Nigdy nie uciekniesz przed swoim Losem – recenzja "Korony przeznaczenia" Moniki Magoskiej-Suchar i Sylwii Dubieleckiej
Szum, jaki wywołała pierwsza część serii Klątwa Przeznaczenia w
internecie, nie umknął również mojej uwadze. Zaciekawiona,
przeczytałam ją, pozgrzytałam zębami, naklęłam co niemiara, ale
zawzięłam się i postanowiłam ją dokończyć (co możecie
prześledzić tutaj). W duchu liczyłam na to, że skoro pierwsza
część była debiutem autorek, to druga będzie już lepsza – w
końcu obie panie powinny popracować do tego czasu nad swoim
warsztatem literackim i nad fabułą powieści. No cóż... Pozostaje
mi to podsumować tylko tak: o, ja naiwna!
Drugi tom serii rozpoczyna się w momencie ucieczki Arienne (teraz
już Ariadny) i Severa (już-prawie-Gerharda) z Ravillonu i jej
tragicznego momentu, gdy młodziutka czarodziejka umiera. Do krainy
Białej Damy podąża za nią jej oddany kochanek, nie chcąc żyć
na świecie, w którym zabrakło dla niego miłości. Biała Dama
jednak ma inne plany wobec niego – chce go przywrócić do życia,
co spotyka się ze stanowczym sprzeciwem samego zainteresowanego.
Chyba, że wraz z nim do życia powróci Arienne. W końcu, zmuszony
przez Śmierć do ustępstwa, Severo zawiera z nią układ – oddaje
jej Księgę Przeznaczenia i zobowiązuje się do odesłania do jej
świata ośmiu milionów dusz. Zadanie wręcz niewyobrażalne,
prawda? Dlatego też Severo jak może, stara się go nie wykonywać,
a zamiast tego postanawia kontynuować swoją ucieczkę z Arienne do
ojczyzny dziewczyny, by tam prowadzić z nią spokojne życie. Los
jednak rzuca im ciągle kłody pod nogi i stopniowo komplikuje ich
poczynania, zmuszając Anturyjczyka do zmiany planów i wzięcia się
z przeznaczeniem za bary...
Prawie 800 stron... Rany boskie, co za lanie wody na prawie ośmiuset
stronach druku. Wybaczcie, ale ta książka jest tak boleśnie
przegadana, że uważam, że dałoby się ją skrócić przynajmniej
o połowę. Poza tym uważam, że oparcie fabuły o schemat "jest
dobrze – psuje się – jest dobrze – psuje się", to
najzwyczajniejsze w świecie pójście na łatwiznę i brak pomysłu
na poprowadzenie akcji. Ale dobrze, niech i tak będzie, w końcu nie
każda książka musi mieć oryginalną fabułę, a schematy
teoretycznie nie są takie złe, jeśli są dobrze przedstawione.
Właśnie: "jeśli". Tutaj, niestety, nie są. Arienne i
Severo, tak samo jak w pierwszym tomie, są sztuczni i papierowi. W
dodatku Arienne, mimo tylu przeżyć, wciąż jest idiotycznie naiwną
gąską, której jedynym życiowym problemem jest to, czy i kiedy
weźmie ślub z ukochanym, względnie kiedy wylądują razem w łóżku.
Ile można czytać takich przemyśleń?! Jeśli chodzi o Severo, to,
dla odmiany, jego myśli obracają się wokół tego, kiedy zaciągnie
Arienne do łóżka albo, że robi wszystko tylko dla niej. Po
pierwszych stu stronach takich dumań robi się to już mdłe, nudne
i na jedno kopyto, a przy tym męczy czytelnika niemożliwie.
Dialogi są sztywne, a postaci wygłaszają długie i nadęte
kwestie. Obok tego mamy do czynienia z przaśnym, niejednokrotnie
prostackim i żałośnie nieśmiesznym poczuciem humoru, a komentarze
rzucane przez bohaterów są po prostu niesmaczne. Co więcej wciąż
mamy tu do czynienia z ciągłym gadaniem o seksie w sposób, który
może ten aspekt życia obrzydzić nader skutecznie na bardzo długi
czas. Jedynym światełkiem w tunelu w tym wszystkim są przyjaciele
głównych bohaterów, Ven i Tamira, o których czytało się całkiem
znośnie i z ciekawością, chociaż też wychodzą na sztucznych,
sztywnych i mało przekonujących.
Fabuła i poczynania bohaterów to też jakiś żart – pomijając
już mdłą jak zeszłotygodniowy obiad Arienne, to Severo jest
kompletnie nielogiczny w swoim zachowaniu. Wystarczy mu kompletna
pierdoła, żeby zmienić nagle wcześniejszą decyzję i postąpić
całkowicie odwrotnie. W jednej chwili zarzeka się, że nie
skrzywdzi ukochanej, a zaraz potem uprawia z nią seks, skupiając
się tylko na swojej wściekłości i na tym, żeby sobie ulżyć,
przez co sprawia jej ból i, o zgrozo, ją krzywdzi. Totalny bezsens
i brak logiki. Na dokładkę zakończenie i epilog są
nieprawdopodobnie sztuczne i tak cliffhangerowe, że płakać się
chce, a na usta samo się ciśnie pytanie "po co?!" - i tak
wiadomo, że wszystko potoczy się dobrze w prawdopodobnie kolejnej
części.
Jedynym, maleńkim plusikiem, jest
ciekawy świat przedstawiony i system magii, ale brakowało w tym
jakiejś głębi i większego zaplanowania jako całość. Informacje
są pourywane, brakuje systematyczności i wyraźnie widać, że
autorki wolały postawić na harlequinowaty romans niż na wątki
fantasy i rozwój akcji. Nie sposób też nie wspomnieć o tym, że
niektóre motywy i wątki urywają się i wracają właściwie ni z
tego, ni z owego. Księga Przeznaczenia, której tak szukała Arienne
przez cały pierwszy tom, pojawia się na początku tej książki, a
potem wyskakuje na samym końcu jak Filip z konopi. Tak samo dzieje
się z odmiennym stanem Arienne – pojawia się, a potem nagle i
Arienne, i autorki o nim zapominają, aż w końcu Severo się o
wszystkim dowiaduje i wątek wpisuje się na stałe w fabułę.
Trochę to wygląda tak, jakby autorki napchały do książki za dużo
rzeczy i miały problem, by powiązać je w logiczną całość.
Przy czytaniu kuła mnie po oczach narracja i wciąż się do niej
nie przyzwyczaiłam. Najzwyczajniej nie rozumiem, po co autorki
zdecydowały się na przeskakiwania z narracji pierwszoosobowej
(czyli Arienne) do narracji trzecioosobowej (czyli Severa i
pozostałych postaci). W dodatku w żadnym momencie nie jest to w
jakikolwiek sposób oddzielone od siebie, przez co na początku
trudno jest się połapać, kto i co mówi bądź myśli. Właściwie
nie przyzwyczaiłam się do tego przez całe 800 stron.
Te wszystkie braki, niestety, według mnie nie wyszły na dobre tej
książce i całej serii, a zamiast niewymagającego i łatwego w
czytaniu fantasy mamy opasłe tomiszcze przebrnięcie przez które
wydaje się wręcz niemożliwe. Jeśli ktoś lubi romans, to może mu
się ta książka spodoba, ale odradzam ją szczerze fanom
fantastyki, którzy liczą na powieść z magią, walką i intrygami
politycznymi.
Autor: Monika Magoska-Suchar, Sylwia Dubielecka
Cykl: Klątwa przeznaczenia, tom II
Wydawnictwo: NieZwykłe
Liczba stron: 777
Rok wydania: 2018
O kurczę, A tyle zachwytów się naczytalam w blogosferze :D
OdpowiedzUsuńJa też, a potem zostałam postawiona pod lodowatym prysznicem, gdy zaczęłam czytać tę książkę. :/
UsuńRzadko sięgam po tego typu powieści, ale na tą się nie skuszę.
OdpowiedzUsuńNie ma na co, chyba, że chcesz zęby zedrzeć, zgrzytając nimi. :D
UsuńNie słyszałam o tej serii i widzę, że dużo nie straciłam. Raczej będę od niej stronić.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Nie ma powodu do płaczu za nią. ;)
UsuńCzytałam pierwszy tom, nawet mi się podobał, ale po drugi nie czuję potrzeby sięgania. Szkoda, że autorki nie poprawiły warsztatu i nie zrobiły nic z narracją, w Klątwie też mnie to męczyło. ;(
OdpowiedzUsuńNie zrobiły nic z warsztatem, nic z narracją, nic z niczym. Jak było źle, tak dalej jest źle. :/
UsuńDzięki za tak rozbudowaną recenzję! Swego czasu często widziałam tę okładkę w internecie. Ja jednak po nią nie sięgnę - dopiero wchodzę w świat fantastyki i wolałabym się nie zniechęcić.
OdpowiedzUsuńJest stanowczo dużo lepszych książek z tego gatunku, nie ma po co sięgać po tę szmirę.
UsuńO pierwszej części faktycznie było głośno, o drugiej jakby mniej. Kontrowersje wokół fabuły mnie nie zaintrygowały, nie byłam zainteresowana i widzę że słusznie
OdpowiedzUsuńZła sława skutkuje tylko na trochę, potem zwyczajnie się nudzi. Taka przykra prawda, a mam wrażenie, że to na niej oparły głównie swój marketing obie autorki.
UsuńNa pewno po nią nie sięgnę
OdpowiedzUsuńJest mnóstwo lepszych książek. ;)
UsuńPrzyznam, że od dłuższego już czasu zabieram się do lektury pierwszej części.
OdpowiedzUsuńNo to powodzenia, obyś tego nie żałowała tak, jak ja żałowałam.
UsuńJuż kiedyś, książka mi się przewineła. Wale no kurde, nie dla mnie ona 🙈
OdpowiedzUsuńNie ma co się wygłupiać i czytać tego. ;)
UsuńRozumiem, że nic nie stracę jeśli nie przeczytam :P
OdpowiedzUsuńZyskasz tylko czas na lepsze książki. :D
UsuńPierwsza część czeka na przeczytanie, ale widzę, że niewiele stracę. Czytałam tyle pochlebnych opinii i miałam wielką ochotę przeczytać. Dobrze, że nie kupiłam.
OdpowiedzUsuńZamiast czytać, lepiej spal w kominku. Tylko do tego te książki się nadają.
UsuńCzyli jest tak samo jak z pierwszym tomem? Przynajmniej wydało to normalne wydawnictwo. Mam tę książkę mimo wszytko w planach, jak i na stosiku (najwyżej przeczytam 100 stron i sobie odpuszczę), jak skończę cały cykl o Chyłce Mroza :)
OdpowiedzUsuńMróz - bleh. Nie mam ochoty czytać tej jego grafomanii, szczególnie, jak zobaczyłam, że według niego "no pasaran" to hasło rewolucji francuskiej.
UsuńJest tak samo jak z pierwszym, ja nie wiem, gdzie redaktor był. Chyba pił i leżał nieprzytomny pod stołem.
Ale wydawnictwo Niezwykłe to tradycyjne wydawnictwo, tak? Nie vanity? Jeśli tak, to powinna książka językowo być lepsza.
OdpowiedzUsuńMróz nie jest taki zły dla mnie. Ma słabsze i lepsze książki. Jednak w gatunku przeciętnych, jak setki innych polskich autorów. Nie wiem, czemu powieści są na liście bestsellerów. Może chodzi o czas pisania, bo średnio pisze książkę w miesiąc.
Nawet najlepszy redaktor i korektor nie pomoże, jak autorki będą miały do dupy styl pisania. I właśnie tu coś takiego zaszło.
UsuńPrzeczytałam tylko jedną książkę Mroza i końcówka była dla mnie tak wydumana i wyssana z palca, że odpuściłam sobie kolejne.
Tytułu nie zapisuję, czas poświęcę innym przygodom czytelniczym. :)
OdpowiedzUsuńJest milion książek na świecie, które warto przeczytać, a nie marnować czas na tego gniota. ;)
Usuń