Książkowy stos zakupowy #2

Jakoś tak głupio wyszło, że zapomniałam wrzucić na początku miesiąca kolejny post o książkach, które znalazły się w mojej biblioteczce. A trochę tego było, chociaż regały pękają już w szwach i rozważam wyrzucenie ubrań, żeby mieć gdzie trzymać kolejne lektury ;) Jeśli tak dalej pójdzie, to w końcu zginę przysypana stosem książek do przeczytania... Ale, ale, nie ma co narzekać póki co, czas przedstawić kolejne pozycje z mojej kolekcji! :)

Licho nie śpi... Tylko grasuje w bamboszach! - recenzja "Dożywocia" Marty Kisiel

Szczerze powiem, że uwielbiam polskich autorów fantastyki i czytam ich bardzo chętnie. Dożywocie poleciła mi znajoma jeszcze w trakcie studiów i od tamtej pory przepadłam kompletnie i kocham Ałtorkę (pisownia zamierzona, sama Marta Kisiel tak o sobie pisze) całkowicie platonicznie miłością bezdenną. Przy tej lekturze ubawiłam się setnie, nie raz i nie dwa wybuchając śmiechem na cały dom, aż moje koty spoglądały na mnie, jakbym zwariowała. Ale, uwierzcie mi, nie da się zachować powagi, gdy czyta się o niespełnionym pisarzu i jego dożywotnikach?

Szpieg w damskim stroju - recenzja "Piórem i szpadą" Walentina Pikula

Jak lubię powieści historyczne, tak tym razem ciężko mi było przebrnąć przez tę książkę i równie ciężko napisać o niej recenzję, więc pewnie będzie krótko. Jest tak przede wszystkim dlatego, że nastawiłam się po jej opisie z okładki na coś całkiem innego (miałam ochotę napisać „drastycznie innego”, ale jednak to trochę za skrajne określenie), niż dostałam w trakcie lektury, stąd pewnie moje rozczarowanie.

Książkowy stos zakupowy #1

Co prawda to już połowa listopada, a ja dopiero piszę o październiku, ale jakoś nie mogłam zabrać się do zebrania wszystkich książek zakupionych w zeszłym miesiącu. Trochę się tych pozycji nazbierało, a to tylko lista z autorami zagranicznymi! Szczerze mówiąc, zazwyczaj aż tyle zakupów nie robię, ale tym razem zaszalałam. Zatem zainteresowanych zapraszam do lektury o tym, co zagościło na moich półkach!

Barcelona, książki, zagadki... - recenzja "Cienia wiatru" Carlosa Ruiza Zafóna

Przez długi czas obserwowałam fenomen Cienia wiatru w internecie i blogosferze książkowej, zastanawiając się, na czym właściwie on polega. Gdzie się nie obejrzałam, tam wszyscy wpadali w zachwyt nad tą powieścią i rozpływali się w samych superlatywach, jakby było to dzieło co najmniej stulecia, jeśli nie wszech czasów. Gdy sytuacja nieco się uspokoiła, sama sięgnęłam po „Cień wiatru”, mając ochotę się przekonać, czy i na mnie wywrze takie ogromne wrażenie, jak na innych. Sami zobaczcie poniżej, czy tak było faktycznie..


Chcesz balonik? - recenzja "Tego" Stephena Kinga

Nie ukrywam, że lubię długie książki, ale przeczytanie ponad tysiąca stron przy pracy i domowych obowiązkach zajęło mi ponad miesiąc. Dlatego też dopiero teraz pojawia się kolejna recenzja mojego autorstwa, ale mam nadzieję, że Was naprawdę zachęcę do przeczytania tej cegły. Miłej lektury!


Witajcie w Sherwood! - recenzja "Ivanhoe" Waltera Scotta

Pogoda nas ostatnimi czasy nie rozpieszcza - szaro, buro, ponuro i ciągle pada. Ale dla prawdziwego czytelnika to pogoda idealna! Nic, tylko zawinąć się w kocyk, zrobić gorącą kawę i rozkoszować się dobrą lekturą w zaciszu własnego domu. Dlatego zabieram Was dzisiaj w jeszcze bardziej deszczowe rejony - do Anglii, w której można spotkać pewnego sławnego łucznika i wziąć udział w turnieju rycerskim. Zapraszam do czytania!


Jak uciec spod stryczka - recenzja "Złodzieja z szafotu" Bernarda Cornwella

Wreszcie się udało. Będę szczera - bloga założyłam już ponad kilka miesięcy temu, ale cały czas coś było przeciwko temu, żebym napisała pierwszą notkę - a to praca, a to jakiś wyjazd, brak zdjęć, etc. I stąd wydłużenie czasu oczekiwania na oficjalne otwarcie tej mojej małej przystani.
Na początek, zanim przejdę do recenzji pierwszej książki, jaka ma tu zaszczyt trafić, chciałam podziękować dwóm osobom - Marcie, której to zasługą jest moje logo i nagłówek, za cierpliwość i wyrozumiałość, oraz za chęć pomocy i stworzenie przeuroczej wiewiórki. Oraz mojej najlepszej przyjaciółce, Pannie Kajce, która to wytrzymuje ze mną na co dzień oraz która namówiła mnie do założenia bloga, abym wreszcie oderwała się od szarości i przyziemności dnia codziennego. I to również ona pomaga mi tutaj przy zdjęciach. Także, moje drogie Panie, wielkie chapeau bas dla was!
Po tym wyjątkowo przydługim wstępie, zapraszam na pierwszą recenzję...