Niech stanie się światłość – Ken Follett
Żadna historia nie jest całkowicie pełna, jeśli nie poznamy jej początku. A początkiem Kingsbridge, w którym powstanie katedra budowana przez Toma Budowniczego, jest pewna mała wioska z mostem. I właśnie o tym opowiada Niech stanie się światłość Kena Folletta.
Martwiąc się na zapas, człowiek może tylko wszystko zepsuć.
Tę część czytałam trochę po tym, jak zrobiłam sobie przerwę od Wojen Wikingów Bernarda Cornwella. Nie wiem, czy to dobrze, czy źle, ale pozwoliło mi to spojrzeć na Niech stanie się światłość z trochę innej perspektywy. Przede wszystkim doceniłam jego, jak i Cornwella pod względem potężnej kwerendy, jaką musieli wykonać. Realia historyczne, chociaż rozbiegają się jakieś sto lat, w obu książkach są oddane bardzo wiernie. U Folletta brakuje co prawda pełnych rozmachu bitew, które mamy w Wojnach Wikingów, ale za to nie możemy narzekać na niedobór intryg i skandali, dworskich matactw i plotek rozsiewanych jedna za drugą. Chociaż to dwie różne serie, to uważam, że są dla siebie poniekąd idealnym uzupełnieniem.
Marzysz o wielkiej miłości i namiętności, lecz te istnieją tylko w pieśniach [...]. W prawdziwym życiu my, kobiety, musimy przystać na to, co dostajemy.
Niech stanie się światłość to historia o miłości i nienawiści, o władzy i pożądaniu, o sprawiedliwości i bezwzględności. Bohaterowie to ludzie z krwi i kości, ich portrety psychologiczne są przedstawione naprawdę realistycznie i przekonująco. Może są odrobinę zbyt czarno-biali, zbyt mocno osadzeni w kategoriach dobry i zły, ale mimo wszystko przemawiają do czytelnika i sprawiają, że współodczuwamy wraz z nimi, utożsamiamy się. Autor jasno określił strony konfliktu w książce: po jednej stronie mamy Ragnę, Edgara i Aldreda, natomiast po drugiej – biskupa Wynstana i jego popleczników. Szala zwycięstwa, jak to w życiu, kołysze się to wte, to wewte, ale ostatecznie koniec może być tylko jeden.
Z pewnością wiesz, że relikwia nie jest tak ważna jak sposób, w jaki sposób ją wykorzystasz. Musisz stworzyć warunki sprzyjające cudom.
Osadzając fabułę na przełomie X i XI wieku Follet pokusił się o bardzo ciekawy obraz historyczny, tętniący życiem i wydarzeniami. Nie bał się też odmalować ostrym piórem wad ówczesnego angielskiego kleru, a jego spostrzeżenia nic a nic się nie zestarzały. Przekupstwo, handlowanie stanowiskami w strukturach kościelnych, nadmierny przepych i bogactwo, dążenie do przejęcia jak największej władzy – to wszystko obserwujemy wśród hierarchów po dziś dzień. Dodatkowo autor, oddając wiernie realia epoki, przedstawia bez ogródek, jak wielka przepaść dzieliła zwykłego, biednego rolnika od szlachty angielskiej, jak trudne i ciężkie było przeżycie dla niego zimy i ile musiał wówczas poświęcić. Świat przedstawiony to taki świat, w którym z całą pewnością nie chcielibyśmy się znaleźć, ale z wypiekami na twarzy śledzimy poczynania bohaterów z tamtego okresu.
Człowiek niedouczony myśli, że cudzoziemcy są głupi. Nie wie, że sam wyglądałby równie głupio, gdyby wyjechał do innego kraju.
Ken Follett potrafi pisać powieści historyczne, które porywają czytelnika i sprawiają, że zapomina on o świecie, który go otacza. Jego książki to tworzone z rozmachem dzieła, a bohaterowie to postaci, z którymi się utożsamiamy, rozumiemy je i dopingujemy w osiągnięciu celu. Niech stanie się światłość to historia właściwie idealna, którą powinno podawać się jako przykład dla innych pisarzy.
Wszystkie cytaty pochodzą z książki Niech stanie się światłość Kena Folletta.
Kupiłam swego czasu tę książkę na promocji, jednak jeszcze się za nią nie zabrałam. Będę musiała to najwidoczniej zmienić ;)
OdpowiedzUsuńRecenzja bardzo mnie zaciekawiła. Nie często wybieram ten gatunek.
OdpowiedzUsuń