Krótka historia o tym, co się na pogorzelisku działo – recenzja "Szaławiły" Marty Kisiel
Mam
kilku swoich ulubionych polskich autorów, ale chyba nikt i nic nie
przebije mojej dzikiej miłości do Marty Kisiel i jej twórczości.
Od momentu, kiedy w moje ręce trafiło jej Dożywocie
(recenzja tutaj), czytam każdą
książkę jej autorstwa i biorę je w ciemno. I jak do tej pory nie
zawiodłam się ani razu. Co prawda premiera opowiadania Szaławiła
miała miejsce już sporo czasu
temu, a mi było ciągle nie po drodze, ale wreszcie usiadłam do
lektury i... No cóż, zakochałam się jeszcze bardziej.
Oda Kręciszewska to trzydziestokilkuletnia lekarka, która szuka
sensu życia. Po pochowaniu matki, z którą się nigdy za bardzo nie
kochała, przeglądając internet, natyka się na ogłoszenie o
sprzedaży działki w środku lasu. Powodowana nagłym impulsem,
kupuje działkę, na której kiedyś stał dom, ale spłonął.
Tajemniczy dom z wieżyczką w stylu gotyckim. Kiedy przenosi się
tam i buduje sobie nowe lokum, pojawia się tajemniczy Roch,
oferujący swoją pomoc przy koszeniu trawy i wszelkich pracach w
stylu złotej rączki. Jakby tego było mało, to ze świeżo
postawionym na pogorzelisku budynkiem dzieją się dziwne rzeczy –
podłoga drży, a z piwnicy dochodzą dziwne odgłosy. I nie tylko
odgłosy, bo w końcu z jej czeluści wyłania się mały czort. A to
wszystko zapowiada początek kolejnej zwariowanej przygody i
przyjaźni...
Cóż
ja Wam mogę powiedzieć o tym opowiadaniu? Marta Kisiel to Marta
Kisiel i tyle. Autorka wciąż nie wychodzi z wprawy, a Szaławiła
udowadnia, że jest w swojej
najlepszej formie. Na czterdziestu stronach dzieje się naprawdę
wiele, ale przy tym nie zostały w żadnym momencie zaniedbane
sylwetki psychologiczne bohaterów. Od momentu, gdy Oda przeprowadza
się na pogorzelisko w środku lasu znajduje swoje miejsce na ziemi i
uświadamia sobie, że po raz pierwszy w życiu wie, czego chce. Już
nie gna z jednego miejsca w drugie jako lekarz, niosąc pomoc chorym
w Afryce albo innym końcu świata. Odnajduje wreszcie tak potrzebny
jej spokój i ukojenie, godzi się z tym, jaka jest i zaczyna
znajdować radość w drobnych przyjemnościach życia. Towarzyszem
staje się dla niej mała psina, Kuleczka, którą znajduje porzuconą
na drodze w worku, a na dodatek zwierzak nie ma jednej łapki. I
chociaż trafia jej się też przyjaciel nie z tego świata – mały
czort, który wychodzi z piwnicy, mając cudowny tyłozgryz i
sepleniący tak mocno, że niemal nie idzie go zrozumieć. Bazyl to
chyba moja ulubiona postać z tego opowiadania – pocieszny maluch,
przypominający kozę i mający trochę problemów z odnalezieniem
się w nowej rzeczywistości poza czeluścią piekieł. I mający
strasznego tatusia, który stanie też na drodze Ody i Rocha – pary
przyjaciół, która ramię w ramię nie tylko będzie borykać się
z problemami rzeczywistości, ale też z tymi nie z tego świata.
Styl
autorki nic a nic się nie zmienił. Może jest i w tym opowiadaniu
mniej odwołań do romantycznej literatury, bo jednak Oda to nie
Romańczuk i jego pisarskie zacięcie, ale to wciąż świetnie znana
z Dożywocia autorka.
Nadal czytelnikowi sama się gęba śmieje do kolejnych stron
opowiadania, które znikają jedna za drugą w zawrotnym tempie. Tak
naprawdę te czterdzieści stron połyka się w jeden wieczór.
Cieszy też ewolucja autorki – w tym opowiadaniu pojawiają się
już pierwsze oznaki jej zainteresowania słowiańską mitologią, co
chyba wynika z fascynacji pani Marty romantyzmem. To chyba był ten
czynnik, który tak bardzo mnie zaskoczył w opowiadaniu, oczywiście
na plus. I jestem pod ogromnym wrażeniem, jak autorka poprowadziła
tę historię, przy czym też nie mogę się doczekać, jak ją
rozwinie w kolejnej książce.
Szaławiła
to niesamowicie ciepła historia
o kobiecie szukającej swojego miejsca na ziemi, która nie potrafi
do końca sama siebie zaakceptować. To opowieść o kolejnej
przyjaźni rodem nie z tej ziemi i o słowiańskich istotach nie z
tego świata. Marta Kisiel po raz kolejny udowadnia, że jest jedną
z najlepszych autorek fantasy w naszym kraju i że w ogóle nie
wyszła z formy!
Tytuł: Szaławiła
Autor: Marta Kisiel
Cykl: Dożywocie, tom 2.5
Wydawnictwo: Uroboros
Liczba stron: 40
Rok wydania: 2017
Ne znam jeszcze twórczości autorki, ale mam ochotę poznać dzięki Tobie!
OdpowiedzUsuńPolecam się na przyszłość ;)
UsuńOgólnie lubię twórczość Kisiel. Ma taki wyjątkowy styl :)
OdpowiedzUsuńOwszem, jej styl jest nie do podrobienia :)
UsuńNie czytała nic tej autorki, ale strasznie bym chciała, zaciekaiwłaś mnie :D
OdpowiedzUsuńNie musisz dziękować ;)
UsuńKusi mnie sięgnięcie po taką przygodę czytelniczą, może uda się namówić także moją młodzież. :)
OdpowiedzUsuńZ całą pewnością się uda :)
UsuńUwielbiam książki Marty Kisiel <3
OdpowiedzUsuńJa też! <3
UsuńUwielbiam Martę Kisiel i jej książki :*
OdpowiedzUsuńJa też uwielbiam autorkę i jej twórczość :)
UsuńChyba nigdy nie natknęłam się na negatywną opinię o książkach tej pani. Chyba czas w końcu sięgnąć po którąś z nich. Wstyd się przyznać, ale jeszcze nie zabrałam się za Martę Kisiel, chociaż tyle dobrego o niej czytałam.
OdpowiedzUsuńNo wiesz Ty co?! Koniecznie musisz nadrobić :)
UsuńNie znam autorki- chętnie zapoznam się
OdpowiedzUsuńWarto, uwierz mi :)
UsuńNie znam tej autorki ale parę razy widziałam dobre opinie o jej książek
OdpowiedzUsuńWarto sięgnąć :)
UsuńZainteresowałaś mnie ta książka. Z chęcią bym po nią sięgnęła :) A okładka książki przyciąga uwagę :) Piękna jest...
OdpowiedzUsuńZawartość równie dobra, jak okładka, uwierz mi :)
UsuńTyle dobrych opinii czytam o twórczości Marty Kisiel, aż w końcu muszę znaleźć czas i sięgnąć po jej jakąś książkę czy opowiadania. Tematyka tego przypada mi do gustu, jestem ciekawa w jaki sposób bohaterka zdołała zaakceptować siebie i odnaleźć spokój oraz cieszyć się codziennością.
OdpowiedzUsuńSkoro tak Cię to zaciekawiło, to zachęcam do czytania "Oczu urocznych", a jestem przekonana, że się nie zawiedziesz :)
UsuńMiałam do czynienia z tą autorką, kiedy czytałam "Pierwsze słowo". Teraz czatuję na "Dożywocie", żeby zdążyć przed spotkaniem autorskim właśnie z panią Martą ;)
OdpowiedzUsuńTylko nie czytaj w miejscach publicznych, bo pomyślą, że zwariowałaś, jak się głośno śmiać zaczniesz :D
UsuńPowtarzam się jak jakaś wstrętna papuga, która to w słynnym powiedzeniu za ten czyn ogryzkiem w łeb dostała, ale no... nie znam twórczości tej autorki. Zabieram się do niej niczym znużony uczeń do nauki, ale zamierzam to zmienić. Już dość się nasłuchałam pochwał na temat tej ałtorki. Najwyższa pora samej ocenić czy jest tak dobrze, jak prawią ludziska. ;)
OdpowiedzUsuńTo ja czekam w takim razie, aż nadrobisz i koniecznie wtedy muszę przeczytać recenzję, czy się spodobała książka ;)
UsuńNie miałam jeszcze okazji sięgać po książki tej autorki i na razie niezbyt mnie do nich ciągnie. Mam nadzieję, że jak już wreszcie zabiorę się za jakąś z jej książkę, to będzie tak samo jak z tymi od Katarzyny- Bereniki Miszczuk. Ja po prostu przepadłam...
OdpowiedzUsuńJa wciąż jeszcze nie sięgnęłam po książki Miszczuk, ale liczę, że mi się spodobają - może nie na równi z książkami Kisiel, bo te są jedyne w swoim rodzaju, ale jednak :)
UsuńIleż recenzji Marty Kisiel można czytać jednego dnia? A im więcej, tym bardziej mnie odpycha.
OdpowiedzUsuńNiestety, to jest spory minus naszej działki w internecie, że jak już książka ma premierę, to jej recenzje wyskakują nawet z lodówki i stanowczo może się ta tematyka przejść.
UsuńWstyd trochę, ale nie znam twórczości Pani Kisiel. Nie po drodze mi z tą Panią. Na tą chwilę sobie podaruje, bo nie mam czasu. 🙈
OdpowiedzUsuńPrzyjdzie czas i na Ciebie, wiem, co mówię :D
UsuńJuż bardzo dużo słyszałam o tej autorce, ale nigdy nie miałam okazji nadrobić jej twórczości. Jakoś mnie do tego specjalnie nie ciągnie. Chyba odpuszczę.
OdpowiedzUsuńMoże nie pora na Kisiel w Twoim życiu :)
UsuńByłabym skłonna dać szansę tej książce, by przekonać się w jakim stopniu mi by się spodobała. Ale zostawię ją na jakąś wolną chwilę.
OdpowiedzUsuńA co to jest wolna chwila? :D
Usuń