"Przeznaczenie jest wszystkim" – recenzja "Ostatniego królestwa" Bernarda Cornwella

Wikingowie, Duńczycy, poganie, najeźdźcy z Północy – tyle określeń dla jednego narodu, który potrafił zawojować Anglię, Ruś i dotrzeć nawet pod mury Paryża płynąc Sekwaną na swoich łodziach ze smoczymi łbami. Ta fascynacja wojownikami ze Skandynawii i Danii zaowocowała nakręceniem serialu Upadek królestwa, opartego na dziesięciotomowej sadze Bernarda Cornwella. Epickie dzieło angielskiego pisarza to, bazująca na faktach, historia, od której ciężko się oderwać i która fascynuje swoim rozmachem.

Wolność dla każdego jest inna – recenzja "Gry w Yote" Tadeusza Michrowskiego


Do tej pory chyba nie było książki, do której recenzowania zabierałabym się tak długo. Szczerze mówiąc, cały czas nie wiem, co o niej myślę i jakie było przesłanie autora. Spróbuję Wam jednak opowiedzieć o Grze w Yote i o tym, co siedzi mi w głowie, gdy patrzę na ten tytuł.

"Życie to nie bajka, nie głaszcze nas po jajkach" – recenzja "Komornika" Michała Gołkowskiego

Do tej pory nie czytałam niczego, co chociaż można by próbować podciągnąć pod literaturę postapo. W ogóle mnie te klimaty nie ciekawiły, tym bardziej, że miałam ich wizję ze światem przedstawionym jako wieczna mordownia, gdzie każdy do każdego strzela i wszędzie walają się resztki dawnego świata, a szczególnie ostatki wysoko rozwiniętej technologii. A potem przypadkiem natknęłam się na Komornika Michała Gołkowskiego i doszłam do wniosku, że nie taki straszny diabeł, jak go malują. A skoro już o kwestiach diabelsko-anielskich mowa...

Zło niewinną ma twarz – recenzja „Omenu” Davida Seltzera

Po horrory do tej pory sięgałam bardzo rzadko, ponieważ nie fascynowałam się szczególnie tym gatunkiem. Jednak w ostatnim czasie postanowiłam, że czas wyjść ze swojej strefy komfortu. Wiadomo, że najlepszymi przedstawicielami każdego gatunku są pozycje, uznawane za klasyki – dlatego też mój wybór padł na Omen Davida Seltzera.

Podsumowanie czytelniczego roku 2018

Pierwszy tydzień nowego, 2019 roku już za nami, a ja dopiero postanowiłam podsumować rok 2018. Nie było mnie tu niemalże cały grudzień, ale był to miesiąc tak zakręcony, że jego przeżycie przypominało trochę jazdę na kolejce górskiej. Na szczęście, już jest za mną, a styczeń dopiero się zaczął i uspokoił moją sytuację życiową, co sprowadza się do tego, że wróciłam do czytania i pisania na bloga :).