Prawda nie zawsze wyzwala - recenzja "Przepaści" Michelle Paver

Himalaje to chyba jedno z najpiękniejszych pasm górskich na świecie. Białe szczyty pokrytych wiecznym śniegiem gór odbijają światło słoneczne na tle błękitnego nieba. Jestem niemal pewna, że każdy z Was chociaż raz marzył o tym, by stanąć u podnóża tych gór i podziwiać ich piękno. Muszę się jednak Wam do czegoś przyznać – dla mnie te góry są tak samo piękne, jak i niebezpieczne. I szczerze podziwiam tych, którzy podejmują się wspinaczki na liczące kilka tysięcy metrów szczyty, by tylko na chwilę stanąć na ich wierzchołku i znowu zejść, w mrozie, przy braku tlenu i w skrajnie wyczerpujących warunkach. Dzięki uprzejmości Kasi z Kącika z Książką, która zorganizowała book tour z książką Przepaść Michelle Paver, miałam przyjemność wziąć udział w jednej z takich wypraw i chciałam dzisiaj podzielić się z Wami moimi wrażeniami po lekturze.

Rok 1935. Piątka Anglików, w tym jeden lekarz, postanawia wyruszyć na Kanczendzongę i jako pierwsi ludzie stanąć na jej szczycie. Oczami doktora Pearce'a śledzimy przygotowania do wyprawy w jednym z miasteczek w Indiach. Wynajmują tam tragarzy, którzy będą nieśli ich bagaże w trakcie wspinaczki, a także spotykają się z ostatnim żyjącym uczestnikiem sławetnej wyprawy Lyella, kapitanem Tennantem, który na samo wspomnienie nieszczęsnej wyprawy dostaje ataku paniki. Stary kapitan namawia doktora Pearce'a, by za żadne skarby nie szli tą samą drogą co wyprawa Lyella. Jednak Kits, brat Pearce'a, który od dzieciństwa zaczytywał się w Skrwawionych, lecz niezłomnych Lyella nie dopuszcza do siebie tej myśli. W trakcie wędrówki oprócz pięknych widoków i ogromnego zmęczenia Pearce'owi towarzyszy cały czas niepokój, wzmagający się wraz z osiąganą wysokością. Czy to tylko wina mózgu, otumanionego zmęczeniem i obniżoną zawartością tlenu w powietrzu, czy faktycznie wędrowców ściga jakaś bliżej nieokreślona groza?
To, co jest najmocniejszą stroną tej książki, to atmosfera. Z jednej strony mamy piękne, wręcz oszałamiające opisy przyrody, a z drugiej ciągłe uczucie niepokoju, które prześladuje nas niemal od samego początku książki. Najpierw atak kapitana Tennanta, po którym młodszy z braci nie może się otrząsnąć i który już burzy jego spokój, a potem ciągłe ofiary i modlitwy Szerpów, plemienia tybetańskiego, zamieszkującego Indie i Nepal. Z pozoru prymitywny lud, od którego angielscy sahibowie uważają się za lepszych, wierzy w demony i duchy, które stara się obłaskawić ofiarowanymi pokarmami i modlitwami, rozwieszanymi na niewielkich flagach. Michelle Paver pierwszorzędnie potrafiła oddać tę duszną atmosferę, która staje się coraz bardziej nie do zniesienia, im wyżej są nasi bohaterowie. Szczególnie że Kits jest opanowany niemal manią przebicia dokonania swojego bohatera, Lyella, i wspięcia się na szczyt trzeciej co do wysokości góry świata jako pierwszy człowiek w historii. Wyprawa Lyella nie skończyła się dobrze, bo z jej sześciu uczestników przeżyło tylko dwóch. A wiadomo, że chodzenie po śladach zmarłych, nie przynosi szczęście, wręcz przeciwnie. Tajemnicze znaki, jakimi jest prześladowany doktor Pearce, nie dają mu nawet na chwilę spokoju. Wierzący w zdrowy i chłodny rozum lekarz powoli daje się opanować tej atmosferze, a widywany duch doprowadza go niemal na sam skraj szaleństwa. Tak samo, jak odkryta okrutna prawa o wyprawie Lyella i o tym, co tam w rzeczywistości zaszło...
Jeśli chodzi o bohaterów, to przez narrację pierwszoosobową prowadzoną przez doktora Pearce'a, tak naprawdę nie poznajemy żadnego z nich. Opisywane są tylko ich poczynania, ale nie mamy wglądu w ich myśli. I chyba właśnie dlatego nie polubiłam żadnego z nich i nie zżyłam się z nimi, oprócz Pearce'a. Z drugiej strony nawet on nie jest typem, którego bym całkowicie polubiła – jest rasistą, co cechuje wszystkich Anglików w kontaktach z Hindusami, których jako ich kolonizatorzy uważali za gorszy naród. Z drugiej jednak strony, nie sposób przyznać, że w latach 30. ubiegłego wieku była to normalna postawa, nieuważana przez nikogo za coś dziwnego czy też gorszącego.
Styl autorki jest znośny w odbiorze, stylizowany na ówczesną epokę, więc może też nie każdemu przypasować. Oddać jednak Michelle Paver należy, że zrobiła solidny research do tej książki. W posłowiu pisze, że przed napisaniem Przepaści była w Indiach i widziała Kanczendzongę na żywo. Tak samo, oprócz wyprawy Lyella i naszych bohaterów, inne wspominane przez nią wyprawy mające za cel osiągnięcie szczytu Kanczendzongi miały faktycznie miejsce – m.in. wyprawa Niemca Bauera czy ekspedycja międzynarodowa pod dowództwem Szwajcara Dyhrenfurtha. Z tego, co też czytałam lub słyszałam o wyprawach w Himalaje, to przedstawiony przez autorkę sposób zdobywania szczytu i przygotowywanie takich ekspedycji zostały przez nią opisane bardzo wiarygodnie. Jedyną rzeczą, która mnie drażniła, było ciągłe wymienianie, co też bohaterowie zjedli na dany posiłek danego dnia... Trochę mnie to w pewnym momencie zaczęło nudzić i irytować, bo ile można na ten temat czytać?
Przepaść Michelle Paver to książka pełna niepokoju, strachu i obawy przed naturą, jakkolwiek piękną, tak groźną. Uświadamia nam, że góry trzeba szanować, kochając je, i z respektem rzucać im wyzwanie. Zapewne sama nigdy nie zrozumiem himalaistów i ich pędu do zdobywania kolejnych szczytów, skąd mogą nie wrócić, ale szanuję ich za tę wytrwałość, za to, że zrobią wszystko, by osiągnąć cel. Dlatego serdecznie Wam polecam tę książkę i jeszcze raz dziękuję Kasi za możliwość jej przeczytania! :)

Tytuł: Przepaść

Autor: Michelle Paver

Tłumaczenie: Maciej Miłkowski

Wydawnictwo: Czwarta Strona

Liczba stron: 272

Rok wydania: 2018

Komentarze

  1. Sama pewnie kiedyś przeczytałam tę książkę, ale na pewno polecę ją mojemu przyjacielowi, wielbicielowi gór. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie jestem pewna czy te opisy by mnie nie zniechęciły... Ale jeśli równoważą się z akcją, to może bym dała radę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akcja nie jest jakaś spektakularnie szybka, ale z drugiej strony to nie są opisy jak z "Nad Niemnem", da się je przeżyć ;)

      Usuń
  3. Słyszałam o tej książce i nawet miałam ochotę ją przeczytać, ale w rezultacie odłożyłam ją na później. Chyba pora do niej wrócić ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Książka koniecznie musi wpaść w moje ręce, uwielbiam poznawanie górskich pasji. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Owszem, marzyło mi się stanąć u podnóża tych gór, ale nic poza tym. Także ogromnie szanuję każdego, kto stawia przed sobą wyzwanie w postaci wspięcia się na szczyt, gdzie każdy kolejny metr jest dla nich możliwie równocześnie krokiem ku trumnie. Jednakże sama książka nie przekonała mnie do siebie. Nawet Twoje zachęcające słowa niczego nie zmieniły... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama chętnie bym stanęła u stóp Kanczendzongi czy Mount Everestu, ale na samą myśl o wchodzeniu na 8 tysięcy metrów przechodzi mnie zimny dreszcz... Ja już wolę siedzieć w dolinie ;)

      Usuń
  6. Chętnie bym przeczytała właśnie coś takiego. :) Mam podobne uczucia co Ty: też uważam, że to szalone i sama nigdy bym się nie odważyła, ale podziwiam tych, którzy się takich wyzwań podejmują. Na pewno rozważę lekturę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można tylko podziwiać takie hobby i to, że ludzie, wiedząc, że mogą zginąć, i tak ryzykują :)

      Usuń
  7. Brzmi to bardzo dobrze. Góry kocham całym sercem,a za opisami przyrody przepadam. Zwłaszcza nie tymi sielskimi, tylko właśnie budzącymi niepokój, dzikimi i klimatycznymi. Tło kulturowe też wydaje się ciekawe, będę pamiętać o tym tytule. Choć w rzeczywistości w moim zasięgu leżą zdecydowanie niższe szczyty :)
    pozdrawiam, dodaję do obserwowanych i będę zaglądać
    mrs-cholera.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Kilkukrotnie ją już gdzieś widziałam, tak co jakiś czas daje mi ona znak, że istnieje i może powinnam po nią sięgnąć. Za górami ogółem nie przepadam, jestem typem morskim, aczkolwiek ta ich dzika strona bywa fascynująca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja raczej też jestem typem morskim, ale góry mają w sobie też jakąś taką moc przyciągania i potrafią mnie zafascynować.

      Usuń
  9. Lubię góry, więc chętnie się skuszę :-)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz