Małe miasteczko niełatwo dzieli się swoimi tajemnicami – recenzja "Miasteczka Surrender" Caleba Carra
Thrillery i kryminały przyciągały
mnie do siebie, odkąd pamiętam. Uwielbiam zgłębiać tajniki
ludzkiego umysłu i chodzić tymi krętymi ścieżkami człowieczej
psychiki. Dlatego po lekturze fantastycznego Alienisty
Caleba Carra, z wielką ciekawością sięgnęłam po jego inną
książkę – Miasteczko Surrender,
która okazała się kolejnym strzałem w dziesiątkę.
Doktorzy Trajan Jones i Michael Li kilka lat temu zostali wyrzuceni
ze swojego rodzinnego miasta, Nowego Jorku, do małego Surrender, a
właściwie w jego okolice – do Shiloh, farmy ciotecznej babki
Trajana. Obaj są profilerami i w Nowym Jorku zajmowali się
rozwiązywaniem spraw morderstw i obnażaniem zakłamania wszelkich
jednostek kryminalistycznych, które fałszowały dowody w sprawach.
W Shiloh, na zesłaniu, pracują jako wykładowcy na uniwersytecie
Albany, prowadząc swoje zajęcia zdalnie z wnętrza starego wraku
JU-52. W wolnych od wykładów chwilach pomagają lokalnej policji
przy rozwiązywaniu najbardziej skomplikowanych spraw zabójstw,
jakie zdarzają się w okręgu Burgoyne. Któregoś wieczoru zostają
poproszeni o towarzyszenie zastępcy szeryfa, ponieważ znaleziono
już trzecie ciało nastolatka, którego śmierć wygląda z pozoru
na zwykłe samobójstwo. T. J. i Li angażują się w śledztwo, a do
pomocy mają jeszcze młodego Lucasa, równie ciekawego rozwiązania
tej sprawy, jak obaj dorośli. Z pozoru dość nieskomplikowana
sprawa zaczyna zataczać coraz szersze kręgi, opierając się nawet
o władze okręgu i o gubernatora stanu Nowy Jork... Kto właściwie
pociąga za sznurki i jaki ma cel w tym wszystkim?
Duszna atmosfera małego miasteczka, gdzie każdy każdego zna, gdzie
jedno słowo powiedziane w złym momencie może wywołać
katastrofalne sprzężenie zwrotne. Właśnie to czeka nas w tej
książce. Autor świetnie odmalował właśnie tę duchotę i
niepokój, męczące czytelnika niedające mu nawet chwili
wytchnienia. Sprawa samobójstw dzieciaków, z pozoru niby taka
prosta, komplikuje się stopniowo coraz bardziej. Nie wiadomo, komu
można ufać, a komu nie, a w krytycznych chwilach dotychczasowy wróg
okazuje się niespodziewanym sprzymierzeńcem. Czytelnik ma istny
mętlik w głowie i sam nie wie, kogo podejrzewać, a kogo nie, a to
(według mnie) jedna z najważniejszych wytycznych dobrego kryminału.
To, co bardzo mi się spodobało w tej książce, to kreacja głównego
bohatera, czyli doktora Jonesa. To spokojny, wyważony człowiek,
niełatwo ulegający emocjom. Od jakże teraz modnego prowadzącego
śledztwo, Trajan nie jest prześladowany przez traumę z przeszłości
i nie stara się o niej zapomnieć, pijąc lub biorąc środki
odurzające. Owszem, cierpi przez to, że w dzieciństwie chorował
na raka, kostniakomięsaka, i miał amputowaną nogę, a w dodatku do
tej pory prześladuje go ciągły ból w biodrze, ale nie stara się
tego wspomnienia zagłuszyć alkoholem czy narkotykami. To
wspomnienie ukształtowało go takim, jakim go poznajemy. Jest przy
tym wszystkim bardzo wrażliwy na krzywdę innych, w tym zwierząt.
Dlatego został właścicielem gepardzicy Marcjanny, która została
uratowana przez niego z nielegalnego zoo, a że miała białaczkę,
to żadna instytucja nie chciała jej przygarnąć. Jego wiernym
przyjacielem i towarzyszem jest Michael Li, syn imigrantów
chińskich, specjalista od zbierania dowodów na miejscu zbrodni. O
temperamencie żywszym i bardziej krewkim niż jego przyjaciel,
tworzy jego idealne uzupełnienie. Trzecim bohaterem w tym
towarzystwie jest Lucas Kurtz, młody chłopak, który przypadkiem
trafia do doliny, w której mieści się farma Shiloh, i zostaje
wciągnięty jako pomoc do śledztwa. Młody, wyszczekany, gadatliwy
chłopak, który nie boi się niczego i nikogo – oto nastolatek,
który pomaga w sprawie i okazuje się naprawdę cennym towarzyszem.
Oprócz tego, że Miasteczko
Surrender to świetny kryminał,
porusza też kilka istotnych wątków. Jednym z nich jest fałszowanie
dowodów w sprawach przez tzw. specjalistów, którzy powinni służyć
sprawiedliwości, a tak naprawdę służą polityce i swoim prywatnym
celom, jakim jest szybki awans. To też ciekawa analiza tego, jak
bardzo seriale typu Zabójcze umysły czy
CSI zakłamują
postrzeganie pracy kryminologów, którą przeciętny zjadacz chleba
i widz tych seriali uważa za wcale nie tak trudną. W końcu sprawy
są tam rozwiązywane z dnia na dzień, więc to nie może być
ciężkie zajęcie. Prawda jest jednak diametralnie inna – praca
przy śledztwie to żmudne dochodzenie, długotrwałe analizy i
czasochłonne łączenie wątków. W dodatku wielu zaangażowanych
specjalistów fałszuje wyniki analiz, by skrócić czas trwania
śledztwa i wykazać się efektami swojej pracy. Drugim motywem, jaki
porusza ta książka, to sprawa tzw. odrzutków.
Nie wiem, jak bardzo ta sprawa jest prawdziwa i jest to faktyczny
problem trapiący amerykańskie społeczeństwo, ale jestem w stanie
uwierzyć, że taki „trend” tam się pojawił. Chodzi mianowicie
o dzieci, które rodzice zostawiają na pastwę losu i z dnia na
dzień, bez ostrzeżenia, wynoszą się na drugi koniec kraju, do
całkiem innego stanu. Nie mieści mi się coś takiego w głowie,
jednak Ameryka to kraj takich absurdów, że nawet by mnie nie
zaskoczyło takie zjawisko w tamtym rejonie.
Miło też czytało się nawiązania
do doktora Laszlo Kreizlera, tytułowego Alienisty
z poprzedniej książki Carra. Pojawiło się ich kilka w treści, a
to wywoływało u mnie uśmiech, bo czułam się trochę tak, jakbym
spotykała się z dawno niewidzianym przyjacielem.
Styl autora jest łatwy do czytania, aczkolwiek muszę Was uprzedzić,
że akcja w książce nie pędzi na złamanie karku. Zdarzają się
przestoje, w których Caleb Carr przybliża nam między innymi
historię miasteczka czy też dzieje rodziny Jonesów. To
interesujące wstawki, które bardzo mnie ciekawiły i zupełnie mi
nie przeszkadzały, ale zdaję sobie sprawę, że wielu czytelników
uzna je za niepotrzebne dłużyzny, których można było uniknąć.
Skoro już wytykam minusy tej pozycji, to muszę też wspomnieć o
tym, że wątek romansu był tutaj, przynajmniej według mnie,
wciśnięty na siłę – gdyby go nie było, to myślę, że cała
akcja by nie ucierpiała. Przez ten romans trochę w moich oczach
stracił doktor Jones, na szczęście jednak szybko wraca do swojego
poprzedniego zachowania, co uratowało całą sytuację.
Miasteczko
Surrender to
naprawdę dobrze napisany kryminał z ciekawą fabułą i dodatkowymi
smaczkami, pod postacią interesująco zarysowanego tła
historycznego, społecznego i obyczajowego. Intryga jest poprowadzona
w taki sposób, że ciężko się domyślić, kto stoi za tym
wszystkim i kto jest zamieszany w całą sprawę. Warto po niego
sięgnąć, jeśli lubicie tego typu książki z nieco wolniejszą
akcją i dodatkowymi, interesującymi wątkami.
Książka przeczytana w ramach Olimpiady Czytelniczej u Pośredniczki Książek.
Tytuł: Miasteczko Surrender
Autor: Caleb Carr
Tłumaczenie: Jerzy Kozłowski
Wydawnictwo: Dom Wydawniczy Rebis
Liczba stron: 800
Rok wydania: 2018
Swoją drogą ciekawe, że w większości przypadków akcja takich książek toczy się właśnie w małych, "dusznych" miasteczkach - czyli moja miejscowość nadawałaby się wręcz idealnie ;)
OdpowiedzUsuńWątek porzuconych dzieci też jest ciekawy, choć przerażający. Nie wyobrażam sobie tego zupełnie, a jednak dla niektórych ludzi to normalna praktyka (podobnie jak porzucanie zwierząt albo starszych, niedołężnych rodziców) :(
UsuńPrzerażające, jak szybko ludzie pozbywają się takich według nich kłopotów, zastanawiam się, skąd ta znieczulica i wygodnictwo?
UsuńLubię odczuwać taką duszną atmosferę małego miasteczka. Zapisuję sobie ten tytuł.
OdpowiedzUsuńMnie też takie klimaty pasują, a jeszcze lepiej zamglone wyspy - działają na wyobraźnię. :)
UsuńKsiążki o małych miasteczkach mają w sobie pewną magię, magię która przyciąga i sprawia, że fabuła książki jest bardzo ciekawa :)
OdpowiedzUsuńMuszę koniecznie przeczytać. Bardzo zachęciłaś mnie recenzją.
OdpowiedzUsuńPozycja dość ciekawa. Niezwykle przerażający jest dla mnie wątek porzuconych dzieci.... nigdy tego nie zrozumiem :(
OdpowiedzUsuńnie lubię takich zwalniaczy, chociaż dzięki temu możemy poznać lepiej historię postaci i miejsca to jakoś wolę kiedy akcja toczy się bez takich retrospekcji.
OdpowiedzUsuńCzasem lubie cos takiego poczytać
OdpowiedzUsuńJuż się nie mogę doczekać aż ją przeczytam:)
OdpowiedzUsuńI jakie wrażenia? Udana przygoda czytelnicza?
UsuńI to jest książka dla mnie! :D Uwielbiam tego typu historie.
OdpowiedzUsuńZapowiada się na idealną książkę dla mnie. Będę musiała ją przeczytać przy najbliższej okazji
OdpowiedzUsuńMnie się podobało, choć niekiedy pragnęłam, aby rozbrzmiewały szybsze i intensywniejsze nuty. :)
OdpowiedzUsuńGeneralnie zapamiętuję przyjemne wrażenia ze spotkania z książką, bardziej odpowiadał mi "Alenista" tego autora, ale i "Miasteczko Surrender" ma szczególną atmosferę.
UsuńTo akurat nie są książki dla mnie, wolę popularnonaukowe...
OdpowiedzUsuńJak to w życiu, każdy woli coś innego:-)
Przeplatam takie i takie, a dzień zaczynam od kilku godzin naukowych publikacji. :)
UsuńO to zdecydowanie coś dla mnie. Lubię takie klimaty, a ta powieść wydaje się ciekawa i intrygująca. Pozycja już wpisana na moją listę.
OdpowiedzUsuńKsiążka wydaje się dość ciekawa, ale ten wątek porzuconych dzieci... Myślę jednak, że to moje klimaty i tytuł zapisuję
OdpowiedzUsuńChoć wolę książki z szybką akcją, spróbuję tę. Recenzja mi się spodobała, już ściągnęłam na Legimi :)
OdpowiedzUsuńLubię duszną atmosferę małych miasteczek, zwłaszcza w thrillerach. Sama w takim mieszkam. Dodatkowo, postacie głównych bohaterów są intrygujące. Jestem ciekawa, dlaczego dokładnie zostali zesłani, komu nadepnęli na odcisk?
OdpowiedzUsuńKsiążka wydaje się intrygująca, choć przeraża mnie ilość stron :-)
OdpowiedzUsuńA mnie przyciągają książki, które długo pozwalają pozostać w swoim świecie. :)
UsuńJa również lubię takie historie!
UsuńNiby Kubie kryminały, recenzja zachęca, ale jakoś szczególnie mnie do niej nie ciągnie i nie przeraża mnie ilość stron. Czytałam większe objętościowo książki.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Jestem ciekawa czy rzeczywiście da się sfałszować tak dowody, ze nikt się nie połapie, anwet specjaliści. Kryminał wydaje się mega ciekawy.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię takie klimaty
OdpowiedzUsuńMuszę przeczytać! Zainteresował mnie bohater... Dzięki!
OdpowiedzUsuńRzeczywiście książka ma bardzo ciekawą fabułę. Zawsze podziwiam autorów. Skąd oni biorą tą inspirację do książek.
OdpowiedzUsuńKsiążka zapowiada się bardzo ciekawie. Muszę przeczytać jeszcze jakieś Twoje recenzje.
OdpowiedzUsuńMyślę, że to ciekawy i niepospolity kryminał. Takie ludzki, przyjemny i emocjonalny. Chętnie przeczytam.
OdpowiedzUsuńCiekawa książka. Nie jest typowym kryminałem, to mnie do niej przekonuje.
OdpowiedzUsuńWłaśnie brakowało mi ostatnio jakiegoś kryminału, fajną propozycję podsunęłaś.
OdpowiedzUsuńNie przepadam za kryminalami ale temu chyba dam szansę
OdpowiedzUsuńKryminały to nie moja bajka, czyta je za to mój mąż i teściowa. I myślę, że właśnie teściowej by się spodobał
OdpowiedzUsuńOkładka wygląda dość strasznie i mrocznie, nie wiem czy odważyłabym się czytać ;)
OdpowiedzUsuńDo odważnych świat należy, taka okładka do kryminału według mnie pasje:)
UsuńNo i już znaleźliśmy kolejną interesująca pozycje na wieczór
OdpowiedzUsuńZupełnie nie zwróciłabym uwagi na tę książkę, gdyby nie Twoja recenzja
OdpowiedzUsuńTo mamy podobnie, tyle jest teraz książek, że ciężko coś wyłapać
UsuńKryminały lubię, ale chyba nie ciągnie mnie jakoś w stronę tej książki. Tym razem odpuszczę
OdpowiedzUsuńZ chęcią sięgnę w wolnej chwili po tą książkę. Lubię takie klimaty małych miasteczek z ciekawą historią
OdpowiedzUsuńOstatnio podobają mi się takie książki :)
OdpowiedzUsuńMuszę koniecznie przeczytać, dzięki za cynk
OdpowiedzUsuńBrzmi intrygująco :) Jak się uporam ze swoimi tytułami, to może sięgnę po tę książkę :)
OdpowiedzUsuńTo nie jest do końca ten typ książki którą lubię czytać, ale moja siostra uwielbia kryminały, aż zapiszę tytuł i jej podeślę Twoją recenzję :)
OdpowiedzUsuńOoo to może być coś, po co z miłą chęcią bym sięgnął w przerwie na literaturę faktu ;)
OdpowiedzUsuńLubię czytać kryminały, także i ten wydaje się być ciekawy i wart poświęcenia mojego czasu :)
OdpowiedzUsuńTrzeba wykazać się sporą cierpliwością w śledzeniu scenariusza zdarzeń, narracja w wyjątkowo wolnych rytmach prowadzi czytelnika przez fabułę, przyspieszenie następuje jedynie w sugestywnie odmalowanych scenach sensacyjnych incydentów, a wówczas faktycznie mocno dajemy się wkręcić. :)
OdpowiedzUsuńMniej zgrałam się z poczuciem humoru autora, nie przemówił do mnie, choć jestem przekonana, że znajdzie wielu zwolenników.
UsuńAtmosfera małego miasteczka i dobrze zarysowane tło przyciągają mnie do tej lektury.
OdpowiedzUsuńJestem okładkową sroką, dlatego pierwsza zaintrygowała mnie okładka. Fabuła też jest intrygująca, a że lubię czytać thrillery, kryminały, to z pewnoscią po tę powieść sięgnę. Na razie odpoczywam od tak ciężkich lektur, ale z pewnością przeczytam.
OdpowiedzUsuńKryminały w takiej atmosferze miasteczkowym są ok, równolegle zawsze doszukuję się seriali czy akurat nie są kręcone na podstawie książki.
OdpowiedzUsuńUwielbiam duszną atmosferę małych miasteczek, ale tylko w filmach i książkach - zwłaszcza w lekturach z dreszczykiem, takich jak ta :-)
OdpowiedzUsuńBrzmi dobrze, postacie wydają się mieć charakterek, co zachęca do przeczytania tej książki.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie, już nie możemy się doczekać 🙂
Usuńkryminały to całkiem mój klimat,ta książka wydaje się być bardzo ciekawa - muszę dopisać ją do mojej listy :)
OdpowiedzUsuńNam się już udało ją zamówić, czekamy na przesyłkę
UsuńOgólnie bardzo lubię oglądać różnego rodzaju kryminały, filmy czy to seriale. Do polskich książek jakoś mi ostatnio daleko, ale po Twoją propozycję sięgnęłabym z wielką chęcią :-) Książka wydaje się być bardzo interesująca.
OdpowiedzUsuńDawno nie czytałam dobrego kryminału. Może skorzystam.
OdpowiedzUsuńBardzo często takie akcje dzieją się w małych miasteczkach. Zapowiada się ciekawa lektura :)
OdpowiedzUsuńJa raczej kryminałów nie czytam, ale mój mąz bardzo je lubi, więc to pozycja chyba dla niego
OdpowiedzUsuńLubię takie dobre kryminały, więc możliwe, że się skuszę.
OdpowiedzUsuńLubię kryminały, a ten wydaje się być na prawdę dobry, więc już patrzę, gdzie go dostanę :)
OdpowiedzUsuńPięknie napisałaś o tej książce lecz nie moje
OdpowiedzUsuńKlimaty.
Kryminalne klimaty najczęściej pozwalają mi odpocząć, oderwać się od codzienności. Tutaj jeśli chodzi o wątek porzuconych dzieci widzę spory ładunek emocjonalny, spróbuję się z nią zmierzyć
OdpowiedzUsuńBrzmi naprawdę ciekawie! Dawno nie czytałam żadnego kryminału i aż zatęskniłam
OdpowiedzUsuńChłone ksiązki jak gąbka, na ile czasu mi wystarcza, a nie mam go zbyt wiele przy 3 małych dzieci. Jednak staram się każdy dzień zakończyc chociażby na kilkunastu stronach lektury. Lubie różne rodzaje ksiązek, kocham powieści o kobietach (pisałam o kilku publikacjach tego typu u mnie na blogu), polecam np Pokój Motyli. Jednak po kryminały równiez sięgam ochoczo :)
OdpowiedzUsuńPo okładce raczej stwierdziłabym, że to powieść grozy niż kryminał :) Brzmi ciekawie, do tego trochę kojarzy mi się z Sherlockiem (przez te narkotyki). Chętnie zerknę ;)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa i zachęcająca recenzja.Lubię takie klimaty.
OdpowiedzUsuńDobry kryminał pozwala o wszystkim zapomnieć i przenieść się w inne realia.
Zapisuję do przeczytania.
Pozdrawiam!
Irena-Hooltaye w podróży
Aż mi ciary przeszły. Z chęcią przeczytam.
OdpowiedzUsuń