Zaplanuj sobie śmierć - Milena Wójtowicz
Niekwestionowaną królową polskiej komedii kryminalnej jest i pozostanie dla mnie zawsze Joanna Chmielewska. Uwielbiam jej poczucie humoru, jej plot twisty i jak do tej pory nie znalazłam jeszcze godnej następczyni. Nie porzucając jednak swojego dążenia, sięgnęłam po najnowszą książkę Mileny Wójtowicz, czyli Zaplanuj sobie śmierć.
Po kilku bezpośrednich doświadczeniach związanych z obecnością zarządu w zakładzie cały personel średniego szczebla zgodnie przyznawał, że też woli, jak szefostwa nie ma na miejscu. Wtedy wszystko jakoś sprawniej działało i występowało mniej problemów.
Autorka buduje swoją historię, bazując na motywie klasycznych powieści Agathy Christie – zamknięte pomieszczenie (w tym przypadku zakład produkcyjny), każdy może być podejrzany i jeden, problematyczny trup. O zabójstwo podejrzewa się każdego z pracowników firmy, na czele z drugą planistką produkcji, czyli Stellą Lew-Wolską. Żeby to wszystko bardziej skomplikować, to każdy ma jakiś motyw, by kropnąć Biernackiego, a im dalej w las, tym motywów więcej: począwszy od zwykłej, ludzkiej niechęci do denata, aż po miłosny zawód i złamane serce. Trochę to komplikuje wyśledzenie mordercy i odgadnięcie prawdziwej przyczyny popełnienia zbrodni, ale, na szczęście, sytuacja jest rozwojowa.
Został nam ostatni sprawiedliwy z wiarą w człowieka, trzeba by go jakoś od ludzkości odizolować, żeby się nie znarowił.
Cała fabuła została okraszona sporą dawką śmiechu i gagów sytuacyjnych. Wszystko wynika najczęściej z niedopowiedzeń lub, wręcz odwrotnie, ze zbyt dużej gadatliwości. Szczególnie w wykonaniu głównego kontrolera jakości, Mateusza Piotrowskiego, któremu gęba się nie zamyka i który ma tendencję do wpadania ze skrajności w skrajność. Niestety, po dłuższym czasie ten humor zaczyna męczyć, a żarty często są powtarzane, co powoduje ogólne zniechęcenie do treści książki. Akcja rozgrywa się w ciągu zaledwie ośmiu godzin, a rozwiązanie zagadki jest o tyle nieprzewidywalne, co, szczerze mówiąc, w ogóle nieprzekonujące. O ile nie spodziewałam się zupełnie, kto jest mordercą, tak też to, co się z nim stało po wyznaniu winy, sprawiło, że tylko pokręciłam głową z niedowierzaniem.
Bo wyobraź sobie, gościu [...], że ludzie potrzebują poczucia bezpieczeństwa, komfortu i kontroli. A jak to wszystko nagle szlag trafia, to trzeba sobie jakoś radzić. Więc rób swoje i jak nie chcesz brać udziału w integracji, to się przynajmniej nie wtrącaj, nie krytykuj i nie oceniaj!
Muszę też przyznać, że jak nigdy zaglądałam dość często do spisu postaci, który znajduje się na początku. Żaden z bohaterów nie wyróżniał się dla mnie na tyle, żebym go zapamiętała i obdarzyła szczególną sympatią. Chyba tylko Sebastian Lew jakoś mnie do siebie przekonał i sprawił, że uśmiechałam się lekko, gdy pojawiał się na stronach powieści. Pozostali zlali mi się w pewnym momencie w jedno, szczególnie że są mocno przerysowani i momentami zbliżają się niebezpiecznie do granicy karykaturalności.
To jak rytuał przejścia [...]. Zostać zniszczonym w księgowości, dostać strzała z cynizmu od kadrowej, obwrzeszczeć się z planistą i obejrzeć pierwszy raz horrorową prezentację behapowca. [...] Pierwsza próba za tobą, jeszcze trzy i będziesz zaaklimatyzowany.
Mimo swoich widocznych wad Zaplanuj sobie śmierć to dobrze napisana, lekka i przyjemna lektura na jeden wieczór. Jak na debiut w gatunku, gdzie łatwo przedobrzyć, to książka może się obronić. Do mnie w pewnym momencie przestały trafiać żarty, które się powtarzały i były oparte na jednym schemacie, ale nie wątpię, że powieść znajdzie wielu fanów.
Wszystkie cytaty pochodzą z książki Zaplanuj sobie śmierć Mileny Wójtowicz.
Ja nie lubię jak postacie mi się mieszają. Mimo to ciekawi mnie ta książka.
OdpowiedzUsuńMnie się to zdarza bardzo ciężko, szczególnie na początku książki. :D Zazwyczaj po dłuższej lekturze wszystko samo się układa. :)
UsuńBardzo ciekawa książka warta przeczytania
OdpowiedzUsuńFakt, jest ciekawa, ale to raczej rozrywka na jeden wieczór, do szybkiej lektury i zapomnienia.
Usuń