Wolność dla każdego jest inna – recenzja "Gry w Yote" Tadeusza Michrowskiego


Do tej pory chyba nie było książki, do której recenzowania zabierałabym się tak długo. Szczerze mówiąc, cały czas nie wiem, co o niej myślę i jakie było przesłanie autora. Spróbuję Wam jednak opowiedzieć o Grze w Yote i o tym, co siedzi mi w głowie, gdy patrzę na ten tytuł.

Głównym bohaterem powieści jest młody mężczyzna, wzięty do zasadniczej służby wojskowej w Polsce w ostatnim roku poboru, czyli 2008. Chłopak jednak wcale nie ma ochoty robić kariery wojskowej, ba, nawet nie chce odsłużyć obowiązkowych kilku lat i dwukrotnie, w trakcie przepustek, daje nogę z jednostki. Za to w końcu ląduje w kompanii karnej, w której życie wcale nie jest takie łatwe i proste: codzienne mordercze treningi, pobudki w środku nocy i wszechobecny terror przełożonych. Tam otrzymuje przezwisko Książę i zakumplowuje się z kilkoma innymi chłopakami. Zupełnie niecelowo staje się też zarzewiem buntu – zamiast iść do cementowni i pracować tam nielegalnie na rzecz dowódcy, postanawia dobrać się do niego i zlikwidować to źródło dochodu. Po wyjściu z kompanii karnej decyduje się odnaleźć dziewczynę, z którą spędził jedną z ucieczek z wojska, ale kiedy poszukiwania spełzają na niczym, a odnajdują go dawni kumple z wojska, wyjeżdża wraz z nimi do ogarniętej ciągłą wojną domową Afryki, by zdobyć tam sobie własne państwo i ułożyć życie na nowo.
Tak, jak napisałam we wstęie, wciąż nie wiem, co sądzić o tej książce. Gra w Yote to książka poruszająca tak wiele tematów i przeskakująca między nimi, że zrozumienie ich wszystkich, póki co, jest ponad moje siły. Jedno jest pewne – głównym motywem przewijającym się przez karty powieści, jest dążenie do zdobycia wolności, wywalczenia jej sobie i nie pozwolenie, by ktoś ją nam odebrał. Książę właśnie dlatego nie chce być w wojsku, które jakby z założenia ogranicza wolność żołnierzy. Mężczyzna buntuje się przeciwko temu, uciekając z jednostki, aż trafia do kompanii karnej, gdzie jego wolność zostaje jeszcze bardziej ograniczona. Wyrazem buntu i chęcią odzyskania utraconej swobody jest fakt, że Książę, jak i jego kolega, Tito, zostają w barakach, by je szorować, zamiast iść do pracy do opuszczonej cementowni, którą jako źródło nielegalnego, dodatkowego dochodu, traktuje dowódca jednostki. Poszukiwanie dziewczny, która dała Księciu radość w trakcie jednej z przepustek, to też pogoń za upragnioną wolnością. I wreszcie wyjazd do Afryki – chęć stworzenia własnego kraju, według własnych zasad i wizji, to ostateczne uwolnienie się od okowów europejskich ograniczeń i obostrzeń prawnych. To właśnie do tego kontynentu nawiązuje tytuł książki – Yote to zachodnioafrykańska gra hazardowa, co nie dość, że symbolizuje miejsce akcji, a ponadto całe przedsięwzięcie w Afryce to jedna wielka gra w ruletkę bez pewnego końca. Dodatkowym elementem wziętym żywcem z tego kontynentu jest wplecenie bajek i wierzeń lokalnej ludności, dzięki czemu atmosfera tego miejsca gęstnieje i staje się wprost niesamowita, jak cały, tajemniczy dla nas, Europejczyków, Czarny Ląd. Czytając, mamy wrażenie, iż atmosfera nas dusi i odbiera możliwość swobodnego oddychania – faktycznie, jak głosi wydawca na okładce, przypomina ona tę, która panuje w Jądrze ciemności.
Jeśli chodzi o postacie, to wszystkie główne, czyli Książę i jego kumple z wojska, są przedstawieni jako osobne sylwetki psychologiczne, każda ze swoją traumą i przeżyciami. Język, jakim się posługuje autor, jest prosty, ale wyrazisty, nie brakuje tu soczystych przekleństw i dosadnych określeń, co zapewne niejednemu czytelnikowi. Michrowski nie marnuje czasu na rozwlekłe opisy, ciągle coś się dzieje, przez co powieść czyta się szybko i płynnie. Wynika to przede wszystkim z tego, że wszelkie wydarzenia z książki obserwujemy oczami Księcia, który jest pierwszoosobowym narratorem. Z tego też powodu nie poznajemy dokładnie motywów działania innych bohaterów, a tylko domyślamy się ich pobudek. Często są one wątpliwe moralnie, zresztą, tak samo jak wydarzenia w Afryce – to nie jest wyprawa oferowana przez biuro podróży, ponieważ w jej trakcie chłopaki poznają tę gorszą stronę kontynentu: wojnę, układy i układziki, a rację ma tam tylko ten, kto ma broń i potrafi szybciej i sprawniej zabijać. Przerażające obrazki dzieci, wcielanych do wojska, przechodzących pranie mózgu i zabijających równie dobrze jak dorośli na długo zapadają czytelnikowi w pamięć.
Polecam Wam tę książkę mimo tego, że sama nie do końca ją pojęłam (chociaż, patrząc na ten fakt, ta recenzja wyszła mi całkiem długa i spójna). Myślę, że każdy znajdzie w niej coś dla siebie i że historia Księcia i jego towarzyszy zostanie przez każdego czytelnika zrozumiana w nieco inny sposób, zależny od jego doświadczeń. Ja już teraz wiem, że na przestrzeni lat będę wracać do tej lektury jeszcze nie raz i zapewne znajdę w niej wiele nowego.





Tytuł: Gra w Yote

Autor: Tadeusz Michrowski

Wydawnictwo: Warbook

Liczba stron: 468

Rok wydania: 2018






Za egzemplarz serdecznie dziękuję:

Komentarze

  1. Nie słyszałam o tej książce, jednak zaciekawiła mnie twoja recenzja ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmm... Brzmi ciekawie i chyba znajdę dla niej chwile:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Pierwszy raz słyszę o tej książce, wcześniej jakoś nie zetknęłam się z jej opisem. Nie jestem pewna, czy to faktycznie dla mnie, ale teraz będę śledzić wrażenia innych czytelników po spotkaniu z nią. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książka jest ciekawa, ale miałam po niej taki mętlik w głowie, że zbierałam się do recenzji jakiś miesiąc. :)

      Usuń
  4. Nie słyszałam nic o takiej książce, ale recenzja ciekawa. Pozdrawiam www.zaczytanaemigrantka.eu

    OdpowiedzUsuń
  5. Nigdy o niej nie słyszałam, ba! Nawet nie widziałam nigdzie, okładka mi się w oczy nie rzuciła ani razu. Ale ja jednak bym się chyba w tej historii nie odnalazła...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Była w EMPiKu chociażby do kupienia, widziałam na własne oczy :D

      Usuń
  6. To raczej nie moje klimaty. Tego typu literaturę preferuje mój chłopak, więc to jemu opowiem o tej książce :(

    OdpowiedzUsuń
  7. Zdecydownie sobie podaruje. Nie moje klimaty. Nie czuję w ogóle autora, fabuły, całokształtu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłoby nudno, gdyby wszystkim nam podobało się to samo ;)

      Usuń
  8. Nie słyszałam jeszcze o tej książce. Fabuła wydaje się ciekawa, jednak raczej nie jest to książka, którą czytałabym z przyjemnością.
    Pozdrawiam, Girl in books

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książka jest raczej ciężka w odbiorze i niełatwa, trzeba mieć naprawdę wenę na takie pozycje jak ta.

      Usuń
  9. Ciekawa książka, przyznam szczerze, że lubię takie skomplikowane powieści, tylko trzeba wybrać odpowiedni czas, by ją dobrze przyjąć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się, w przypadku takich powieści trzeba znaleźć naprawdę dobry moment na ich lekturę.

      Usuń
  10. Książka, którą można interpretować to dobra książka, chętnie sięgnę :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Niestety nie mój klimat, choć Twoją recenzję przeczytałam z przyjemnością.

    OdpowiedzUsuń
  12. Jestem kulturoznawcą międzykulturowym. Wiem, jak wdrukowane zasady własnej kultury wpływają na postrzeganie innych, jak łatwo to jako "gorsze" zaklasyfikować, bo inni nie żyją jak my. I jak bardzo jest niezauważalna belka w naszych własnych "dokonaniach" ale u tych innych już tak. Dlatego stworzyłem projekt "Poznaję świat" gdzie lokalni autorzy opisują swoje kraje, to co znają.
    Jeśli chcesz poznać Afrykę, sięgnij po książki afrykańskich autorów.

    Widzę w tej książce i recenzji pokłosie "oni są dzikusy bo chodzą nago" białych kolonizatorów.
    Inne podsumowanie tej książki: biały gówniarz z przerostem ego wpierdala się gdzie nikt go nie zapraszał i bawi się we współczesnego kolonizatora, który zniewala innych i układa im życie w ramach swojej wizji "wolności" i niezgody na to, że świat nie nagina się do jego oczekiwań.

    Jakie sylwetki psychologiczne mają postacie Afrykanów? Coś w ogóle więcej o nich wiadomo? Czy są chodzącymi stereotypami bez historii?

    Gorszą stronę kontynentu możesz znaleźć też w Europie. Nie trzeba się wysilać zbytnio. Wojna, korupcja, układziki, życie na ulicy, przemyt narkotyków, handel ludźmi. A nie zacząłem jeszcze nawet o tym jak to "cywilizowani" bogacze z Europy wspierają handel i prostytucję dzieci (w Europie), albo jak jeżdżą sobie do biedniejszych krajów, gdzie za pieniądze kupią sobie na godziny lub dni zastraszone dzieci.

    Zamiast wracać do tej książki, poczytaj lepiej afrykańskich autorów, którzy bardziej ogarniają niż (w najlepszym razie) biały bogaty turysta, który odwiedził jakiś tam kraj i wykorzystał to potem by zbijać kasę na brakach w edukacji czytelników i podlewając gęsto stereotypami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie spojrzałam na tę książkę z tego punktu widzenia. Chętnie sięgnę po afrykańskich autorów, szczególnie, że z żadnym nie miałam do tej pory do czynienia.

      Usuń
  13. Ciekawa książka, a nigdy jednak o niej nie słyszałam. Jednak bardziej do myślenia o niej zmusił mnie komentarz mojego przedmówcy. Chętnie przeczytam i spojrzę na tę książkę z tych dwóch perspektyw.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, wcześniejszy komentarz daje sporo do myślenia przy lekturze tej książki i zmusza do zweryfikowania poglądów. :)

      Usuń
  14. nie do końca lubię to miejsce na fabułę, ale nie dlatego, że jestem rasistką tylko dlatego, że nie do końca rozumiem tą kulturę

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz