Tym razem aż tak nie bolało – recenzja "S.N.U.F.F." Wiktora Pielewina
Drugie spotkanie z rosyjskim, współczesnym pisarzem wypadło nieco
lepiej niż pierwsze. Jeśli zaglądacie do mnie od czasu do czasu,
to wiecie, że jego Miłość do trzech Zuckerbrinów kompletnie
nie przypadła mi do gustu (więcej szczegółów tutaj).
Stwierdziłam, że co mi szkodzi, spróbować jeszcze jednej książki
Pielewina, jeśli i tym razem się nie dogadamy, to odpuszczę... No
i jak było? A to przeczytacie już dalej.
Tym razem pisarz opowiada nam historię Damilola Karpowa, mieszkańca
Bizancjum / Big Biza, i Orka / Urka, Gryma. W porównaniu do Miłości
do trzech Zuckerbrinów, tutaj mamy zarysowaną fabułę (co
prawda, jest jej niewiele, ale jest) i jakoś bardziej trzyma się to
wszystko całości, jak dla mnie. Bizancjum, czy też Big Biz, to
świat najnowocześniejszych technologii, utworzony w wielkiej,
sztucznej bańce unoszącej się w powietrzu, ale przytwierdzonej do
powierzchni ziemi. Pod nią mieści się państwo Urka – zacofana
kraina, której mieszkańcy nie mają dostępu do technologii
posiadanych przez Big Biz. Mniej więcej co cztery lata wybucha wojna
(zazwyczaj jednodniowa) między Urkami a Bizancjum – w książce ma
miejsce wojna nr 221. Jej wynik bywa różny, ale zawsze ma ona
miejsce na terenie Orkowej Sławy, wielkiego kręgu, ogrodzonego
murem od reszty państwa, z kopcem w centrum, na którym powiewa
flaga zwycięzcy.
Damilola to zawodowy kamerzysta – posiada latającą kamerę z
mnóstwem dodatkowym udogodnień (w tym wyrzutnią rakiet) i dzięki
niej kręci SNUFFy, czyli Special Newsreel / Universal Feature Film.
To krótkie, brutalne filmiki bez cenzury, pokazujące powody wybuchu
wojny i jej przebieg. Oczywiście, te, które pokazują to, co
przyczyniło się do wybuchu walk, są specjalnie spreparowane, a
Orkowie zostali na nich celowo sprowokowani do jakiegoś szczególnie
okrutnego i bestialskiego czynu. Pielewin, pokazując świat Big Biza
i to, jak jego mieszkańcy są zapatrzeni w ekrany monitorów (czy
też manitu, jak tutaj są nazywane te urządzenia elektroniczne),
demaskuje społeczeństwo uzależnione od mass-mediów. Ślepo
wierzymy w to, co pokazują nam w telewizji, Internecie, czy mediach
społecznościowych, bez odrobiny krytyki przyjmujemy to, co jest tam
serwowane. Bezmyślnie, nawet nie zastanawiając się, podajemy dalej
fake newsy i pomagamy im rozprzestrzenić się na cały świat.
Pielewin po raz kolejny roztrząsa tutaj na wszystkie strony świat
seksu. Damilola jest właścicielem sury – to elektroniczna wersja
kobiety, z tym, że można ją zaprojektować i zaprogramować tak,
jak jej przyszły posiadacz zapragnie. Sura Damiloly to młodziutka
dziewczyna, ustawiona na największą suczowatość i uwodzenie –
przez co bawi się mężczyzną, jak tylko zapragnie. Nie rozumiałam
tej chorej relacji, a wiek sury, tak jak wiek aplikacji prowadzącej
Kieszę po Facestopie w Miłości do trzech Zuckerbrinów
nasuwa mi podejrzenie o skłonności bohaterów do pedofilii. Z
drugiej strony mamy w S.N.U.F.F. ukazanie wieku
dopuszczającego do seksu na poziomie czterdziestu kilku lat, więc
dla ludzi już nie najmłodszych. Pokazano tu też mniejszości
seksualne, a znamienne jest stwierdzenie, że brak równości między
nimi wynika z tego, że każda ma swoje problemy. Pielewin nie boi
się krytykować społeczeństwa, nie ma dla niego największych
świętości – obrywa się tu wszystkim po równo (feministkom,
mniejszościom, etc.). I to chyba jest najlepsze w tej powieści.
S.N.U.F.F. to nie
najłatwiejsza powieść, ale dużo bardziej zrozumiała i
przyswajalna niż Miłość do trzech Zuckerbrinów.
To wizjonerskie przedstawienie naszej przyszłości, w której
informacja będzie rządzić nami teraz bardziej niż obecnie, a
myślenie nie będzie już potrzebne. To krytyka społeczeństwa,
które bez mrugnięcia okiem przyswaja wszystko, co serwują mu mass
media, nie próbując nawet zastanowić się nad tym, co widzi. I
chociaż ja już wiem, że z Pielewinem się nie pokocham, to
doceniam jego pomysł na pisanie, a Wam życzę, żebyście odnaleźli
coś ciekawego w lekturze jego książek.
Tytuł: S.N.U.F.F.
Autor: Wiktor Pielewin
Tłumaczenie: Aleksander Janowski
Wydawnictwo: Psychoskok
Liczba stron: 438
Rok wydania: 2018
Nie miałam jeszcze styczności z twórczością tego autora i jak na razie nie przekonałam jak i żadna jego książka nie zaciekawiła mnie na tyle, by po nią sięgnąć.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Na książki Pielewina trzeba mieć nastrój, bo są naprawdę specyficzne.
UsuńMyślę, że książka mogłaby mnie zainteresować. Lubię takie społeczne rozważania, dokąd dążymy. Czy będzie to lepsze społeczeństwo czy może samozagłada...
OdpowiedzUsuńTa książka da Ci sporo materiału do myślenia na takie tematy.
UsuńGratuluje autorowi wyobraźni ale to książka zupełnie nie dla mnie nie lubię czytać o wymyślonych światach
OdpowiedzUsuńTutaj mamy raczej świat alternatywny do naszego, ale wiadomo, że każdy lubi coś innego ;)
UsuńFabuła niestety do mnie nie przemawia. To nie mój klimat, więc raczej podziękuję
OdpowiedzUsuńKsiążka jest dość specyficzna i raczej mało komu przypasuje :)
UsuńPo literaturę rosyjską sięgam stanowczo zbyt rzadko. Właściwie tylko Dostojewski. Muszę to zmienić. To jest mój plan... może nie na ten rok, ale na kolejny. Tę książkę gdzieś sobie zaznaczę.
OdpowiedzUsuńJa mam za sobą oprócz Dostojowskiego jeszcze Tołstoja, no i teraz Pielewina. I planuję jeszcze kilku innych autorów w przyszłości ;) A, i Siemionową z fantastyki! :D
UsuńA ja chętnie sięgnę po książkę, lubię obracać się w takich klimatach. :)
OdpowiedzUsuńTaka tematycznie i formą twórczość bardzo mi odpowiada, to trzeba po prostu lubić. :)
UsuńFaktycznie, tego typu formę i tematykę trzeba lubić, rzadko komu ona odpowiada :)
UsuńNie słyszałam o tym autorze ani jego książkach, jednak jak na razie nie zamierzam tego zmienić bo mam za dużo książek do przeczytania ;)
OdpowiedzUsuńZnam to z autopsji ;)
UsuńRecenzja jest w pełni pozytywna, świat przedstawiony - bogaty i skomplikowany. Zatem dlaczego tak niska ocena?
OdpowiedzUsuńBo jednak nie do końca pojęłam tę książkę i dość ciężko mi się czytało. To nie mój typ literatury, działa Pielewina :)
UsuńZawsze można sobie odpuścić, jak to nie te klimaty ;)
UsuńTeoretycznie tak, ale mam świętą zasadę, że nawet jeśli książka mi się nie podoba, to czytam ją do końca, żeby móc uczciwie ocenić. :)
UsuńFakt, jak się recenzuje, to by wypadało. Czytelnicy mają tu łatwiej, bo mogą przerwać po 40 stronach.
UsuńAno, właśnie. Taka jest niestety prawda i dlatego musiałam przebrnąć przez tę książkę do końca. :)
UsuńNie czytałam książek tego autora. I raczej się nie skuszę. Nie moje klimaty
OdpowiedzUsuńJa już wiem teraz na 100%, że moje też nie.
UsuńOdważna jesteś :D Rzadko sięgam po powieści autorów, jeśli nasze pierwsze spotkanie było słabe ;)
OdpowiedzUsuńPo prostu lubię dawać autorom drugą szansę, bo może mnie czymś zaskoczą. :)
UsuńNigdy nie sięgam po pozycję autorów, których książka wcześniejsza mi sie nie podobała, więc podziwiam twoją zawziętość. Niestety ten tytuł sobie odpuszczę. Po twojej opini zdecydowanie chwycę za coś innego ;)
OdpowiedzUsuńCzęsto tak robię, żeby uczciwie stwierdzić, że faktycznie ten autor mi nie pasuje. Po jednej pozycji czasami ciężko to stwierdzić, bo a nóż-widelec autor miał akurat spadek formy? :)
UsuńOstatnio czytałam bardzo pozytywną opinie na temat tej książki. Wtedy nie byłam nią zainteresowana, a po Twojej recenzji jestem wręcz zniechęcona. Książka totalnie nie jest dla mnie, więc nawet nie będę po nią sięgać.
OdpowiedzUsuńTo, że mnie ta książka nie przypadła do gustu, nie oznacza, że nie spodoba się Tobie, pamiętaj o tym. :)
UsuńPodziwiam powrót do pisarza, bo ja mam jakąś wewnętrzną blokadę i jeśli raz mi nie podpasowało, to mam potem problem by sięgnąć po coś nowego.
OdpowiedzUsuńLubię dawać drugą szansę. :)
UsuńTo była pierwsza i zapewne ostatnia książka Pielewina jaką przeczytałam. Totalnie mózg mi przy niej wyparował. Do dziś nie wiem jak to się stało, że dotrwałam do końca. Kinga
OdpowiedzUsuńPrzy tej jeszcze nie było tak źle, jak przy "Miłości do trzech Zuckerbrinów", uwierz mi. :)
UsuńDobrze, że jej nie brałam. To nie są książki dla mnie :D
OdpowiedzUsuńJa zaryzykowałam i cóż... Sparzyłam się, takie życie. :D
Usuńnie dorastacie, kochani...czytajcie dalej o wiedźminach i księżniczkach...powodzenia
OdpowiedzUsuńAnonimowy Ktosiu, masz rację. Ty jesteś tak bardzo dorosły, że aż się nie podpisałeś.
UsuńWidzę, że nie jest najlepiej. A szkoda, bo zaciekawiła mnie okładka ta książka. Widocznie rzeczywiście nie należy oceniać książki po okładce.
OdpowiedzUsuńNigdy nie należy oceniać książki po okładce, chociaż czasami jedno idzie w parze z drugim. :)
UsuńHmm... Też mnie właśnie zdziwiło, skąd taka niska ocena, skoro w jakimś stopniu wyrażasz się pozytywnie o książce, gdzie wyraźnie zaznaczasz, iż jest znacznie lepsza od tej poprzedniej. Zapoznałam się z Twoją odpowiedzią do tej kwestii, ale to i tak wydaje mi się nieco zaniżona. Może zamalujesz połówkę trzeciego żołędzia? Wtedy będzie takie pół na pół, gdzie z jednej strony jest lepiej, ale z drugiej dalej widać, że czegoś brakuje? Taka drobna sugestia, nie trzeba na nią zwracać uwagi. ^^
OdpowiedzUsuńA co do książki, to akurat tę mam na uwadze.
Sama się ciężko zastanawiałam nad tą oceną, bo pełne trzy to za dużo, a dwa to za mało... Chyba faktycznie będę musiała się zastanowić nad tymi połówkami w ocenach, bo te pełne są czasami trochę mylące. :)
UsuńSwojego czasu ta książka była bardzo popularna, nawet miałam ją kupić. Ale widzę, że dobrze, że tego nie zrobiłam. Uważam, że niepotrzebnie straciłabym pieniądze.
OdpowiedzUsuńWiesz, że to mnie się nie podobała, nie znaczy, że Tobie nie przypadnie do gustu - ilu czytelników, tyle opinii, wiesz jak to jest ;)
Usuńkuźwa...nie chodzi i o wasze marne gusta...Pielewin nie pisze by wam trafić w guściki...do niego trzeba dorastać
OdpowiedzUsuńCzłowieku, wyhamuj trochę. To, że mi się Pielewin nie podobał, nie znaczy wcale, że mam marny gust i guścik. Odrobinę szacunku i kultury wobec innych.
Usuń