Altruizm ponad wszystko! - recenzja "Ognistego pyłu" Adrianny Biełowiec
Z science-fiction nie żyję za
dobrze, ale chyba powoli zaczynamy się jakoś dogadywać.
Szczególnie z tym podgatunkiem fantastyki naukowej, jaką jest space
opera. Na korzyść opery kosmicznej przemawia to, że nie ma tam
dużo technicznego słownictwa i skomplikowanych wynurzeń naukowych,
za to sporo się dzieje i nie można się nudzić. I właśnie
dlatego skusiłam się po raz kolejny na lekturę powieści od
Adrianny Biełowiec, tym razem pod tytułem Ognisty pył.
Diana Trietiakow to Ziemianka, która ma w życiu pecha. I to tak
solidnego, że dosłownie nic jej w życiu nie wychodzi. Jest
wiecznie szykanowana, upokarzana, nawet własna rodzina uważa ją za
psychicznie chorą i zamiast próbować pomóc, to odsyła do
kolejnych psychiatrów i psychologów. Życie Diany jest tak żałosne,
że uratować ją może już chyba tylko cud. Rajivark to
przedstawiciel gatunku risanorków, stworzeń żyjących w kosmosie i
stopniowo podbijających każdy napotkany gatunek. Odznaczają się
wysokim poziomem altruizmu, żaden risanork nie zostawi drugiego w
potrzebie i pomoże w każdych okolicznościach. Niestety, Rajivark,
dowódca armii walczącej z uruladi, doprowadza do wybicia wszystkich
swoich podwładnych. Hańba, którą się okrył w swoich oczach, nie
pozwala mu wrócić na rodzimą planetę, dlatego decyduje się na
wygnanie w kosmosie, gdzie jego ścieżki krzyżują się z losami
Diany. Czy tych dwoje może sobie nawzajem pomóc? Jaką tajemnicę
skrywa w sobie Diana i dlaczego prześladuje ją tak wielki pech?
Na początku nieznośnie wręcz wkurzała mnie postać Trietiakow.
Jest tak... rozlazła i rozciamciana, że miałam szczerą ochotę
jej przyłożyć zdrowo w łeb. Gdyby mnie rodzina traktowała jak
piąte koło u wozu, idiotkę i psychicznie chorą na raz, to w życiu
nie szukałabym z nimi kontaktu, a wręcz przeciwnie – kazała
spadać na drzewo i małpy łaskotać. Poza tym to, ile ją w życiu
spotyka pecha, jest wręcz nieprawdopodobne. Takie rzeczy po prostu
się nie zdarzają, że traci się każdą pracę, ludzie traktują
cię jak popychadło i nic się w życiu nie układa. Na szczęście,
z naiwnej i rozlazłej postaci Diana przekształca się w kogoś, kto
ma więcej charakteru i potrafi wziąć się z losem i życiem za
bary. Jeśli natomiast chodzi o Rajivarka, to od razu skradł moje
serce. Lubię takich typów – twardy, wie, czego chce i jak to
osiągnąć. Aż miło poczytać o takim typie. On też przechodzi
przemianę, uczy się ufać komuś innemu i otwiera się przed inną
osobą. Cieszy to, że przemiana obu postaci zachodzi powoli i
stopniowo, nie pojawia się znikąd i jest uzasadniona
okolicznościami, w jakich żyją i w jakich się spotykają.
To, co mi najbardziej nie pasowało, to wątek romantyczny. Miałam
trochę wrażenie, że miłość między bohaterami pojawia się
znikąd i to tak nagle. Może to po prostu kwestia tego, że nagle
Diana orientuje się, że zakochała się w Rajivarku. Nie ma
jakiegoś powolnego dochodzenia do tego wniosku, ot, po prostu
któregoś dnia Trietiakow nagle doznaje w tej kwestii oświetlenia.
Owszem, broni się przed tym uczuciem, bo jak to tak – nie dość,
że risanork jest postacią z kosmosu, to jeszcze ma do kwestii
zabijania w trakcie wojny i podbijania nowych, gorszych gatunków
bardzo pragmatyczne i chłodne podejście. A to znowu powoduje między
nimi konflikty, chociażby na tle hipotetycznego podboju Ziemi przez
risanorków – osobiście uważam, że wyszłoby nam to na dobre,
jakby nas ktoś, że tak to ujmę „wziął za mordy”, ale to
tylko moje zdanie ;)
Fabuła książki jest podzielona na cztery części – w prologu
dowiadujemy się, dlaczego Rajivark udał się na wygnanie; potem
mamy życie na Ziemi Diany, aż trafia na jedną planetę z
risanorkiem; trzecia część to wspólne życie obu bohaterów na
obcej planecie i ich wspólne odkrywanie swoich charakterów; a w
czwartej trafiamy do świata risanorków i na ich wojnę toczoną z
uruladi. Tempo każdej części jest inne: w pierwszej, drugiej i
ostatniej sporo się dzieje, ale trzecia część jest dość
spokojna fabularnie, chociaż zdarza się kilka momentów, gdy akcja
przyspiesza. Czytelnik jednak nie nudzi się w trakcie żadnej z nich
– poznaje otaczający świat oczami Diany albo Rajivarka. Narracja
jest prowadzona przez wszystkowiedzącego narratora, ale perspektywa
się zmienia: czasem opowiada on o wydarzeniach toczących się wokół
Trietiakow, a zaraz potem risanorka, ale opisywane wydarzenia się
nie powtarzają, co jest ogromnym plusem.
Na koniec chciałam bardzo podziękować Autorce za zaufanie, jakim
mnie obdarzyła już po raz czwarty. Widać, że Adrianna Biełowiec
wciąż pracuje nad swoim stylem, a jej książki są coraz lepsze.
Czyta się je naprawdę dobrze, a przedstawione wydarzenia potrafią
zainteresować czytelnika. Oby tak dalej! :)
Tytuł: Ognisty pył
Autor: Adrianna Biełowiec
Wydawnictwo: E-bookowo
Liczba stron: 416
Rok wydania: 2019
Nie jestem przekonana do tego rodzaju literatury. Jednak zapewne pozycja znajdzie wielu zwolenników i zwolenniczek. Sam tytuł intrygujący.
OdpowiedzUsuńKażdy ma swoje gusta, wiadomo :)
UsuńCzasami zastanawiam się, po co w ogóle książkach pojawiają się wątki miłosne, skoro i tak są źle prowadzone. Rozumiem, że autorzy chcą dodawać nowych kształtów fabule, pozwolić romantycznym duszom na chwile radosnych chwil, kiedy to bohaterowie zakochują się w sobie i każde ich spotkanie to taki prezent-niespodzianka, ale nie lepiej postawić na przyjaźń i ją lepiej rozbudować?
OdpowiedzUsuńA nad książką jeszcze pomyślę. ;)
Właśnie, wiele razy przyjaźń okazałaby się lepszym rozwiązaniem, przynajmniej pozostawiał czytelnika w lekkiej niepewności, na zasadzie, a może jednak?
UsuńW tej pozycji nie ma wątku miłosnego. Jest tam uczucie przypisane konkretnie do gatunku risanorków, które ma w powieści swoją nazwę w języku obcych, nieznane ludzkości, bo ludzie stoją kilka stopni niżej w skali Kardaszowa.
UsuńZwał jak zwał, sama bohaterka stwierdza, że się zakochała, więc to jednak jest wątek miłosny. Swoją drogą, teraz mi się nasunął zarzut, że przydałoby się dodać przypisy, bo poza jednym, czyli tłumaczącym jednostkę odległości u risanorków, nie ma nic wytłumaczonego. Sama musiałam zajrzeć do internetu, co to jest skala Kardaszowa, a wielu nie będzie się chciało tego robić.
UsuńTu było trochę nawiązań do Hawkinsa i Dänikena, stąd takie kwiatki. To jest właśnie problem wielu książek sf, bardziej tych hard, że nie wiadomo, kto będzie odbiorcą. Obyczajowe czy kryminały raczej zrozumie każdy. Autor fantastyki naukowej może zakłada, że sięgnie jednak po książkę fan sf i potem wychodzą zonki (przypisy są imo męczące, zwłaszcza w wersji elektrowniczej, lepiej wplatać wyjaśnienia w dialogi czy narrację. Strasznie kojarzy mi się to z podręcznikami ze szkoły.). Z drugiej strony gdy za dużo objaśnia, to może być zarzut, że nie traktuje czytelnika jak osobę inteligentną :P Ta skala nie jest rzeczywiście wytłumaczona w powieści, ale słowa z języka risanorków były już objaśnione w często przydługich dialogach.
UsuńChyba Hawkinga?
UsuńObstawiam, że Lockheed chodziło o Hawkinga ;) Chyba, że to jakiś mix Hawkinga z Dawkinsem na przykład :D
UsuńA tak całkiem poważnie - uważam, że takie rzeczy można zawsze elegancko wytłumaczyć właśnie w dialogach albo przemyśleniach postaci, ewentualnie dodać przypis. Jasne, jak tych przypisów robi się więcej na stronie, niż treści, to potrafi wkurzyć. Trzeba znaleźć złoty środek i postawić się w roli czytelnika, zadając sobie pytanie, czy to, co piszemy jest zrozumiałe dla inncyh.
Właśnie nader często występuje ten słynny już Hawkins - jakoś się ludziom nakłada Dawkins z Hawkingiem :D.
UsuńJa nie widzę niczego złego w przypisach. Wręcz przeciwnie - uważam, że to wspaniale, jeśli przy lekturze można się czegoś nauczyć :P
"Chyba Hawkinga?"
UsuńTo smartfon, który wie lepiej ;] Masz rację, przepraszam za niedopatrzenie.
Ach, te inteligentne telefony :D
UsuńAle takie połączenie Hawkinga z Dawkinsem byłoby bardzo interesujące z punktu widzenia naukowego w sumie ;)
Nie słyszałam wcześniej o tej książce... Ale niezbyt chętnie sięgam po polskich autorów :/
OdpowiedzUsuńJeśli obawiasz się wulgaryzmów, cielesności czy seksu, to w książce tego nie ma :) Porusza ona problem aseksualizmu.
UsuńNiektórzy po prostu nie lubią polskich autorów, bo są polscy, a potem jest wielkie zdziwienie, że jednak mamy tak dobrych pisarzy.
UsuńJa mam problem z imionami polskimi w powieściach (także drażnią mnie amerykańskie). Nie wiem skąd się to bierze. Np. w cyklu Kwiat Paproci okropnie brzmiały mi te staropolskie imiona, w tym również Gosia :/ Ale same książki są świetne. Z kategorii lekkie, szybkie i przyjemne. Polecam, jeśli jeszcze nie recenzowałaś.
UsuńMnie już bardziej wkurzają zagraniczne imiona w polskiej scenerii w książkach. Jak widzę, że w Pcimiu Dolnym żyła Dżesika, to na wejściu dostaję dzikiej pary z uszu z wnerwa :D
UsuńJeszcze nigdy nie czytałam niczego z tego gatunku. Powoli przekonuję się do fantastyki, to może do science-fiction też się w końcu przekonam?
OdpowiedzUsuńFantastykę uwielbiam, ale do science-fiction podchodzę jak pies do jeża :D
UsuńNie słyszałam wcześniej o tej książce ale jakoś nie skusze się na nią 😃
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
www.wspolczesnabiblioteka.blogspot.com
Może następnym razem podpowiem coś, co przypadnie Ci bardziej do gustu ;)
UsuńHeh, niezmiernie mnie rozśmieszył opis rozlazłości głównej postaci :D Niemniej z chęcią poczytam co tam u Ziemianki się działo.
OdpowiedzUsuńBo jest rozlazła :D Cieszę się, że Cię zainteresowałam ;)
UsuńNie znam tej autorki, jednak jakoś nie mam ochoty poznać jej twórczości. Ostatnio mam przesyt takich historii i jakoś wole sięgać po coś co naprawdę mnie zainteresuje.
OdpowiedzUsuńJa mam przesyt czytania na blogach recenzji romansów, a ostatnie w 80% na takie się natykam :/
UsuńOstatnio mam tak mało czasu na czytanie, że wolę przeczytać coś, co mnie zainteresuje :-)
OdpowiedzUsuńOj tak, znam problem zbyt małej ilości czasu na czytanie aż za dobrze :D
UsuńJa dopiero niedawno przekonałam się do fantastyki, także może i na science-fiction kiedyś przyjdzie czas :D
OdpowiedzUsuńUściślając science-fiction to jest fantastyka ;) Zapewne miałam na myśli fantasy, czyli smoki, krasnoludy, magów i te de.
Usuńmiałaś*
UsuńWiadomo, o co chodzi ;) Fantastykę samą w sobie lubię, nawet science-fantasy przypadło mi do gustu, ale science-fiction budzi we mnie uczucie lekkiej paniki :D
UsuńJa mam też problem z sf, bo to strasznie rozlazła dziedzina. Nigdy nie wiadomo, czy trafi się na książkę, gdzie ktoś walnie na 20 kartek opis silnika przyszłości, czy będzie o kolesiu z rakiety, który rozbije się na "średniowiecznej" planecie z magią w tle. Rzadko zdarza mi się trafić na książkę sf, która mnie wciągnie.
UsuńPrzepraszam, ale koleś z rakiety na "średniowiecznej" planecie z magią w tle, to po pierwsze moja ukochana seria w polskiej fantastyce, a po drugie, to już coś z pogranicza czyli tzw. science-fantasy ;)
UsuńJeśli chodzi o science-fiction, to trochę bardziej wiem, czego się spodziewać, ale mimo wszystko kojarzy mi się to w dużej mierze z Lemem, którego nie rozumiem po prostu...
Nie słyszałam wcześniej o tej książce, może dlatego, że od powieści science-fiction trzymam się z reguły z daleka :D Dobrze, że ta propozycja stoi na całkiem przyzwoitym poziomie. Opis mnie trochę zaintrygował, jeśli ta historia wpadnie mi w ręce, to na pewno spróbuję się z nią zapoznać :)
OdpowiedzUsuńNa szczęście to nie jest żadne hard sf, które jest naszpikowane hasłami technologicznymi, od takich też się trzymam z daleka :)
UsuńWygląda na interesującą książkę. Może się za nią wezmę w wolnej chwili ;)
OdpowiedzUsuńMiłej lektury życzę, jeśli się zdecydujesz :)
UsuńFanką science-fiction niestety nie jestem. Historie jeszcze z pogranicza fantastyki przeczytam, jednak takich klimatów po prostu nie mogę znieść. Za to są to klimaty mojego taty, jednak on nie lubi czytać książek.
OdpowiedzUsuńGeneralnie ja też się z science-fiction nie kocham, szczególnie z takim w typie Lema. To tutaj jednak jest na tyle lekkie, że nieźle się to czyta :)
UsuńZ jednej strony opis fabuły brzmi naprawdę ciekawie, z drugiej trochę odpychają mnie opisane przez ciebie niedociągnięcia. Tak czy siak dopiszę ją do listy i może kiedyś po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńJeśli już się zdecydujesz, to mam nadzieję, że będzie to miła lektura :)
UsuńLubię takie książki i chętnie tej również dałabym szansę. Zwłaszcza, że jak widzę po komentarzach potrafi rozpętać dyskusję. :)
OdpowiedzUsuńSama jestem zaskoczona, że tu się taka dyskusja rozpętała, ale cieszy mnie to ogromnie z drugiej strony :D
Usuńa zapowiadało się tak ciekawie :-(
OdpowiedzUsuńTo nie jest zła książka, ale do ideału jej sporo brakuje ;)
UsuńChoć lubię science fiction, to jednak nie czuję się do końca zachęcona do sięgnięcia po tę serię, chyba spokojnie poczekam, aż autorka się w pełni rozkręci.
OdpowiedzUsuńTo jest jednotomówka, więc to całkiem niezły i miły przerywnik w tych wszystkich seriach, jakie teraz są wypuszczane przez wydawnictwa.
UsuńPrzebóg! Czyżby romans międzygatunkowy w science-fiction, który nie byłby chłamem? Aż ciężko mi uwierzyć.
OdpowiedzUsuńChociaż w sumie przypominam sobie jeden , w miarę dobry, ale tam to był wątek poboczny. Z czystej ciekawości rzucę okiem, dodałem do listy książek do przeczytania ;)
Zaciekawiłaś mnie. O jaki tytuł Ci chodzi? :) Jeśli nie znam, to też może zerknę.
UsuńCóż, romanse są teraz na topie, niestety często z gwałtami i syndromem Sztokholmskim, co zapoczątkował chyba Grey, jak kiedyś popularne były wampiry i wilkołaki.
Jestem facetem ;). Chodzi mi o "Wojnę wspomaganych" Davida Brina, który ogólnie prezentuje dość dobry poziom. Tam taki romans był wątkiem pobocznym, dużo ważniejsze były działania wojenne. I to partyzantka na planecie, nie w przestrzeni publicznej.
UsuńPoza tą książką, romanse międzygatunkowe w sci-fi kojarzą mi się z ostatnim ściekiem ;)
Za podmianę płci najmocniej przepraszam, a za tytuł dziękuję :) Książki nie znam, dodam do listy.
UsuńNa książkę Brina chętnie też rzucę okiem, zawsze warto spojrzeć na polecany tytuł :) W "Ognistym pyle" jest romans, ale trochę dziwny i jak dla mnie wyskakuje jak Filip z konopi, ale to tylko moje zdanie :D
UsuńSPOILER!!! :)
UsuńTe relacje trochę trwały, bo ponad pół książki, i to wszystko narastało. Jedno drugie ratowało, poznawali się poprzez rozmowy, odkrywali przypadkowo co ich łączy, no i była "kanda", której bohaterka nie rozumiała, uczucie wymyślone na potrzeby powieści.
Ale muszę przyznać, że na sprawach damsko-męskich aż tak dobrze się nie znam, wiele jeszcze przede mną :P Więc może coś źle odbieram.
UsuńTo się zgadza, ale, czytając, jakoś tej chemii nie odczułam między nimi, po prostu nagle się okazało, że się w sobie zakochali... No, ale to moje odczucie.
UsuńNie pamiętam zbyt dużo tytułów z tego gatunku, jakie udało mi się przeczytać - niewiele z nich mnie ciekawi. Ognisty pył wzbudza we mnie sprzeczne emocje, ale jeśli nadarzy się okazja, to czemu by nie. ;)
OdpowiedzUsuńTakie książki, które są dość kontrowersyjne i wzbudzają mieszane uczucia są zawsze najciekawsze ;) I warto je samemu przeczytać, by się dowiedzieć, co o niej sądzić.
UsuńNie wiem co mam myśleć o tej książce. Ciężko mi się do niej przekonać. Miałam tak już natychmiast wiele razy i w końcu kiedy sięgałam po książkę, to byłam zadowolona. Może i tu będzie pdobnie? Kinga
OdpowiedzUsuńKsiążka jest bardzo spoko, taka na dwa wieczory, dość oryginalna, bo skupia się na uczuciach a nie cielesności (jak ktoś pisał wyżej, że nie ma tu seksu i gwałtów). Chociaż momentami jest bardziej na myślenie, bo przesycona jest Hawkingiem i Danikenem. Ciekawie są przedstawione budowa wszechświatów z punktu widzenia obcych (samo miejsce akcji z innymi prawami fizyki i biologii jest fajnie opisane), sens istnienia inteligencji w kosmosie oraz co się dzieje z istotami żywymi po śmierci. W sumie ryzyka nie ma, można przeczytać, jak ktoś lubi te klimaty. Chociaż połączenie rasowego military science fiction z obyczajówką i czymś w rodzaju romansu to ryzykowna mieszanka.
UsuńDość ryzykowna i tu mam wrażenie, że tego military było chyba najmniej... Chociaż zasadniczo sama do końca nie jestem pewna :D
UsuńI nie wiadomo, do kogo są kierowane takie książki. Może się mylę, ale ci od military chyba nie czytają romansów. Ale pewnie znajdą się czytelnicy lubiący skrajności :)
UsuńObawiam się, że faktycznie ktoś, kto czyta military, nie będzie gustował w romansach. Powiem wręcz, że zdziwiłoby mnie, gdyby było odwrotnie :D
UsuńŁo matko co tu się odjepaniło :D Weszłam w sumie by poczytać komentarze, bo sporo ich jak na mało znaną książke. Nie wiem gdzie wy macie tam Danikeny i Hawkingi, chyba wzięliście to z jakiejś recenzji bo dotad o tym nie czytałam. Mam dostęp do książki w abonamencie ale chyba na razie sie wstrzymam, skoro są tam trudniejsze tematy. Na lato wole coś lżejszego.
OdpowiedzUsuńJa też nie wiem, co tu się odjepaniło, takiej dyskusji pod żadną książką nie było :D
UsuńJak tylko zobaczyłam w tytule słowo "altruzim" to od razu pomyślałam sobie o serii Roth "Niezgodna". A już wracając do książki, to póki co nie wiem, czy przeczytam. Nie jestem jakąś wielką fanką tego gatunku. Chociaż może kiedyś, jak nie będę miała co czytać;) zobaczymy.
OdpowiedzUsuń"Niezgodnej" nie czytałam, czytałam tylko "Spętanych przeznaczeniem", ale w sumie trochę to podobne, jak się głębiej zastanowić. :) Ja zdecydowałam się na lekturę w sumie przez ciekawość, no i nie było wcale tak źle. :)
Usuń