Zaplanuj sobie śmierć - Milena Wójtowicz

Niekwestionowaną królową polskiej komedii kryminalnej jest i pozostanie dla mnie zawsze Joanna Chmielewska. Uwielbiam jej poczucie humoru, jej plot twisty i jak do tej pory nie znalazłam jeszcze godnej następczyni. Nie porzucając jednak swojego dążenia, sięgnęłam po najnowszą książkę Mileny Wójtowicz, czyli Zaplanuj sobie śmierć.

Zaplanuj sobie śmierć Milena Wójtowicz, wyd. W. A. B. okładka
Poniedziałkowe poranki nie należą do ulubionych pór dnia dla każdego, kto musi wstać z łóżka i jechać do pracy. Kacper Niedźwiedzki, zatrudniony w przedsiębiorstwie zajmującym się sprzedażą aluminiowych profili jako inżynier jakości, wcale nie ma ochoty iść do pracy. Gdy jednak podjeżdża pod firmę i widzi tam spore zbiorowisko, a zaraz potem policję, już wie, że to nie będzie poniedziałek taki jak zwykle. Okazuje się, że główny planista produkcji, Mirek Biernacki, zostaje znaleziony martwy w jednej z szuflad z profilami. Główną podejrzaną jest Stella Lew-Wolska, planistka, która od zawsze wykłóca się z Biernackim. A jakby trupa i podejrzanych pracowników było mało, to do pomocy jako konsultant zwala się Sebastian Lew, prawnik, jeszcze obecny, a niedługo były mąż Stelli.

Po kilku bezpośrednich doświadczeniach związanych z obecnością zarządu w zakładzie cały personel średniego szczebla zgodnie przyznawał, że też woli, jak szefostwa nie ma na miejscu. Wtedy wszystko jakoś sprawniej działało i występowało mniej problemów.

Autorka buduje swoją historię, bazując na motywie klasycznych powieści Agathy Christie – zamknięte pomieszczenie (w tym przypadku zakład produkcyjny), każdy może być podejrzany i jeden, problematyczny trup. O zabójstwo podejrzewa się każdego z pracowników firmy, na czele z drugą planistką produkcji, czyli Stellą Lew-Wolską. Żeby to wszystko bardziej skomplikować, to każdy ma jakiś motyw, by kropnąć Biernackiego, a im dalej w las, tym motywów więcej: począwszy od zwykłej, ludzkiej niechęci do denata, aż po miłosny zawód i złamane serce. Trochę to komplikuje wyśledzenie mordercy i odgadnięcie prawdziwej przyczyny popełnienia zbrodni, ale, na szczęście, sytuacja jest rozwojowa.

Został nam ostatni sprawiedliwy z wiarą w człowieka, trzeba by go jakoś od ludzkości odizolować, żeby się nie znarowił.

Cała fabuła została okraszona sporą dawką śmiechu i gagów sytuacyjnych. Wszystko wynika najczęściej z niedopowiedzeń lub, wręcz odwrotnie, ze zbyt dużej gadatliwości. Szczególnie w wykonaniu głównego kontrolera jakości, Mateusza Piotrowskiego, któremu gęba się nie zamyka i który ma tendencję do wpadania ze skrajności w skrajność. Niestety, po dłuższym czasie ten humor zaczyna męczyć, a żarty często są powtarzane, co powoduje ogólne zniechęcenie do treści książki. Akcja rozgrywa się w ciągu zaledwie ośmiu godzin, a rozwiązanie zagadki jest o tyle nieprzewidywalne, co, szczerze mówiąc, w ogóle nieprzekonujące. O ile nie spodziewałam się zupełnie, kto jest mordercą, tak też to, co się z nim stało po wyznaniu winy, sprawiło, że tylko pokręciłam głową z niedowierzaniem.

Bo wyobraź sobie, gościu [...], że ludzie potrzebują poczucia bezpieczeństwa, komfortu i kontroli. A jak to wszystko nagle szlag trafia, to trzeba sobie jakoś radzić. Więc rób swoje i jak nie chcesz brać udziału w integracji, to się przynajmniej nie wtrącaj, nie krytykuj i nie oceniaj!

Muszę też przyznać, że jak nigdy zaglądałam dość często do spisu postaci, który znajduje się na początku. Żaden z bohaterów nie wyróżniał się dla mnie na tyle, żebym go zapamiętała i obdarzyła szczególną sympatią. Chyba tylko Sebastian Lew jakoś mnie do siebie przekonał i sprawił, że uśmiechałam się lekko, gdy pojawiał się na stronach powieści. Pozostali zlali mi się w pewnym momencie w jedno, szczególnie że są mocno przerysowani i momentami zbliżają się niebezpiecznie do granicy karykaturalności.

To jak rytuał przejścia [...]. Zostać zniszczonym w księgowości, dostać strzała z cynizmu od kadrowej, obwrzeszczeć się z planistą i obejrzeć pierwszy raz horrorową prezentację behapowca. [...] Pierwsza próba za tobą, jeszcze trzy i będziesz zaaklimatyzowany.

Mimo swoich widocznych wad Zaplanuj sobie śmierć to dobrze napisana, lekka i przyjemna lektura na jeden wieczór. Jak na debiut w gatunku, gdzie łatwo przedobrzyć, to książka może się obronić. Do mnie w pewnym momencie przestały trafiać żarty, które się powtarzały i były oparte na jednym schemacie, ale nie wątpię, że powieść znajdzie wielu fanów.

Wszystkie cytaty pochodzą z książki Zaplanuj sobie śmierć Mileny Wójtowicz.


3,5/5

Tytuł: Zaplanuj sobie śmierć

Autor: Milena Wójtowicz

Wydawnictwo: W. A. B.

Liczba stron: 336

Rok wydania: 2021

ISBN: 9788328085015
Zaplanuj sobie śmierć Milena Wójtowicz, wyd. W. A. B., wnętrze

Komentarze

  1. Ja nie lubię jak postacie mi się mieszają. Mimo to ciekawi mnie ta książka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie się to zdarza bardzo ciężko, szczególnie na początku książki. :D Zazwyczaj po dłuższej lekturze wszystko samo się układa. :)

      Usuń
  2. Bardzo ciekawa książka warta przeczytania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, jest ciekawa, ale to raczej rozrywka na jeden wieczór, do szybkiej lektury i zapomnienia.

      Usuń

Prześlij komentarz