Głodne Słońce. Dymiące zwierciadło – Wojciech Zembaty

Zarówno w naszej, jak i zagranicznej fantastyce epoki europejskiego średniowiecza i renesansu zostały już wyeksploatowane chyba do granic możliwości. Z naciskiem na pochodzenie europejskie materiału źródłowego. Dlatego wielkie zaciekawienie wzbudziła we mnie dylogia Wojciecha Zembatego, która została osadzona w świecie Ameryki Południowej i oparta o kulturę quasi Inków i Majów.

Recenzja pierwszego tomu dylogii Wojciecha Zembatego Głodne Słońce. Dymiące zwierciadło wyd. Powergraph

Hiszpanie nigdy nie podbili Azteków i Inków. Europejczyków dopadła nieznana Klątwa, choroba, która zdziesiątkowała ludzi i zwierzęta, pozostawiając żywych tylko rdzennych mieszkańców tych terenów. Mezoameryka wciąż jest zamieszkana przez pomniejsze grupy etniczne, jak np. Kruzów, którzy wierzą w jednego, ukrzyżowanego boga. Podbili oni okoliczne ludy, tworząc tzw. Odrodzone Przymierze. Wśród podbitych jest Pęcherz, członek podbitego plemienia Druazzich, dawny, nieustraszony wojownik, teraz siedzący w domu z żoną i przybranym synem, Haranem. Młodzieniec jest zamknięty w sobie, milczący i jest odludkiem, który nie do końca potrafi się odnaleźć w tym świecie. Ostatecznie trafia do Dołów, kopalni tajemniczej substancji zwanej braazatalem, w której giną masowo ludzie zabijani przez tajemnicze potwory z głębin ziemi. A na jej powierzchni tlatoani Odrodzonego Przymierza, Quinatzin, planuje podbój kilku ostatnich krain i obalenie Szurukana, Czerwonego Kapłana. Wygląda jednak na to, że nie wszystko pójdzie tak łatwo i prosto, jakby się wydawało na pierwszy rzut oka.

Nie ma to jak mord albo dwa, aby usprawnić motywację w zespole.

Pierwszy tom dylogii, a od razu zostajemy wrzuceni na głęboką wodę. Trafiamy w sam środek alternatywnej Ameryki Południowej, której nie podbili Hiszpanie, i gdzie wciąż niepodzielnie panują ludy podobne do Azteków, Majów i Inków. Autor bardzo wiernie odwzorował klimat tej kultury, jej brutalność i to, jak cały tamtejszy świat wprost spływał krwią. Nie brakuje tutaj scen mordów i bardzo dosadnych opisów, więc od razu odradzam tę książkę osobom o słabszych nerwach i żołądkach. Chociaż Zembaty wywarł na mnie ogromne wrażenie swoją znajomością realiów Mezoameryki, to wpadł w pułapkę swojej europejskości, że tak to określę. Chodzi mi o słownictwo, którego używa, a które trąci znanym nam średniowieczem – czytanie o rycerzach czy szkołach rycerskich albo szlachcie w Ameryce Południowej brzmi dość dziwnie i początkowo kłuło mnie to w oczy.

Szukaj wolności w tym, co możesz zmienić, a nie w tym, co leży poza twoim zasięgiem.

Fabuła jest prowadzona jednocześnie z perspektywy kilku bohaterów. A zatem mamy tutaj linię, która należy do Quinatzina, tlatoaniego Odrodzonego Przymierza, czyli świeckiego przywódcy tego związku różnych plemion. Planuje on kolejną wojnę z odwiecznym wrogiem Kruzów, czyli Tlaszkalą, ale zamierza do niej podejść inaczej niż jego poprzednicy. Jednocześnie zamierza obalić Czerwonego Kapłana Szurukana, który dzierży władzę niemal równą tej tlatoaniego i może mu bardzo namieszać w jego planach. Drugim bohaterem jest Tennok, mazgajowaty książę i potomek rodu Turkusowej Włóczni. Chłopak boi się panicznie ojca, Maczuraia, który słynie ze swojego okrucieństwa i brutalności, i który traktuje swojego syna z pogardą i odrazą Z losami Tennoka splata się ścieżka Harana, dziwnego odludka, który od dzieciństwa był inny niż cała reszta jego przyjaciół i Druazzich, którymi był otoczony. Na skutek knowań wroga trafia do Dołów, skąd już nikt żywy nie wychodzi... Oprócz niego. Dla wszystkich czytelniczek też się coś znajdzie – Citlali, młodziutka dziewczyna mieszkająca na dworze, która chce być inna niż otaczające ją kobiety i dlatego decyduje się wstąpić na drogę szpiega. I na koniec jest jeszcze Tlaszkalańczyk, Szaratanga, bohater narodowy zwany Lwem Labiryntu. Z jednej strony honorowy i pełen odwagi dowódca wojsk, który obronił Tlaszkalę przed Kruzami i który z pełną świadomością swoich czynów postanawia poświęcić się w imię racji stanu, a z drugiej wiarołomny mąż, który ma romans z żoną władcy i nie potrafi go przerwać.

Żaden bóg nie załatwi tego za ciebie. Przecież mówię, że światło jest tu. Pozwala nam trzymać kierunek. Jest jak łańcuch, który utrzymuje człowieka przy zdrowych zmysłach.

Bohaterowie to kolejny, obok realiów kulturowych, mocny punkt powieści. Żaden z nich nie jest czarno-biały, każdy ma większe lub mniejsze grzeszki na sumieniu. Każdy z nich jest również osobnym portretem psychologicznym, który zapada w pamięć czytelnika. Usiłują osiągnąć swoje cele, być szczęśliwi, bądź, po prostu, przeżyć, ale żadne z nich nie jest miałkie i bez charakteru, a w takim mrowiu postaci należy to docenić, bo nie jest łatwe stworzenie tak wyróżniających się jednostek.

Jeżeli już masz wdepnąć w gówno, to najlepiej własne, podpowiedział mu wewnętrzny głos, w którym z trudem rozpoznał maskowaną panikę.

Spytacie, gdzie tu fantastyka? Pomijając to, że tak naprawdę całość to historia alternatywna, to mamy tu jeszcze tajemniczy braazatal. Dziwną substancję, wydobywaną w Dołach, która działa jak narkotyk i obdarza wizjami tych, którzy ją biorą, ale jednocześnie może służyć też jako odpowiednik prochu do broni zostawionej po Klątwie przez białych ludzi, zwanych przez Kruzów Dobroczyńcami. Oprócz tego są jeszcze dziwne i przerażające potwory zamieszkujące Doły, które żywią się braazatalem, a które, ośmielone, wychodzą coraz częściej na powierzchnię ziemi i mordują ludzi.

Umrzeć w południe, a nie w szarym zmierzchu. W rozkwicie urody i sił. Zająć się jasnym płomieniem i zachować w sercach bogów... jak pieczęć odciśnięta w lawie. Jak kwiat uwieczniony na fresku. To piękne.

Głodne Słońce. Dymiące zwierciadło to napisana z rozmachem powieść fantasy, która porywa już od pierwszych stron. Rozbudowany świat przedstawiony, opisujący fascynującą kulturę Ameryki Południowej, do tego skomplikowani bohaterowie i intrygi polityczne składają się na historię, której łatwo nie zapomnicie. Opowieść jest brutalna, krwista i nie brakuje w niej naprawdę mocnych momentów, ale to sprawia, że jest jeszcze bardziej wiarygodna – wszak wszyscy wiemy, że Inkowie czy Aztekowie ludami pokojowo nastawionymi nie byli, a ich bogowie wymagali ofiar z ludzi do uzyskania swojej przychylności. Jeśli macie ochotę na coś innego od quasi średniowiecznych historii fantasy – sięgajcie śmiało, ta powieść powinna Wam przypaść do gustu.

Wszystkie cytaty pochodzą z książki Głodne Słońce. Dymiące zwierciadło Wojciecha Zembatego


5/5
Tytuł: Głodne Słońce. Dymiące zwierciadło

Autor: Wojciech Zembaty

Cykl: Głodne Słońce, tom I; Fantastyka z Plusem

Wydawnictwo: Powergraph

Liczba stron: 538

Rok wydania: 2016
Recenzja pierwszego tomu dylogii Wojciecha Zembatego Głodne Słońce. Dymiące zwierciadło wyd. Powergraph

Komentarze

  1. Powiem Ci, że czuję się zaintrygowana tą książką, bo to może być coś bardzo w moich klimatach. Zatem zapisałam już sobie tytuł i sięgnę jak tylko będę miała szansę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetna książka. Acz: Mezoameryka to nie Am. Pd., lecz Pn. i raczej bez Inków (ci są tylko wzmiankowani, jako lud żyjący daleko na południu pod rządami żyjących mumii) - Mezoameryka to Majowie, Aztekowie i inne ludy.

    Uważam, że brak Żuławi dla Zembatego jest niesprawiedliwością. Sam nie wiem czemu "Głodne Słońce" nie zyskało należytego rozgłosu i zainteresowania.

    Mam nadzieję, że Zembaty się nie zniechęcił, bo chciałbym odwiedzić właśnie Andy (Inków) i Stary Świat wg jego pomysłów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, coś tak czułam, że jakiś błąd w tym tekście znajdziesz... :P
      Też twierdzę, że Głodne Słońce jest stanowczo zbyt niedocenione. Dużo gorsze książki zyskują większy rozgłos, a brak sławy tej dylogii jest naprawdę zdumiewający.
      Trzymam kciuki, by autor napisał jeszcze coś w tej konwencji, bo wtedy będę gnała jak dzika, żeby przeczytać.

      Usuń
  3. Bardzo ciekawią mnie te nawiązania do kultury Inków i Majów. Faktycznie, niewielu autorów sięga po takie motywy i wątki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A szkoda, bo ile można czytać fantastykę osadzoną w europejskim średniowieczu? Głodne Słońce to taki powiew świeżości na polskim rynku i mam nadzieję, że sam autor jeszcze zabierze nas w ten świat.

      Usuń
  4. Znakomicie napisana książka, też u siebie polecałam, warto czytać takie oryginalne historie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, stanowczo! Właśnie Twoja opinia przekonała mnie ostatecznie, by sięgnąć po ten tytuł. :)

      Usuń
    2. Bardzo mnie to cieszy, bo to jedna z tych książek, o których nie było za głośno, a ma po prostu znakomity pomysł! Polecamy zatem ramię w ramię :)

      Usuń
  5. Good point o tych rycerzach, nie zwróciłam na to uwagi. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest tak mały szczegół, że faktycznie może umknąć, ale jakoś tak zazgrzytało mi przy tych rycerzach w trakcie lektury. ;)

      Usuń
  6. Cieszy mnie Twoja wysoka ocena, bo sama jestem zainteresowana tą książką. Z chęcią przeczytam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Sam zarys fabuły bardzo ciekawie wygląda. Cieszę się, że Tobie się spodobała, z chęcią zamówię!

    OdpowiedzUsuń
  8. Wygląda na bardzo ciekawą lekturę!

    OdpowiedzUsuń
  9. Wakacje to u mnie czas nadrabiania zaległosci, więc z chęcią poczytam proponowane przez Ciebie książki

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz