Przekleństwo błogosławieństwem - recenzja "Wilczej księżniczki" Adrianny Biełowiec
Księżniczka Rizlah z rodu Salvorina to młodziutka, rozpieszczona
następczyni tronu. Dziewczyna już od najmłodszych lat jest
przyzwyczajana do swojej przyszłej roli – jako kilkuletnie dziecko
incognito jeździ po kraju w towarzystwie straży i poznaje swoje
królestwo. W trakcie jednej z takich podróży podjudzona przez
chłopca, trafia do tajemniczego, nieco mrocznego lasu. A stamtąd,
wiedziona magiczną ścieżką, dziewczyna dociera na uroczysko – i
ten jeden dzień odmieni jej życie na zawsze. Już jako nastolatka
Rizlach ukrywa swoją tajemniczą, prześladowaną przez przesądy
naturę wilkołaka. Mimo surowych zakazów nastolatka często
odwiedza swojego nauczyciela na mieście i w trakcie jednej z tych
eskapad przypadek stawia na jej drodze asasyna, Ravera Divinusa.
Przewrotny los postanawia spleść życie tej dwójki na dłuższy
czas i prowadzi ich na bardzo niebezpieczną wyprawę, by wypełnili
swoje przeznaczenie.
Ciężko
mi cokolwiek powiedzieć o tej książce, naprawdę. Przeczytałam ją
ponad tydzień temu i w sumie już niewiele z niej pamiętam. Wilcza
księżniczka, tak jak i
przeczytana przeze mnie nieco wcześniej Czwarta szansa to
spin-offy do historii przedstawionej w Death Bringerze.
Mimo faktu, że czytałam je w odwrotnej kolejności, to nie miało
to żadnego wpływu na przedstawione w nich historie. Fabuła jest
powolna i w większości opiera się na motywie wędrówki do
wyznaczonego celu. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że
przy każdej przeszkodzie, na jaką natykają się nasi bohaterzy i
tak wiemy, że przetrwają ją bez większych problemów. W końcu,
jaki byłby sens, gdyby zginęli gdzieś po drodze? Poza tym nawet te
przygody, które ich spotykają, nie są wprowadzane z jakimś
napięciem i przyspieszeniem tempa akcji – wszystko dzieje się na
jednym poziomie, co tylko potęgowało nudę.
Jeśli
chodzi o bohaterów, to znów pojawił się ten sam problem, który
miałam przy Czwartej szansie –
bohater męski jest o niebo lepszy niż postacie żeńskie. Rizlah,
jako jedna z głównych postaci, była według mnie po prostu bez
wyrazu i nudna. W ogóle nie przekonało mnie jej gwałtowne
przemienienie z eleganckiej księżniczki, rozpieszczonej w pałacu
następczyni tronu, w dzielną dziewczynę, maszerującą
niezmordowanie u boku towarzysza przez pustkowia królestwa. Nie
kupuję tego. Tak samo, jak nie kupuję tego, że Divinus z
milczącego, stroniącego od towarzystwa asasyna stał się bez
problemu osobą, która spędza całkiem chętnie czas ze swoją
towarzyszką. Nie wspomnę już o tym, że Rizlah nie miała
większych oporów, by zaufać nieznajomemu, który najpierw miał ją
zamordować, a zaraz potem, jakby nigdy nic, namawia ją do wspólnej
ucieczki... Wypadło to nader blado i nieprzekonująco.
Styl
autorki nic a nic na przestrzeni tych trzech książek się nie
zmienił. Dalej jest dość specyficzny i charakterystyczny dla
Biełowiec. Momentami miałam z tym problem, bo brzmiało to czasami
neutralnie, ale ogólnie dało się to przeżyć. Zastanawia mnie
tylko jeden fakt... Czy Wydawnictwo Esperons-Ostrogi dogadało się z
Ubisoftem i wykupiło od niego prawa na użycie na okładce postaci
asasyna z serii gier Assassin's Creed.
Jeśli nie, to lepiej niech modlą się o to, żeby nikt na nich nie
doniósł, bo coś czuję, że zbankrutują w trakcie rozpraw
sądowych o naruszenie praw autorskich...
Po przeczytaniu trzech książek spod pióra Adrianny Biełowiec
stwierdzam, że gdyby autorka nieco zmieniła swój styl i
dopracowała fabułę i pomysł na postacie, to te książki byłyby
naprawdę dobre i nieźle by się je czytało. Całość Universum
Zodiac jest spójna i widać, że autorka gruntownie przemyślała
koncepcję stworzenia tego świata. Szczególnie podoba mi się
właśnie to, że każde mniejsze uniwersum w Zodiacu nawiązuje
swoją nazwą do poszczególnych znaków zodiaku. Za to daję
wszystkim trzem książkom ogromny plus i gratuluję pomysłu
autorce.
Wilcza
księżniczka to kolejny
średniak, który trafił w moje ręce. Niestety, książka nie
wywołała we mnie żadnych większych uczuć i napięcia w trakcie
lektury. Myślę, że gdyby odpuścić wątek science-fiction, który
się w niej pojawia gdzieś od połowy, to jako powieść fantasy
obroniłaby się dużo lepiej. Faktem pozostaje jednak to, że
Adrianna Biełowiec przedstawiła nam tu spójne uniwersum, a
wszystkie trzy książki łączą się ze sobą w spójną całość.
Tytuł: Wilcza księżniczka
Autor: Adrianna Biełowiec
Cykl: Zodiac Universum
Wydawnictwo: Esperons-Ostrogi
Liczba stron: 251
Rok wydania: 2018
Podziwiam, że dałaś autorce trzy szansę. Ja jak się przejadę, to trudno mi podejść jeszcze raz do twórczości danej osoby... Po tę serię raczej nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńCzasem życie potrafi zaskoczyć, więc wolałam zaryzykować :)
UsuńCzyli niekoniecznie po nią sięgnę. Teraz sporo jest literatury dla mniej oczytanych czy wymagających. Ale to dobrze, bo z taką łatwiej zacząć przygodę z czytelnictwem.
OdpowiedzUsuńNa początek przygody z sci-fi, na pewno te książki się nadają, ale dla bardziej wymagających czytelników to raczej średnia przygoda.
UsuńCzasem wpada się w serię średniaków, mimo że dokładamy starań, aby odpowiednio wybierać przygody czytelnicze. Ale dzięki takim książką te lepsze smakują intensywniej. :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że niedługo wybrnę z tej serii średniaków. :)
UsuńU mnie trochę czasu to zajęło zanim w końcu trafiłam na przygodę czytelniczą, która na maksa mnie wciągnęła, i to horror. :)
UsuńJa już jedną mam za sobą z fantastyki, więc wszystko wróciło do normy :)
UsuńCo do wydawnictwa Eperons-Ostrogi, polskie autorki mają z nim problemy, czyli też Zuzanna Mannke i Wioletta Grzegorzewska. Przede wszystkim chodzi o zupełny brak reklamy książek, niskie ich nakłady, problemy finansowe, także łamanie praw autorskich jak i warunków umów. Okładka od "Wilczej księżniczki" powstała wbrew woli, jak i wiedzy autorki (pierwotne projekty wyglądały inaczej, widać je na dole http://zuniversum.blogspot.com/p/galeria.html), aż do Targów Książki w Warszawie w maju grafika była przez wydawcę ukrywana. Trylogia "Death bringer" na pewno powstanie, 2. tom jest już gotowy, lecz będzie wydany u innego wydawcy. Prawdopodobnie ponownie z "Death bringerem 1" po wypowiedzeniu umowy z EO.
OdpowiedzUsuńW takim razie trzymam mocno kciuki, żeby autorce udało się dać nogę z tego gównianego wydawnictwa :)
UsuńSama też daje kilka szans autorom, zanim rezygnuję z ich twórczości. Czasami się opłacą, a czasami nie. W tym drugi wypadku jest mi trochę szkoda, szczególnie gdy zapowiadało się ciekawie.
OdpowiedzUsuńTak to bywa, że ryzykując czasem się wygrywa, a czasem nie ;)
UsuńNie wiem czy byłabym w stanie sięgnąć po raz trzeci po książkę autora/ki, który nie przypadł mi do gustu. Może kiedyś się przekonam.
OdpowiedzUsuńChciałam spróbować, poza tym - obiecałam autorce, że zrecenzuję jej książki, więc nie mogłam jej zawieźć :)
UsuńStanowczo to nie mój klimat. A po tej recenzji wiem, że na pewno sobie podaruję...
OdpowiedzUsuńRaczej sobie podziękuję, ale dla Ciebie gratulacje za wytrwanie! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :D
UsuńNie, nie brzmi to na tyle dobrze, żebym miala na nią ochotę. Wolę coś więcej niż przeciętny średniak, przynjamniej dobrą książkę :) Sama fabuła też nie wydaje się jakaś super wciągająca, więc sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńmrs-cholera.blogspot.com
Niestety, czasem tak bywa, ale zawsze to jakieś doświadczenie do puli doświadczeń czytelniczych ;)
UsuńChyba lepiej przeczytać coś innego, a dobrego sf i fantasy jest naprawdę sporo...
OdpowiedzUsuńObym w końcu na taką wpadła, bo ostatnio mam pecha do średniaków :(
UsuńJest bardzo dużo tego typu powieści, które jednak są lepiej wykonane, a kreacja bohaterów jest dobrze wykonana. Raczej nie przeczytam, skoro to tylko średniak.
OdpowiedzUsuńObyś trafiała lepiej niż ja ostatnimi czasy ;)
UsuńOj szkoda, że to tylko średniak.
OdpowiedzUsuńBardzo szkoda :(
UsuńChciałam już napisać, że kupuje ją dla samej okładki. Jednak twoja recenzja zdecydowanie ostudziła mój zapał ;D
OdpowiedzUsuńJak dla mnie okładka jest taka sobie, a środek też szału nie robi, ale możńa przeczytać. :)
UsuńJa poległam na tej książce. Jak tylko zobaczyłam, że napisałaś jej recenzję weszłam z ciekawości. Do autorki już drugi raz na pewno nie sięgnę 🙂
OdpowiedzUsuńZa mną już cztery książki od tej autorki, nie było aż tak źle. :) Czytywałam gorsze rzeczy. :D
Usuń