Ale tak właściwie, to o co tu chodzi? - recenzja "Miłości do trzech Zuckerbrinów" Wiktora Pielewina

Lubię wyzwania i lubię dziwne książki, bo są dziwne i dzięki temu są interesujące. Lubię to uczucie, kiedy mózg mi niemal wybucha przy lekturze, ale w tym pozytywnym sensie. Ostatnio recenzowałam dla Was Narzeczoną księcia (moje zdanie o niej możecie przeczytać tu) i uznałam ją za najdziwniejszą książkę, jaką do tej pory czytałam. Dobra, jednak nie. Właśnie chciałam Was poinformować, że trafiłam na coś jeszcze dziwniejszego, od czego mój mózg zawrzał, a potem wyparował.

Miłość do trzech Zuckerbrinów to tak dziwny twór, że ciężko jest mi uchwycić jego fabułę. Powieść ma konstrukcję poniekąd szkatułkową – mamy tu historię Kiklopa, kimkolwiek on jest, która jest przeplatana historią równoległego świata i próbą ukazania tego współczesnego świata i jego bolączek. Za pomocą satyry i na fali popularnej gry Angry Birds Pielewin opowiada w dwóch rozdziałach historię próby zabicia króla Wieprza przez tajemnicze Ptaki. Ptaki, które wystrzeliwują ludzi z procy, by trafić tymi żywymi pociskami w swój cel. Trzeci rozdział to historia Kieszy, żyjącego w wirtualnym świecie mężczyzny, który pędzi swoje życie tak, by za bardzo nie wpaść w oczy nikomu, a szczególnie kontrolującej wszystko, nawet myśli i uczucia, władzy.
Okej, dobra. Przeczytałam tę książkę ponad tydzień czy dwa temu i... dalej nie wiem, o czym ona była. Ponoć przedstawiono tu (cytuję z okładki): społeczeństwo Internetu, konsumeryzmu, seksu i... terroryzmu. Jak jeszcze ten terroryzm tu widzę bez problemu w 2/3 tekstu – symbolizują go tajemnicze Ptaki, chcące zabić Kiklopa – tak społeczeństwo Internetu i konsumeryzmu to raptem jedna trzecia powieści i to opierająca się cały czas na historii Kieszy. Nasz narrator, Kiklop, jest odpowiedzialny za naprawianie wszechświata i pilnowanie, by wszystko toczyło się zgodnie z jakimś z góry założonym planem. Nie może wykorzystywać swojej mocy do prywatnych celów, przebywa ciągle w zamknięciu i cały czas wystrzega się przed Ptakami, które pragną go zabić w jakikolwiek sposób.
W tytule pojawia się dziwny zbitek zuckerbrin, który potem przewija się też w tekście. W powieści jest to tajemnicza postać, a właściwie trzy, które sterują światem Kieszy i pełnią w nim boską rolę. Zuckerbrin to tak naprawdę połączenie nazwisk dwóch bodajże najbardziej wpływowych osób w świecie: Marka Zuckerberga, twórcy portalu społecznościowego, bez którego nie wyobrażamy sobie obecnie życia, czyli Facebooka, i Sergeya Brina, współtwórcy najpopularniejszej wyszukiwarki internetowej, Google'a, i prezesa marki Alphabet, spółki matki Google. Takie zbicie tych dwóch nazwisk sprawia, że mityczne zuckerbriny jawią się jako istoty właściwie boskie, kierujące całym Facestopem (tak, tak, podobieństwo do Facebooka nieprzypadkowe), w którym żyje Kiesza. Jego życie to właściwie przechodzenie z aplikacji do aplikacji, niewymagające wysiłku i prób samodzielnego myślenia, które są zresztą tłamszone na wszelkie sposoby.
Szczerze mówiąc, coś, co aż za bardzo rzuciło mi się w oczy z cytowanego tekstu z okładki w tej powieści, to seks. Całość aż nim epatuje i to w sposób wręcz odpychający, odrzucający. Wkurzało mnie to, bo chyba nie o to chodziło tak naprawdę w tej książce, a opisy uprawiania seksu były tak obrzydliwe, szczególnie biorąc pod uwagę wygląd wirtualnej partnerki Kieszy i jej wiek (co aż zahaczało o paragraf), że aż zbierało mi się momentami na wymioty.
Nie rozumiem tej książki i chyba nie zrozumiem twórczości Wiktora Pielewina. Lubię satyrę i groteskę, ale ten poziom, który reprezentuje rosyjski pisarz, jest, niestety, poza moim zasięgiem. Niestety, ta estetyka w ogóle mnie do siebie nie przekonuje. Miałam nadzieję na interesującą i fascynującą lekturę, a ostatecznie rozczarowałam się srodze.



Tytuł: Miłość do trzech Zuckerbrinów

Autor: Wiktor Pielewin

Tłumaczenie: Aleksander Janowski

Wydawnictwo: Psychoskok

Liczba stron: 332

Rok wydania: 2017





Za egzemplarz serdecznie dziękuję:



Komentarze

  1. Tytuł brzmi oryginalnie, jednak po Twojej opinii raczej po nią nie sięgnę. Szkoda czasu, żeby się męczyć

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To, że ja tej książki nie zrozumiałam, nie znaczy, że Ty jej nie zrozumiesz i Tobie się nie spodoba.

      Usuń
  2. Satysfakcjonująco było trafić na wymagającą i wciągającą powieść, angażującą czytelnika w nietuzinkowy sposób, oferującą satyryczne spojrzenie na globalne kierunki współczesnego świata, krytyczne podejście do defektów i skaz tak wyrazistych w społecznej odsłonie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podziwiam Cię, że tyle w niej odkryłaś, dla mnie była zbyt dziwna.

      Usuń
  3. Rany! Też tak czasami mam - że coś czytam i niby rozumiem, ale potem się zastanawiam, o czym, po co i dlaczego... Trudne przypadki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I mózg się grzeje, co nie? No, to właśnie jest taki trudny przypadek :D

      Usuń
  4. Zdecydowanie nie moja tematyka, ale widzę po twojej recenzji, że niczego dobrego nie straciłam tym razem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano, nie tym razem ;) Sama nie wiem, czy cieszę się, że przeczytałam tę książkę, czy żałuję...

      Usuń
  5. I nie żałuję. Dobrze czasami przeczytać jakąś negatywną recenzję. Przynajmniej człowiek sobie ochoty nie robi :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Negatywne recenzje są o tyle dobre, że czasami w natłoku tych pozytywnych odsłaniają wszystkie mankamenty :D

      Usuń
  6. Niestety to nie moje klimaty :(

    OdpowiedzUsuń
  7. Raczej nie skuszę się na tę książkę. W ogóle nie moje klimaty.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja też jakiś czas temu czytałam naprawdę dziwną książkę. Czarna małpa Prilepina. Fabuła była przeplatana wtrąceniami w postaci opowieści w różnym stylu. Sama fabuła przypominała kłębek, bo nie wiedziałam dokąd zmierza i skąd pochodzi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matko, już sam Twój opis fabuły mózg mi zgrzał, a co by było przy książce? :D

      Usuń
  9. Lubię dziwne książki, ale wszytko z umiarem. W tej autor przekroczył granice "dziwności", dlatego raczej po nią nie sięgnę.
    Pozdrawiam, Klaudia z bloga http://czytaniejestmagiczne.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Granice dziwności w tej książce to zostały przekroczone tyle razy, że nawet nie zliczyłam.

      Usuń
  10. Brzmi bardzo ciekawie, szkoda, że wyszło tak kiepsko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapowiadało się bardzo interesująco, ostatecznie jednak doszłam do wniosku, że nie było aż tak dobrze...

      Usuń
  11. Dobrze, że przeczytałam tą recenzję zanim sięgnęłam po książkę. Spodziewałam się po niej czegoś więcej.

    OdpowiedzUsuń
  12. Szkoda, że książka Ci nie podeszła. Ja zdecydowanie sobie ją odpuszczę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami warto przeczytać coś, co człowiekowi nie podejdzie, żeby docenić inne książki ;)

      Usuń
  13. Na początku myślałam, że tytuł rzeczywiście zawiera nazwisko Zuckerberg, ale potem zdałam sobie sprawę, że się pomyliłam, choć jak widzę, już po przeczytaniu tej recenzji, jednak chodziło o tego pana. :P Też lubię jak książka mnie pozytywnie zaskoczy i zrobi taki pozytywny mętlik w głowie, ale wydaje mi się, że i w moim przypadku nie będzie to miało miejsca przy czytaniu tej pozycji, więc spasuję. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie stanowczo to nie był pozytywny mętlik w głowie, wręcz przeciwnie...

      Usuń
  14. Tak sobie czytam i czytam Twoją opinię, wyczytuję coś, co uświadamia mnie w tym, że zdecydowanie absurd goni absurd, który jest poganiany przez absurd pilnowany przez absurd, i już się uśmiecham, że skoro jest tutaj tyle abstrakcyjnych cudów, to może to coś dla mnie. A wtedy dotarłam do wątku o seksie, gdzie wspomniałaś, że był ukazany w obrzydliwy, odpychający niczym kleszcze i jeszcze panoszy się jak mało kto, stwierdziłam, iż może ja oddalę się szybkim krokiem od tego... czegoś... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem tak - ja miałam takie wrażenie. Może mylne, albo zwróciłam uwagę na coś bardziej niż inni, wiesz, jak to jest z interpretacjami książek ;) Może jednak się skusisz, co? :)

      Usuń
  15. Mi wystarczyło nazwiko autora. Widziałam już wszystko. 🙈 a gdy przeczytałam twoją recenzje, tylko utwierdzilam się w swojej opinii. Kinga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słyszałam, że "Generation P" nie jest najgorsze, ale "Miłość..." do mnie totalnie nie dotarła. :)

      Usuń
  16. Czytając już jej opis na stronie czułam, że nie jest ona dla mnie. Twoja recenzja mnie w tym upewniła. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami dobrze jest przeczytać dziwną książkę, żeby wiedzieć, co jednak jest w moim stylu :D

      Usuń
  17. Nie przepadam za dziwnymi książkami więc to nie dla mnie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja doszłam do wniosku, że dziwne książki nie są aż takie złe, ale niektóre są zbyt dziwne...

      Usuń
  18. Wydaje mi się, że ta książka jest zbyt dziwna nawet dla mnie ;p
    Mam wrażenie, że nawet gdybym spróbowała po nią sięgnąć to nie wiedziałabym co tak właściwie czytam, więc tym razem chyba sobie odpuszczę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zasadniczo też cały czas czułam, że nie wiem, o czym czytam... W ogóle nie załapałam tej książki.

      Usuń
  19. Niestety nic mnie do tej książki nie przekonuje. Tak naprawdę napisanie dobrej satyry jest wielką sztuką. Szkoda, że autorowi nie udało się tego dokonać w taki sposób, aby zrobić na czytelniku dobre wrażenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również nie czuję się w ogóle zaintrygowana. Ta wzmianka o Angry Birds totalnie mnie zaskoczyła:D kto mógł na to wpaść...

      Usuń
    2. Tylko Rosjanin mógł wpaść na coś takiego, serio. :D Po lekturze dwóch książek Pielewina doszłam do wniosku, że jednak mi nie po drodze z tym autorem. :)

      Usuń
  20. Widziałam ją gdzieś z możliwością do recenzji, ale tak szczerze mówiąc, w ogóle nie przekonała mnie okładka. Teraz widzę, że nic takiego nie straciłam :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okładka jeszcze nie jest najgorsza, ale środek ryje mózgownicę. :D

      Usuń
  21. Już wiem czego unikać, całkowicie zdaję się na Twój gust i na Twoją opinię i będę obchodzić tę książkę szerokim łukiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko, żeby potem na mnie nie było, że dobrą lekturę przegapiłaś :P

      Usuń
  22. Bardzo ciekawa recenzja. Zdecydowanie coś takiego trafia w moje gusta i zachęca do lektury. Teraz mam długą listę zaległości, ale może kupię przy następnych zakupach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To życzę powodzenia, może Tobie się bardziej spodoba, niż mi. :)

      Usuń

Prześlij komentarz