Szpieg w damskim stroju - recenzja "Piórem i szpadą" Walentina Pikula

Jak lubię powieści historyczne, tak tym razem ciężko mi było przebrnąć przez tę książkę i równie ciężko napisać o niej recenzję, więc pewnie będzie krótko. Jest tak przede wszystkim dlatego, że nastawiłam się po jej opisie z okładki na coś całkiem innego (miałam ochotę napisać „drastycznie innego”, ale jednak to trochę za skrajne określenie), niż dostałam w trakcie lektury, stąd pewnie moje rozczarowanie.
Muszę zacząć od tego, że Piórem i szpadą to kolejna powieść historyczna, jaką przeczytałam w tym roku, a było ich sporo – jakoś tak wyszło, że akurat miałam nastrój na książki z tego gatunku. Zgodnie z opisem na okładce, miała to być powieść szpiegowska, o dyplomacji czasów wojny siedmioletniej (1756-1763). Nie będę tu streszczać fabuły, bo wystarczy przeczytać na Wikipedii albo w podręczniku do historii opis tej wojny, a już będziecie, moi Mili, znali de facto całą powieść. Jedyną osobą, o jakiej nie przeczytacie w podręcznikach jest kontrowersyjny markiz d'Eon, francuski szpieg i dyplomata, który to miał być jakoby centralną postacią tej powieści. Tutaj muszę nadmienić, że o kawalerze d'Eonie również możecie poczytać na Wikipedii – jest to postać historyczna, a najbardziej kontrowersyjną sprawą w jego życiu było to, że w imię szpiegostwa i dobra Francji przebierał się w damskie stroje, przy czym zarówno jako mężczyzna, jak i kobieta prezentował się według świadectw historycznych znakomicie.
To tyle na temat samej fabuły. Jeśli chodzi o postacie, to raczej jest to sfabularyzowana historia rosyjskiej carycy Elżbiety, pruskiego króla Fryderyka II i, będącej odsuniętej dość mocno na drugi plan, austriackiej cesarzowej Marii Teresy. Autor musiał sporo od siebie dodać przy opisywaniu wydarzeń mających miejsce w królewskich pałacach. Natomiast jeśli chodzi o kawalera d'Eona, to jest on postacią, która przez 400 stron książki przewija się od czasu do czasu, jako bohater nawet nie drugoplanowy, a trzecio- albo i czwartoplanowy. Dopiero jakieś ostatnie 100 stron to opis końca jego życia, kiedy jest już niepotrzebny na dworze i prowadzi życie na obczyźnie, w Anglii.
Mój problem z tą powieścią polegał chyba na tym, że nastawiłam się przed jej lekturą na powieść spod znaku „płaszcza i szpady”, a dostałam sfabularyzowany opis historyczny wojny siedmioletniej z niewielkim dodatkiem humoru i szczyptą kontrowersji pod postacią francuskiego szpiega. Akcja momentami dłużyła mi się niemiłosiernie, chociaż były chwile, że przewracałam strony jedna za drugą (najczęściej były to opisy bitew, najciekawsze w tym wszystkim). Bohaterowie byli nudni i drętwi, powiedziałabym, że nie mieli kompletnie charakteru i brakowało im polotu. Po przeczytaniu książki mam naprawdę spory kłopot z jej rzetelną oceną, bo zasadniczo nie czytało mi się jej źle, a wręcz przyjemnie – co prawda do momentu rozpoczęcia działań wojennych jest dość nudnawo, ale jednak szybko takie fragmenty się kończą i wchodzimy w okres wojny, bitew i ich opisów, co jest dość ciekawe. I chyba tylko dlatego w ogólnej ocenie nie skreślam całkiem tej pozycji – wiedząc, na co się piszecie, gdy do niej siadacie, nie rozczarujecie się tak, jak ja.





Tytuł: Piórem i szpadą

Autor: Walentin Pikul

Tłumaczenie: Andrzej Szymański 

Wydawnictwo: Współpraca

Liczba stron: 432

Rok wydania: 1987


Komentarze

  1. Akurat stałam w kolejce w sklepie znudzona czekaniem, więc wpis idealnie zajął mi czas 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I teraz nie wiem, płakać czy cieszyć się, że między kupnem chleba i śmietany ktoś tu zagląda ;)

      Usuń
  2. Hmmm zapamiętam sobie tytuł, chociaż w tej chwili chyba jednak to nie dla mnie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książka nie jest zła, ale jednak trzeba wiedzieć, za co się człowiek bierze, czytając ją.

      Usuń
  3. To właśnie jest problem powieści historycznych - ciężko czasem zaciekawić czytelnika. Jeśli jeszcze nie czytałaś, to polecam Ci w tym temacie Falconesa - genialnie pisze powieści historyczne, na pewno Ci się spodoba ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytałam jego "Rękę Fatimy", która mnie wciągnęła, a na półce czeka jeszcze "Katedra w Barcelonie" i mam nadzieję, że też mi się spodoba :)

      Usuń
  4. Podoba mi się okładka w takim starym stylu :) I opis fabuły też mnie zaciekawił. Ale Twoja opinia trochę ostudziła mój zapał :( Chyba nie mam ochoty "brnąć", przynajmniej na razie, więc pewnie długo jeszcze po nią nie sięgnę. Ale pewnie ją zapamiętam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do lektury zachęcam, szczególnie jeśli lubisz powieści historyczne, może Tobie akurat przypadnie do gustu :)

      Usuń
  5. Nie przepadam za powieściami historycznymi, więc to zdecydowanie nie jest książka dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie dziwię się, że tytuł wprowadził Cię w błąd... sięgając po książkę z taką okładką też spodziewałabym się powieści historycznej spod znaku "muszkieterów" ;) Teraz już wiem, że to nie jest tytuł dla mnie.

    Pozdrawiam,
    Ewelina z Gry w Bibliotece

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się mocno rozczarowałam właśnie przez takie nastawienie, a dostałam kubeł zimnej wody. Może następnym razem będzie lepiej ;)

      Usuń
  7. Okładka fajna, przyciągająca uwagę, ale skoro treść bez szału, to sobie odpuszczę.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Jakoś nie przekonuje mnie ta książka, a po twojej recenzji widzę, że nie mam czego żałować ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie tego się po niej spodziewałam i byłam dość przykro zaskoczona jej zawartością. No, ale cóż, książki są czasami jak pudełko czekoladek, jak to mawiał Forrest Gump. ;)

      Usuń

Prześlij komentarz