klimaty. Nie dziwię się, że na początku byłaś skołowana. Widać, że to seria od początku do końca wypełniona akcją.
OdpowiedzUsuńWszystko na to wskazuje, że ta seria będzie wciągać jak chodzenie po bagnach. ;) Fabryka Słów ma sporo naprawdę ciekawych tytułów, szczególnie z polskiej fantastyki, więc warto zwracać uwagę na ich ofertę.
UsuńA czytałaś Django Wexlera? Bo top też autor prochowej fantasy - Wexlera czytałem, McClellana nie - ciekawi mnie jak wypada porównanie tych pisarzy...
OdpowiedzUsuńNie czytałam, ale skoro mówisz, że dobre, to przeczytam.
UsuńDobre w kategorii czytadła :)
UsuńCzytadło ma to do siebie, że nie trzeba nad nim nie wiadomo jak myśleć, a czasami się takie książki przydają na odprężenie mózgu. ;)
Usuń