Niekończąca się wojna dalej trwa – recenzja "Płonących ziem" Bernarda Cornwella


To już idealnie połowa serii Wojen Wikingów. Poprzednie cztery tomy zostawiały mnie nieodwracalna z kacem książkowym i zachwytem w sercu. Każda część trzymała poziom poprzednich, było wręcz nie do pomyślenia, że któryś może okazać się gorszy. Czy piąty tom był równie dobry jak poprzednie? No cóż, o tym przekonacie się, czytając dalej.

Uhtred po raz kolejny musi stawić czoło wikińskiej nawale. Na wyspę przypływa jarl Harald Krwawowłosy, prowadząc za sobą całe hordy spragnionych bogactwa ludzi Północy. Swoje siły sprzymierza z nim Haesten, wróg Uhtreda, daje się jednak przekonać do tego, by odstąpić od walki, przekupiony przez Alfreda złotem. Nasz bohater tymczasem postanawia stanąć przeciwko wrogom i doprowadza do walnej bitwy pod Fearnhamme, w trakcie której pokonuje Haralda. Nie cieszy się jednak długo swoim sukcesem, gdyż po bitwie dowiaduje się o śmierci najbliższej sobie osoby, a na skutek knowań biskupa Assera zostaje wyjętym spod prawa banitom i decyduje się na wyjazd na północ wyspy. Tam trafia do swego dawnego przyjaciela i przyszywanego brata, jarla Ragnara Ragnarsona, z którym planuje odbicie swojej rodzimej siedziby. Jednak by to zrobić, musi zdobyć pieniądze, by opłacić wojowników mających walczyć po jego stronie. Trafia do Fryzji wraz ze zniewoloną Skade, dawną kochanką pokonanego Haralda, by tam pokonać jej męża i zabrać jego skarb. Jednak po powrocie do Ragnara, spotyka go niespodzianka, a jego droga znowu wiedzie na południe, do Wessexu opanowanego przez Sasów zachodnich, których Uhtred nie znosi tak, jak nie znosi ich chrześcijańskiej wiary, a których znowu będzie musiał bronić...
Osobiście uważam tę część za najsłabszą ze wszystkich pięciu, jakie czytałam z tej serii. Dzieje się w niej najmniej, a w dodatku miałam cały czas wrażenie, że Uhtreda w Uhtredzie jest może jakieś pięćdziesiąt procent. Nie zrozumcie mnie źle – to wciąż świetna lektura i wciąga jak bagno, ale wyraźnie odstaje od poprzednich części. Większość czasu główny bohater próbuje odnaleźć swoją ścieżkę w życiu i nijak mu to nie wychodzi, a zamiast tego pali za sobą kolejne mosty i miota się jak śledź w rybackiej sieci. Efektem tego jest zawód, jaki sprawia Ragnarowi, i odraza, jaką czuje do niego jego dawna kochanka, Brida, a tym samym niemalże definitywne zamknięcie sobie drogi powrotu do wikingów w Northumbrii. Zamiast pójść za głosem serca i za tymi, których uważa za swoją rodzinę, decyduje się wrócić do Sasów zachodnich, do znienawidzonych przez siebie chrześcijan, i po raz kolejny stanąć w obronie Wessexu. A to tylko dlatego, że kiedyś usłyszał przepowiednię o kobiecie ze złota i dlatego, że Aethelflaed go wzywa do dotrzymania przysięgi. I jaki w tym sens, skoro wcześniej złamał przysięgę wierności daną jej ojcu? Właśnie to mnie najbardziej irytowało – ciągła miotanina Uhtreda od wikingów do Sasów i z powrotem. Już chyba byłoby dla mnie bardziej zrozumiałe, gdyby przystał do jednej ze stron konfliktu i się jej trzymał, a nie wciąż na nowo szukał swojego miejsca między Sasami i wikingami. Tym bardziej, że nie jest już kilkunastoletnim gówniarzem, a dorosłym mężczyzną, który momentami zachowuje się jak dzieciak.
Wciąż nie mam zastrzeżeń co do przedstawionych realiów X-wiecznej Anglii i ciągłych walk o lepsze między starą a nową wiarą. Nie będę ukrywać, że nieodmiennie jestem ogromną fanką wikingów i ich politeistycznej wiary, która dużo bardziej mnie do siebie przekonuje, niż przedstawione w serii postępowanie chrześcijańskich księży – pragnących dla siebie jak najwięcej bogactwa i zaszczytów. Plusem jest też to, że nadal żadna z postaci nie jest stuprocentowo czarna ani biała w swoim postępowaniu. Dobre i złe cechy mieszają się tu nieustannie, a każdy człowiek, nawet jeśli przez większość czasu postępuje prawidłowo, może się potknąć. To wszystko sprawia, że jeszcze łatwiej wczuć się w opowiadaną przez Uhtreda historię i zżyć się z jej bohaterami.
Pomimo tego, że piąty tom jest nieco słabszy od wszystkich pozostałych, to wciąż jest to świetna, wciągająca seria. Każdy fan historii powinien po nią sięgnąć, a wierność oddanych w niej szczegółów jest zdumiewająca. Niezmiennie polecam Wam twórczość Cornwella, dzięki której zapomnicie o bożym świecie, pochłaniając strony jedna za drugą.



Tytuł: Płonące ziemie

Autor: Bernard Cornwell

Tłumaczenie: Mateusz Pyziak

Cykl: Wojny Wikingów, tom V

Wydawnictwo: Otwarte

Liczba stron: 584

Rok wydania: 2019




Za egzemplarz serdecznie dziękuję:

Komentarze

  1. Zgadzam się w 100% z tym, że Cornwell świetnie pisze!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obecnie jest to mój ulubiony pisarz powieści historycznych, jestem po prostu zakochana w jego książkach. :D

      Usuń
    2. A ja jestem zakochana w twoich recenzjach jego serii. Mnie, co prawda, już nie trzeba namawiać, bo jestem kompletnie oczarowana zarówno tematyką jak i wychwalanym poziomem powyższego cyklu. Zwłaszcza że w ostatnim czasie powróciłam do serialu Wikingowie i na nowo przepadłam w ich losach.

      Usuń
    3. Cieszę się, że tak Ci się podobają moje recenzje. :D Nawet nie wiesz, jak mi miło z tego powodu. :) Serialu "Wikingowie" nie oglądałam, ale muszę się wreszcie ogarnąć i za to zabrać. XD

      Usuń
  2. Nie znam tej serii, ale pewnie dlatego, że teraz zajmuje mnie bardziej literatura dziecięca ze względu na córcię. Z opisu wynika, że warto poczytać! Wikingowie, wojna - dzieje się na plus! Trendy Mama

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, dzieje się, dzieje i to naprawdę dużo. :D Warto przeczytać każdy z tych dziesięciu tomów, które są wydawane w Polsce. :)

      Usuń
  3. Mój znajomy jest wielbicielem tej serii. 😊

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapowiada się interesująca przygoda czytelnicza, chętnie wezmę ją pod uwagę. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Spotykam same pozytywne recenzje tego cyklu książkowego, ale ja jakoś nie potrafię tego przekonać. Wydaje się ciężki w odbiorze i obawiam się, że bym już po dwóch, trzech tomach się strasznie zmęczyła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogromnym plusem tej serii jest to, że jest napisana naprawdę lekkim piórem i wcale ciężko się tego nie czyta. Nie ma tony suchych faktów z historii Anglii, a za to sceny batalistyczne są napisane z takim rozmachem i emocjami, że człowiekowi aż ciarki przechodzą po grzbiecie.

      Usuń
  6. Samo wydanie mnie już kusi, bym je wzięła do ręki. Recenzja jeszcze bardziej utwierdza mnie w przekonaniu, że byłoby to dobry wybór.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prezentuje się cudnie przy ośmiu tomach, a przy dziesięciu to będzie istny kosmos.

      Usuń
  7. Zapisałam sobie ^^ trzeba siegnąć :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jakoś nie przepadam za takimi książkami. Chyba tym razem sobie odpuszczę

    OdpowiedzUsuń
  9. To jest świetny pisarz i bardzo skutecznie przekonujesz do czytania jego książek :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że skutecznie, bo taki jest mój cel. :)

      Usuń
  10. Czasami dość trudno zachować ten sam poziom akcji, kiedy w zamyśle są jeszcze inne tomy, jednak najważniejsze, że ta część również wciąga i czytelnik jest usatysfakcjonowany lekturą. A ja dalej pozostaję nieugięta i nie skuszę się na tę przygodę czytelniczą. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze Cię namówię, zobaczysz. :D Fakt, nie można wymagać od autora, żeby na przestrzeni tylu tomów serii był wciąż ten sam poziom i natężenie akcji, ale po tym piątym tomie wszystko wróciło do normy. Na szczęście. :)

      Usuń
  11. Nadal zastanawiam się czy zakupić tę serię i czytać. Chociaż wydaje mi się interesująca po recenzjach, trochę obawiam się czy to coś dla mnie. Może poszukam w bibliotece jeśli spodoba mi się 1 tom to zakupie sobie całość ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To będzie chyba najlepsze rozwiązanie, szczególnie, że dziesięć tomów, to nie w kij dmuchał wydatek. ;)

      Usuń
  12. Takie bitwy nie są w moim stylu, jakos nie umie się wczytać w takie ksiazki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie każdy lubi tego typu literaturę, to zrozumiałe. :)

      Usuń
  13. I tak jestem pod wrażeniem, że autor utrzymywał poziom przez poprzednie tomy. Ten lekki spadek zdarza się naprawdę często przy tak długich seriach. Mam wrażenie, że ja przy tej historii strasznie bym się wynudziła ;p.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie się trochę nudy zdarzyło przy tym tomie, ale potem już wszystko jest po staremu i czytam kolejne części z wypiekami na twarzy. :)

      Usuń
  14. Mam wrażenie, zee najgorzej jest utrzymać poziom kiedy autor postanawia rozbudować swoją powieść do niewiadomych rozmiarów. To nie jest pierwszy raz kiedy widzę tą książkę. Mam narazie do niej mieszane uczucia. Kinga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chodzi o rozmiar tej serii, to tomów na polskim rynku ma być dziesięć (póki co), ale na angielskim jest już jedenaście, a dwunasty będzie wydany w tym roku... Więc Cornwell ma rozmach jak chyba mało kto. :D

      Usuń
  15. Na razie na żadnej się nie zawiodłam i oby tak pozostało. :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Od tego autora bardziej ciągnie mnie do trylogii Arturiańskiej, ale o tę serię też kiedyś sięgnę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trylogia Arturiańska jeszcze na mnie czeka na półce, ale coś czuję, że też się nie zawiodę na niej. :)

      Usuń
  17. Niestety, to nie moje klimaty i też jakoś nie przepadam za aż tak długim rozciągnięciem cyklu ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bałam się rozciągnięcia serii na aż dziesięć tomów (a właściwie, na rynku angielskim, już dwanaście), ale jest to tak przemyślnie i rozsądnie zrobione, że nawet się nie zauważa tego, jak kolejne tomy umykają w trakcie lektury. :)

      Usuń
  18. Wikingowie to nie moje klimaty :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Już to chyba pisałam, ale nie przepadam za wikingami. Mimo, że książka wydaje się ciekawa i znajdzie dużo zwolenników, ja po nią nie sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, że każdemu podoba się co innego, przynajmniej nudno nie jest. ;)

      Usuń
  20. Sama okładka mnie zainteresowała, fabuła tez bardzo interesująca, musze zapisać do listy 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okładki są świetne, a na półce prezentują się naprawdę szałowo. :D

      Usuń
  21. Nie znam pozostałych części serii, a że nie lubię powieści historycznych to raczej po nią nie sięgnę. Ale chciałam napisać, że jestem zakochana w Twoim sposobie pisania recenzji, widać lekkość pióra i mimo iż nie mam pojęcia o fabule, to ani trochę nie czułam się zagubiona czytając Twoją opinię :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matko, dziękuję za tyle miłych słów! Cieszę się, że mimo tego, że to nie Twój gatunek, to dobrze Ci się czytało moją recenzję. :)

      Usuń

Prześlij komentarz