W kosmosie też da się wybudować sobie nowy dom! - recenzja "Pierścienia" Larry'ego Nivena
Na fali mojej fascynacji gatunkiem science-fiction i próbą
oswojenia się z nim, coraz częściej i chętniej sięgam po książki
z tego nurtu. Na razie są to spotkania o różnym stopniu
zafascynowania, raczej podchodzę do kolejnych tytułów sceptycznie.
Póki co jednak nie zraziłam się po raz kolejny do science-fiction,
a to chyba dobry sygnał, prawda? Dlatego też zachęcona pozytywnymi
opiniami, zdecydowałam się na lekturę pierwszego tomu cyklu
Pierścień o tym samym tytule od Larry'ego Nivena.
Louis Wu obchodzi swoje dwusetne urodziny. Dopada go przy tej okazji
zmęczenie życiem i stara się odnaleźć w nim jakiś sens.
Podróżując kabinami transferowymi, przemierza chwilowo świat,
przeciągając tak długo, jak się da, dobę swoich urodzin, by
odpowiednio je uczcić. W końcu trafia przypadkiem na kosmitę –
lalecznika Piersona. Najinteligentniejsze stworzenie w kosmosie, a
jednocześnie najtchórzliwsze, chce namówić na wyprawę w kosmos
Louisa, człowieka. Do tego udaje mu się na tę podróż kzina
(stworzenie podobne do przerośniętego i chodzącego na dwóch
nogach kota), który jest nadmiernie wręcz agresywny i honorowy, a
także Teela, obdarzona wprost niesamowitym szczęściem. Cała
czwórka wyrusza w podróż przez kosmos do Pierścienia –
sztucznego tworu, trzy miliony razy większego od Ziemi, który
wybudowała bliżej nieznana rasa tzw. Inżynierów. Idealny okrąg z
własnym słońcem i grawitacją oraz atmosferą zbliżoną do
ziemskiej, a także z wysokimi barierami, które chronią przed
promieniowaniem kosmicznym, wydaje się idealnym miejscem do
zamieszkania zarówno przez Ziemian, jak i przez laleczniki. Czy
jednak zamieszkujący tam autochtoni będą przyjaźnie nastawieni
wobec przyjezdnych?
Nie da się ukryć, że pd przykrywką pełnej akcji i przygód
opowieści z gatunku science-fiction, Larry Niven porusza kilka
ważnych tematów. Pogoń za nieśmiertelnością, której ofiarą
jest Louis Wu, skutkuje zniechęceniem do życia i utratą radości z
drobnych przyjemności. Louis jest zblazowany i już mało co go
cieszy. Zamiast tego czuje się wiecznie zmęczony i nieustannie
stara się znaleźć nowy bodziec do życia. Tym razem staje się nim
właśnie wyprawa na nieznany nikomu i tajemniczy Pierścień. Cała
historia ma też jeszcze jedno dno – na skutek wydarzeń okazuje
się, że laleczniki ingerowały w ludzką pulę genetyczną na
Ziemi, chcąc stworzyć idealnego szczęśliwca. Niven zastanawia
się, czy i jak bardzo modyfikowanie genów jest etyczne. Rozważania
na ten temat to dość istotna część powieści i zostawia
czytelnika z milionem pytań.
Autor wprowadza nas w świat, gdzie Ziemia, jaką znają bohaterowie,
nie przypomina tej, po jakiej obecnie stąpamy. Zaawansowana
technologia ułatwiająca ludziom życie (ludzie przestali odczuwać
ból) i wydłużająca je, odmieniła niemal całkowicie znany nam
świat. Ziemia jest przeludniona, niczym dziwnym są podróże w
kosmos, dostępne niemal tak, jak dzisiaj są dostępne loty
samolotem. Poza tym ludzie żyją w świecie, gdzie muszą
koegzystować z innymi rasami, jak chociażby kzinowie czy laleczniki
Piersona. Nie zmieniło to jednak ludzkiej natury, wciąż jesteśmy
tak samo nietolerancyjni wobec innych, czasami wręcz ksenofobiczni.
To trochę smutna prognoza na przyszłość – natura ludzka mimo
postępu technologicznego nic się nie zmieniła, co jest
przygnębiające.
Nie było mi łatwo wgryźć się w
historię. Styl autora jest dość przyciężki, nie czyta się tego
lekko. Ponadto pojawia się tu mnóstwo technicznego, naukowego
słownictwa, co znacznie utrudnia lekturę. Może nie jest to poziom
technologii z Lema, ale mimo wszystko do najłatwiejszych nie należy
i tu chyba leżał mój największy problem z czytaniem Pierścienia.
Poza tym przeszkadzało mi to, jak autor przedstawiał kobiety w
swojej historii. Głupiutka i naiwna Teela, a także kobiety, które
pojawiają się na Pierścieniu, niewiele wnoszą do historii. To
raczej wentyle bezpieczeństwa, umożliwiające mężczyznom
rozładowanie seksualnego napięcia i w takiej właśnie roli chyba
widzi Larry Niven wszystkie kobiety na świecie. Zdaję sobie sprawę,
że powieść powstawała na przełomie lat 60. i 70. ubiegłego
wieku, więc przymknęłam na tę kwestię oko, mimo wszystko jednak
drażniła mnie niczym koci żwirek w bucie.
Pierścień to dobrze
napisany pierwszy tom serii. Nie jest może specjalnie odkrywczy i
nie wywołuje wielkiego efektu wow, ale potrafi zainteresować i
wciągnąć swoją fabułą. Zapewni każdemu czytelnikowi długie
godziny rozrywki w ciemne, jesienne wieczory.
Tytuł: Pierścień
Autor: Larry Niven
Tłumaczenie: Arkadiusz Nakoniecznik
Cykl: Pierścień, tom I
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Liczba stron: 426
Rok wydania: 2019
Ja mam skomplikowaną relację z fantasy. Częściej nie kupuję tych treści niż kupuję ale mam swoje perełki.
OdpowiedzUsuńA ja bardzo lubię Lema i jakoś tak nie trafiłam jak dotąd na coś ciekawszego...
UsuńZapowiadało się bardzo interesująco. Ja z science fiction many swoje momenty, ale chyba po te pozycję nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńJa rzadko sięgam po książki o podobnej tematyce, więc tym razem też odpuszczę.
UsuńJakoś nie przepadam za książkami fantasy. Raczej sobie ja odpuszczę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam 😀
www.wspolczesnabiblioteka.blogspot.com
Lubię książki fantasy ale nie koniecznie o kosmosie
OdpowiedzUsuńLubię książki z gatunku science fiction, więc może za jakiś czas przeczytam i ,,Pierścień".
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Szkoda, że science fiction lubię tylko na ekranie :) w książkach jakoś nie potrafię się skupić na świecie przedstawionym
OdpowiedzUsuńO, jak fajnie, że napisałaś o Pierścieniu, bo trochę jest jednak cicho o tej książce. Rzadko trafiam na jakieś opinie o niej. Ogółem mam w planach, bo chcę trochę wzbogadzić swój zbiór sf na półce, poza tym jestem bardzo ciekawa tej historii. I się zastanawiam, czy ten motyw kreacji żeńskich postaci to nie celowy zabieg, bo skoro jest motyw dążenia do nieśmiertelności i przejęcia życia ludzkiego przez technologię, to może to ma też na celu odczłowieczenie ludzi i ich wzajemne traktowanie się przedmiotowo? Poczytam i sprawdzę :)
OdpowiedzUsuńO, ciekawe podejście do tematu...
UsuńScience-fiction w książkach kompletnie do mnie nie przemawia.
OdpowiedzUsuńTo tak jak u mnie... podobne odczucia...
UsuńNa co dzień czytam inną literaturę, chociaż od czasu do czasu lubię sięgnąć po coś takiego. Bardzo ciekawa recenzja ;)
OdpowiedzUsuńJak dotąd science-fiction nie zaskarbił sobie mojej łaski, ale kto wie, może kiedyś spróbuję.
OdpowiedzUsuńA ja jakoś nie mam chęci nawet próbować...
UsuńLubię odyseje kosmiczne, jednak zawsze gubię się w dłuższych i bardziej "ludnych" jeśli są wielotomowe. Mam nadzieję, że tu nie ma tak dużo postaci, bym mogła je spokojnie spamiętać.
OdpowiedzUsuńRaczej nie sięgam po ten gatunek, chociaż kiedyś czytałam serię "Felix, Net i Nika", która była właśnie określana gatunkiem science-fiction, ale podejrzewam, że to był mniejszy kaliber :P
OdpowiedzUsuńInteresująca recenzja,mimo iz to nie moja ulubiona tematyka książek zaciekawiłam się
OdpowiedzUsuńCiekawy świat, ale nie do końca czuje się przekonana. Może poszukam jej sobie na Legimi, i przeczytam parę stron i może jednak podejdzie mi do gustu.
OdpowiedzUsuńNiestety trzeba się liczyć z tym, że prawa kobiet się zmieniają (pozytywnie) i kiedyś było inne pojmowanie świata.
OdpowiedzUsuńAle to nie jest kiedyś, tylko całkiem niedawno niestety...
UsuńWidocznie autor miał z tym problem...
Książka była po raz pierwszy wydana w 1970 roku... Od tego czasu naprawdę wiele się zmieniło. To w Polsce ukazała się 49 lat później :)
UsuńPrawie 50 lat temu..
UsuńCzyżby świat tak się zmienił, a ja nie zauważyłam ? :-)
Mam nadzieję, że na lepsze...
Hm, ciekawe, czy jest ekranizacja tej książki.
OdpowiedzUsuńLubię takie klimaty - z chęcią przeczytam, dzięki za recenzję 😁
OdpowiedzUsuńNie przepadam za literatura z nurtu science fiction, choć po Twojej recenzji widać, że książka musi być ciekawa 😉
OdpowiedzUsuńKompletnie nie moja tematyka, ale widzę po recenzji, że i tak by mi się nie spodobała. Wiele rzeczy mocno by mnie drażniły ;)
OdpowiedzUsuńRaczej nie przeczytam, tym bardziej, że lubię Lema :-)
OdpowiedzUsuńNie moje klimaty, nie przepadam za fantasy, ale czasem czytuję książki z tego gatunku.
OdpowiedzUsuńNie mój klimat, ale mężowi podrzucę.
OdpowiedzUsuńJaka książka z gatunku SF póki co na podium?
OdpowiedzUsuńOgólnie średnio lubię wszystko co związane z kosmosem. Ale muszę przyznać że kiedyś bardzo zainteresował mnie film o hibernacji w kosmosie i podróży na drugą ziemię. Mam nadzieję, że ta książka jest równie wciągająca.
OdpowiedzUsuńNie przepadam za literaturą tego typu, nawet gdy porusza ważne zagadnienia, jak pogoń za młodością czy nieśmiertelnością.
OdpowiedzUsuńO! Coś dla mnie. I jeszcze renesans sf, jeśli chodzi o czas powstawania. Uważam, że w latach 60-80 powstały najlepsze powieści sf. Ciekawe czy Ridley Scott inspirował się tą książkę przy tworzeniu "Prometeusza" (chodzi o Inżynierów).
OdpowiedzUsuńTeż sceptycznie bym podeszła do tej pozycji,a jednak czasem warto się przekonać samemu :)
OdpowiedzUsuńTroche moje klimaty, zapisuję sobie :)
OdpowiedzUsuńA do mnie si-fi nie przemawia raczej pod żadna postacią.
OdpowiedzUsuńJesli jest slownictwo techniczne to odpada. Hmm gdybym zyla 200 to chybabym sie nie znudzila pod warunkiem ze mloda i zdrowa i moja rodzina tez
OdpowiedzUsuńNie mój klimat, ale chętnie pokażę mężowi :D Jego klimaty :D
OdpowiedzUsuńTa książka aż się prosi o ekranizację! Może ktoś się o to postara w przyszłości :)
OdpowiedzUsuńscience-fiction to nie moje klimaty, ciężko się mi w nich odnaleźć.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie jest to tak zaskakująca propozycja :(
OdpowiedzUsuńMam z fantastyką podobnie jak Ty. Mimo to ta książka wydaje mi się całkiem obiecująca :)
OdpowiedzUsuńNie gustuję w fantasy, ale uważam, że warto jest czytać książki, szczególnie w jesienne wieczory, bo klimat sprzyja i lepiej sie śpi :)
OdpowiedzUsuńRzadko sięgam po sf, zwykle właśnie odstrasza mnie to naukowe słownictwo, które nie zawsze da się zrozumieć. O wiele bardziej wolę zwykłe fantasy ;)
OdpowiedzUsuńNiestety, tego typu historie w ogóle jakoś... nie przyciągają mnie, "nie czuję ich" :(
OdpowiedzUsuńDobre fantasy nigdy nie jest złe.
OdpowiedzUsuńTeż bym tak powiedziała :-)
UsuńZapowiada się na dobre sci-fi, ale końcówka mnie jednak trochę zniechęciła. Zdecydowanie wolę historie z mocnymi kobiecymi postaciami
OdpowiedzUsuńJa lubię książki, przy których muszę sięgać po słownik - czy to staroświeckie czy techniczne aspekty tylko pobudzają moją ciekawość.
OdpowiedzUsuńNie przepadam za powieściami ani filmami z elementami fantasy. Może powinnam im dać kolejną szansę, ale jakoś wolę bardziej przyziemne powieści :)
OdpowiedzUsuńOj, widzę, że dzięki Tobie nadrobię informacje z tych obszarów literatury, których zupełnie nie ogarniam :)
OdpowiedzUsuńKolejny fajny tekst! :)
Science-fiction oraz fantasy to kompletnie nie moje klimaty. O ile filmy tego typu czasami zdarza mi się oglądać - to jednak książki w takim stylu nie przemawiają do mnie zupełnie.
OdpowiedzUsuńWidzę,że spodobały ci się książki SF, też kiedyś przechodziłam taką fascynację ;-)
OdpowiedzUsuńSF to nie moje klimaty, ale ta wydaje się ciekawa
OdpowiedzUsuńP jejku. Tym razem totalnie nie moje klimaty. Cieszę się jednak, że się nie zawiodłaś. Obyś znalazła więcej takich perełek. Kinga
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam recenzję, za takimi książkami nie przepadam więc to nie dla mnie. To co mi pozostanie po tym wpisie, to Twoje stwierdzenie "drażniła mnie niczym koci żwirek w bucie.". Tak mi się spodobało, że zacznę go używać :)
OdpowiedzUsuńFantasy to nie był nigdy mój ulubiony gatunrk, ale staram się przekonywać do niego, więc możliwe, że skuszę się na tę serię :)
OdpowiedzUsuńZdarza mi się romansować z science-fiction, bo jednak jest gatunek, gdzie autorzy muszą wspiąć się na wyżyny kreatywności, aby stworzyć coś niesamowitego, a zarazem ich zadaniem jest też pilnowanie, by nie przedobrzyć. Tutaj, jak widać, pan Niven poszedł mocno w nurt naukowy, przez co ci, którzy od czasu do czasu obcują z tym gatunkiem mogą poczuć się lekko zmęczeni. Zapewne ja również bym miała z tym niemały problem, ale podoba mi się zamysł historii. Chętnie bym się z nią zapoznała.
OdpowiedzUsuńNa palcach jednej ręki mogę zliczyć moje spotkania z gatunkiem science-fiction i choć niektóre były naprawdę udane, to jakoś niezbyt mam ochotę na powtórne zanurzenie się w kosmosie.
OdpowiedzUsuńNie przepada za science-fiction. Jak mąż ogląda filmy tego gatunku to jestem lekko zmuszona jak do zerkania, ale nie wciągają mnie
OdpowiedzUsuńTeż jestem na etapie oswajania się z SF, ale ta książka jakoś mnie nie przekonuje. Za to ze swojej strony gorąco polecam Ci Philipa K. Dicka, jeśli jeszcze nie czytałaś. To coś absolutnie od czapy, ale jednocześnie genialnego. Mam ostatnio fazę na tego autora :D
OdpowiedzUsuńOj dawno nie miałem książek z tego kierunku literackiego w rękach. Jeśli dobrze pamiętam to moimi ostatnimi kosmicznymi książkami były te napisane przez Lema ;)
OdpowiedzUsuńBardzo interesujące. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńŚwietna sprawa. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń