Indianie, kowboje i spęd bydła – recenzja "Na południe od Brazos" Larry'ego McMurtry'ego


Kiedy byłam dużo młodsza (i pisząc dużo, mam na myśli ponad 15 lat) pasjami oglądałam serial Doktor Queen w telewizji. To było moje pierwsze spotkanie z Dzikim Zachodem i klimatem westernowym. A potem przyszły książki Karola Maya o Winnetou i Old Surehandzie, którymi się zaczytywałam. I nagle, jakby nożem uciął, całkowicie zapomniałam o tych klimatach. Owszem, zdarzało mi się obejrzeć jakiś film-western, jak chociażby bardzo przeze mnie lubiane Rio Bravo, ale po książki nie sięgałam. Aż w moje ręce wpadła opasła księga od wydawnictwa Vesper – Na południe od Brazos i przepadłam w niej kompletnie.

Dwóch podstarzałych strażników teksańskiej granicy, Augustus McCrae i Woodrow Call, prowadzi w zapadłej mieścinie, Lonesome Dove, przedsiębiorstwo sprzedaży koni i bydła U Kapeluszników. Pomagają im w tym ich dawni towarzysze broni, a także młody chłopak, syn zmarłej jakiś czas temu prostytutki z miasteczka. Ich życie przebiega stałym, ustalonym rytmem, z którego wszyscy są zadowoleni, gdy odwiedza ich dawny znajomy, kowboj Jake Spoon. Roztaczając przed dawnymi pogromcami Indian wizję Montany jako raju dla hodowców bydła, namawia on kapitana Calla do przeniesienia się na drugi koniec kraju. Woodrow przekonuje do tego przedsięwzięcia nie tylko Gusa, ale też cały zespół pracujących w jego przedsiębiorstwie oraz innych, nowo zatrudnionych ludzi. Cała grupa wyrusza w długą podróż, która zdaje się nie mieć końca, a jej epicki rozmach nie da się porównać z niczym innym.

Najkrócej tę powieść można podsumować jako powieść drogi. Drogi nie tylko w sensie dosłownym, ale także przenośnym. Dosłownie, na płaszczyźnie fabuły, ta droga to podróż z Teksasu do Montany ze stadem bydła, szlakiem liczącym prawie dwa tysiące mil. Podróż przez Teksas, przez Llano Estacado, suche jak pieprz, gdzie niedoświadczonych podróżników czeka śmierć z pragnienia, aż do Montany pod granicą kanadyjską, gdzie pada śnieg i temperatura spada poniżej zera. W sensie metaforycznym każdy z bohaterów przemierza własną drogę w duszy. Newt Dobbs, młody chłopak, syn prostytutki z Lonesome Dove i nieznanego ojca, osiąga dojrzałość i z chłopca przeistacza się w mężczyznę. Woodrow Call próbuje zmierzyć się ze swoją przeszłością, która wciąż go prześladuje pod postacią żywego chłopca – ostatecznie dochodzi do wniosku, że cała ta podróż i tak do niczego dobrego nie prowadziła, więc wraca do punktu wyjścia, ale już jako smutny, złamany człowiek. Gus McCrae chce powrotu do czasów młodości, do momentu, gdy piękna Clara odrzuciła jego oświadczyny, i liczy, że teraz, gdy zobaczy go znowu po latach, jej serce się odmieni. Jake Spoon, kowboj, chce odnaleźć po prostu szczęście w życiu, ale prześladujący go pech i tendencja do trafiania w złe miejsca w złym czasie doprowadzają go do upadku. Każdy bohater niesie w sobie jakiś pierwiastek drogi i stara się osiągnąć jej cel wszelkimi sposobami.

Postaci jest tu mnóstwo. Na pierwszy plan wysuwają się, oczywiście, starzy Pogranicznicy – Gus i Call. Różni jak ogień i woda, świetnie się uzupełniają. Gus: kobieciarz, gaduła, otwarty do ludzi i leń. Woodrow: zawsze w działaniu, pracowity, niemal nieumiejący usiedzieć na miejscu przez pięć minut, ale też milczący i stroniący od ludzi, właściwie samotnik i odludek. Szczerze mówiąc, był on mi dużo bliższy i dużo bardziej go polubiłam niż rozgadanego, kłapiącego ciągle jadaczką Gusa. Oprócz nich jest też Newt Dobbs, Jake Spoon, Igła Nelson, Buźka i mnóstwo innych osób. Każdy dostaje tutaj swoje pięć minut, a jego sylwetka psychologiczna jest wyraźnie i dobitnie nakreślona. To osobne charaktery, odróżniające się od siebie, dzięki czemu nie zlewają się w jedną, niewyraźną masę. Pojawiają się tu też kobiety, ale są one tylko tłem dla mężczyzny. Lorena, piękna prostytutka z Lonesome Dove, wyrusza wraz z Jakiem Spoonem za stadem bydła, chcąc wreszcie dotrzeć do wielkiego miasta i tam być szczęśliwą z tym kowbojem. Jest niedostępnym, zakazanym owocem dla pędzących krowy kowbojów i chłopców, którzy marzą o niej w swoich snach. Clara Allen, dawna ukochana Augustusa, to kobieta czynu, rządząca we własnym domu i prowadząca samotnie gospodarstwo, w którym sprzedaje konie żołnierzom. To trochę taki archetyp matki pracującej, a jednocześnie prowadzącej dom i wychowującej dzieci. Jednak w Na południe od Brazos kobiety to tak naprawdę tylko motyw do działania dla mężczyzn, którzy wiodą w tej powieści prym. To one zmuszają ich do działania, dają powód do niego i sprawiają, że mężczyźni mają jakiś cel w życiu.

Od strony fabularnej nie można się do tej powieści absolutnie w żadnym miejscu przyczepić. Dzieje się tu mnóstwo: poczynając od zebrania stada, gdzie zwierzęta są kradzione Meksykanom, przez samą podróż, przeprawę przez Llano Estacado, po walki z Indianami. Co chwila pojawiają się nieprzewidziane przeszkody na drodze Calla, Gusa i reszty ekipy, które wystawiają ich na próbę, a nie raz i nie dwa doprowadzają do przerzedzenia się szeregów pędzących bydło. Najważniejsze jednak jest to, że każdy wątek zostaje doprowadzony do końca, nie urywa się w połowie i tworzy pełną, zamkniętą całość.

Patrząc od strony technicznej na wydanie tej powieści, to nie można mu niczego zarzucić. Większy niż standardowo format i uzyskana dzięki temu większa czcionka z jednej strony ułatwiają czytanie (to wielkość liter), z drugiej utrudniają (niełatwo tak grubą książkę i tak dużą utrzymać w ręce, a o noszeniu jej w torebce, drogie panie, zapomnijcie). Na końcu znajdziemy posłowie Michała Stanka, w którym przybliża nam nie tylko postać samego autora, ale też opowiada o przeczytanej przez czytelnika powieści, interpretując ją i wskazując na pewne powiązania, które mogły umknąć w trakcie lektury. Dodatkowo jest tu też mapa USA z zaznaczoną trasą, którą przebyli bohaterowie, a także piękne zdjęcia z serialu, który nakręcono na podstawie powieści.

Pierwszy tom serii Lonesome Dove (mam nadzieję, że wydawnictwo zdecyduje się wydać też pozostałe) to wspaniała, epicka historia, z której stron tchnie tęsknota za odchodzącym światem kowbojów i wielkich spędów bydła. Za światem Indian i rewolwerowców, gdzie najważniejsze i najbardziej szanowane było prawo pięści i naboju. Naszpikowana akcją, poprowadzona z rozmachem, porywająca swoją fabułą. A jednocześnie skłaniająca do refleksji, chociażby nad wieloznacznością tytułu, który nie tylko określa miejsce akcji na początku i na końcu powieści, ale też bohaterów. Zarówno Gus, jak i Call, czy Newt to właśnie takie samotne ptaki, które poszukują swojego miejsca na Ziemi. Tylko żaden nie wie, dokąd go ta wędrówka doprowadzi...

Książka przeczytana w ramach Olimpiady Czytelniczej u Pośredniczki Książek.

Tytuł: Na południe od Brazos

Autor: Larry McMurtry

Tłumaczenie: Michał Kłobukowski

Cykl: Lonesome Dove, tom I

Wydawnictwo: Vesper

Liczba stron: 862

Rok wydania: 2017




Za egzemplarz serdecznie dziękuję:


Komentarze

  1. Przyznam, że bardzo lubię takie epickie historie. Tę książkę mam na uwadze.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nigdy nie czytałem westerów i jak widać, muszę nadrobić

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie musisz, szczególnie, jeśli chodzi o "Na południe od Brazos". :)

      Usuń
    2. Tu to nawet powiedziałabym obowiązkowo, naprawdę fantastyczny western. :)

      Usuń
    3. Właśnie ja też nie czytałam...

      Usuń
  3. Też oglądałam ten aerial i podczytywałam westerny mojego taty. Ciekawe, czy po latach również by mnie tak urzekły ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z takich klimatów chyba się nigdy nie wyrasta. ;)

      Usuń
    2. Chyba masz rację. Muszę koniecznie zajrzeć na babciny strych i sprawdzić, czy coś z dawnych westernów się tam uchowało.

      Usuń
  4. Ta powieść zalega na mojej półce już baaaaaaardzo długo. W końcu będzie trzeba się z nią zapoznać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, to najwyższy czas nadrobić, bo warto. :) Może początek dość wolno się rozkręca, ale potem idzie jak z płatka. ;)

      Usuń
  5. Zupełnie nie moje klimaty. Wiedziałam już po przeczytaniu tytułu, a po całym poście tylko się utwierdziłam w tym przekonaniu :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie znam tej książki, okładka kilka razy mi mignęła i to wszystko. Ale dałaś jej naprawdę wysoką ocenę i czuje się zaciekawiona ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest co chwalić, szkoda, że książka nie jest mocniej rozpowszechniona w blogosferze. :)

      Usuń
  7. O esu, chcę. I to już. Zdecydowanie moje klimaty :D I świetnie napisana recenzja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziękuję, miło to czytać. :) A książkę nadrabiaj jak najszybciej i daj znać, czy się podobała! :D

      Usuń
  8. Ten serial to było coś. Lubię takie klimaty. Książka pewnie znajdzie sie na mojej półce

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serial też już nadrobiłam, okazja, aby z tatą go obejrzeć, który jest zamiłowany w tych klimatach. :)

      Usuń
  9. Wygląda na ciekawa książkę. Może w wolnej chwili się nią zainteresuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że cię na tyle zainteresowałam, że faktycznie po nią sięgniesz. :)

      Usuń
  10. Mignęła mi jej okładka przed oczami nieraz :)
    Kiedyś czytałam trochę westernów, ale to było wieki temu i nie wiem, czy jeszcze lubię te klimaty

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wciąż z nich nie wyrosłam, więc może i Ty też nie. ;)

      Usuń
  11. Polecę mężowi, on lubi taki gatunek :-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Chyba jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się przeczytac westernu. W tym przypadku chyba też poczekam na ekranizację, bo te prawie dziewięćset stron mnie przeraża. Tyle to ja mogę czytać u Kinga ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chodzi o ekranizację, to jest z przełomu lat 80. i 90. ubiegłego wieku, więc miłego oglądania. :)

      Usuń
  13. Jakoś nie myślałem, by się za to zabrać - widzę, że się pomyliłem i myślę, że będzie mi się podobać.
    Natomiast, co do westernów nieco starszych, to polecam "Tańczącego z wilkami" - całkiem klimatyczny, chociaż w zupełnie innym stylu (jak mi się zdaje), niż "Na południe od Brazos".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oglądałam, uwielbiam! <3 Myślę, że skoro "Tańczący z wilkami" Ci się podobał, to "Na południe od Brazos" też powinno. :)

      Usuń
  14. Kurczę, takie westernowe klimaty nigdy mnie nie ciągnęły. Nawet gdy w dzieciństwie ktoś oglądał przy mnie jakiś film w tym stylu, to jakoś nie potrafiłam oglądać go z zaciekawieniem. Trochę się boję, że książka też by mnie nie porwała :(

    OdpowiedzUsuń
  15. Pamiętam, że moja mama oglądała Doktor Queen, a ja z nią. To chyba jedna z niewielu westernowych produkcji, którą lubiłam. ;)
    Co do książki, to chyba nie jest historia dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
  16. Myślę, że sama długość tekstu świadczy już o tym, że książka zrobiła na Tobie wrażenie. Z doświadczenia wiem, jak ciężko jest pisać o czymś, co jest nam zupełnie obojętne.

    OdpowiedzUsuń
  17. Doktor Queen jako nastolatka oglądałam :) Super serial :) Lubiłam go :) A książek o Dzikim Zachodzie jakoś nie mogę przejść, nie podchodzą mi w ogóle

    OdpowiedzUsuń
  18. Za młodu również uwielbiałam serial "Dr Quinn", jednak to by było na tyle, jeśli chodzi właśnie o te klimaty. I niestety lub stety tak jest nadal, aczkolwiek Twoja recenzja jest bardzo ciekawa.

    OdpowiedzUsuń
  19. Wow, podoba mi się ta książka i recenzja, chętnie przeczytam...

    OdpowiedzUsuń
  20. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  21. Nigdy nie czytałam westerów..podoba mi się recenzja

    OdpowiedzUsuń
  22. Nie moje klimaty, ale recenzja bardzo ciekawa, aż miło się czytało. ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. Zamówiłam mężowi, bardzo zadowolony :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A u mnie w takich klimatach zaczytuje się akurat mama ;)

      Usuń
  24. Domyślam się, że coś się w tej książce dzieje, ale jednak nie jest to mój klimat, wolę jak akcja dzieje się od pierwszej do ostatniej strony :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Opowiesc drogi - pieknie powiedziane! Brzmi bardzo ciekawie, chetnie przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Twoj,opis jest niesmaowicie wciągający . Juz zaczelam sobie wyobrazac krajobrazy i wyglad opisywanych postaci. Tak pieknie o tym piszesz, ze z chcia siegne po te ksiazke 👌

    OdpowiedzUsuń
  27. Zainteresowałaś mnie tą książką i z pewnością po nią sięgnę :)

    OdpowiedzUsuń
  28. "wspaniała, epicka historia" - podoba mi się, że ktoś jeszcze (prócz mnie) używa określenia "epicka" w znaczeniu przedAngielskoModnym :)

    OdpowiedzUsuń
  29. Najbardziej lubię książki o przedsiębiorczości. Recenzja świetna.

    OdpowiedzUsuń
  30. Nie moje klimaty, ale recenzja jak zawsze świetna.

    OdpowiedzUsuń
  31. Myślę, że to ciekawa pozycja, chętnie sięgne po coś innego w klimacie Dzikiego Zachodu! :)

    OdpowiedzUsuń
  32. to nie jest do końca mój klimat, ale może kiedyś się przekonam :-) nie lubię kiedy jest za dużo postaci i akcji, bo wtedy nie można się skupić na konkretach tylko się człowiek rozprasza ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale jeśli miałabym zaproponować ją komuś, to mój teść pewnie byłby zachwycony :-)

      Usuń
  33. Niestety to niekoniecznie moje klimaty. Ale może kiedyś się przełamię i dam jej szansę :)

    OdpowiedzUsuń
  34. Przyznam, że rewelacyjnie odnalazłam się w tej powieści, a nawet nie przypuszczałam, że tak się stanie, w końcu to nie moje klimaty. :)

    OdpowiedzUsuń
  35. Do tej pory nie słyszałam o tej książce, ale po twojej recenzji wiem, że muszę ją przeczytać.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
  36. Zapowiada się bardzo ciekawie. Tymczasem książki o dużym formacie często mnie męczą ze względów praktycznych - ciężkie są...

    OdpowiedzUsuń
  37. O też oglądałam ten serial Doktor Queen w telewizji :) nigdy natomiast nie czytałam takich westerów, więc nie wiem czy bym się odnalazła w takim klimacie, ale tytuł sobie zapiszę :) może kiedyś uda mi się przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  38. Klimat dzikiego zachodu niestety mnie nie przekonuje, ale z pewnością książka znajdzie swoich wielbicieli

    OdpowiedzUsuń
  39. Zupełnie nie mój klimat,ale przyznam szczerze,że mnie zaciekawiło ;)

    OdpowiedzUsuń
  40. Ja chyba raczej nie odnalazłabym się w klimacie westernów, ale mój tata z pewnością już tak!

    OdpowiedzUsuń
  41. Tą książkę mam w planach od pewnego czasu :) Uwielbiam klimaty westernu

    OdpowiedzUsuń
  42. W dzieciństwie dużo czytałam westernowych książek, to ta na pewno by mi się podobała
    krystyna

    OdpowiedzUsuń
  43. Ta cała "droga" owiana jest lekką tajemnicą...

    OdpowiedzUsuń
  44. Chyba wolałabym to obejrzeć, niż czytać.

    OdpowiedzUsuń
  45. Czytałam kilka powieści drogi i mam do nich mieszane odczucia. Niby mi się podoba, ale nie jest to coś mojego

    OdpowiedzUsuń
  46. Kiedyś bardzo lubiliśmy czytać tego typu książki, chętnie powrócimy do tego

    OdpowiedzUsuń
  47. Dzięki Twojej ocenie jestem w stanie ja przeczytać chociaż nie moje klimaty.

    OdpowiedzUsuń
  48. Z chęcią bym przeczytał bo wstyd się przyznać ale nigdy nie czytałem westernu.

    OdpowiedzUsuń
  49. Szczerze powiem, że nigdy nie czytałam takich książek, nie interesowałam się dzikim zachodem i nawet Dr. Quinn pamiętam jak przez mgłę :)

    OdpowiedzUsuń
  50. Ja ostatnio zaczęłam czytać kryminały i chyba na razie przy tym zostanę. :-)

    OdpowiedzUsuń
  51. Uwielbiałam Doktór Queen:) Lubię tę tematykę, ale zdecydowanie wolę oglądać filmy niż czytać:)

    OdpowiedzUsuń
  52. Indianie? Kowboje? To coś dla mnie! Powieść mego dzieciństwa to Winnetou :-)

    OdpowiedzUsuń
  53. Troszkę nie moje klimaty ci kowboje i Indianie :)

    OdpowiedzUsuń
  54. Czekałam na tę recenzję! I nie zawiodłam się - jest tu wszystko, czego się spodziewałam, a nawet więcej. Kocham westerny.

    OdpowiedzUsuń
  55. Wow! Bardzo ciekawa książka. Dawno nie czytałam takich historii. Może uda się w wolnej chwili ją przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  56. Wydaje się bardzo dobra i ciekawa, chociaż się jeszcze nad nią zastanowię, bo niezbyt przepadam za kowbojskim światem ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz