Gadka. W sześćdziesiąt języków dookoła Europy – Gaston Dorren

Z wykształcenia jestem filologiem. Tak dokładniej, to magistrem filologii węgierskiej (tylko nie pytajcie, po co mi taki dziwny język, bo na to nie mam żadnej rozsądnej ani logicznej odpowiedzi). Dlatego wszystkie książki dotyczące ciekawostek o językach tego świata bardzo mnie interesują. Z tego też powodu sięgnęłam po książkę Gastona Dorrena Gadka. W sześćdziesiąt języków dookoła Europy.

Recenzja książki językoznawczej Gastona Dorrena "Gadka. W sześćdziesiąt języków dookoła Europy", wyd. Karakter

Autor książki to holenderski dziennikarz i lingwista. Jest poliglotą i potrafi mówić w sześciu różnych językach, a w kolejnych dziewięciu czytać. Jego zainteresowanie językami przełożyło się na sferę zawodową, gdy napisał swoją najsłynniejszą książkę Babel. W dwadzieścia języków dookoła świata, a następnie Gadkę. W sześćdziesiąt języków dookoła Europy.

Dwa języki w jednej głowie? Nie da się myśleć z taką prędkością.

Mówiąc krótko i treściwie – zawiodłam się srodze na tej lekturze. Patrząc na tytuły książek autora, to chyba powinien zmienić proporcje: dwadzieścia języków dookoła Europy i sześćdziesiąt dookoła świata byłoby dużo logiczniejszym rozwiązaniem. Dobór dialektów, o których pisze Dorren, wygląda tak, jakby autor trafiał rzutkami w mapę Europy i na co wypadło, o tym będzie pisał. Poza tym sześćdziesiąt języków na jeden kontynent to za dużo i chyba z tego powodu książka przedstawia się tak, jak się przedstawia.

Innymi słowy, szanujący się użytkownik francuskiego musi stale mieć w pamięci podobiznę matki Łaciny, bo to na jej obraz został stworzony francuski i w jej wymowę się wystroił.

Pomijając już wybór języków, sama treść też mnie nie powaliła na kolana. Z powodu takiego, a nie innego doboru niektóre rozdziały były bardzo krótkie, jakby autor chciał je na szybko odhaczyć z listy i pisał na siłę, bo musiał, natomiast inne to kilkustronicowe wykłady. Co więcej, często miałam wrażenie, że z braku laku Dorren posiłkował się Wikipedią, robiąc z niej właściwie przysłowiowe "kopiuj i wklej". Było to naprawdę słabe i wcale nie przypadło mi do gustu. Ba, przy węgierskim nawet znalazłam błąd, ale byłam tak sfrustrowana, że go z rozpędu nie zapisałam, tylko przeszłam do dalszej lektury, modląc się, żeby skończyć tę książkę jak najszybciej. Ilość języków, jaką narzucił sobie autor, sprawiła, że większa część tej lektury jest bardzo powierzchowna i tylko prześlizguje się po temacie danego dialektu. Znajdzie się tu też sporo zupełnie bezsensownych i bezcelowych uwag dotyczących np. terenów, na których mówi się w danym języku. Uważam, że można by te fragmenty wyciąć i skrócić książkę, chociaż na atrakcyjności raczej by ona z tego powodu nie zyskała.

Większość ważniejszych języków świata ma przeszłość naznaczoną przemocą i militaryzmem.

Mnie ten tytuł znudził i sfrustrował. Trafiło się trochę ciekawostek, odrobina nowych faktów, ale całości wyraźnie brakowało głębi. Osoby, które nie są zainteresowane ściśle językoznawstwem i słowotwórstwem, będą znudzone i zniechęcone, czytając spore fragmenty o pochodzeniu słów i ich przekształcaniu się w te, które znamy obecnie. Najlepiej chyba będzie, jeśli sami weźmiecie Gadkę do ręki i przekonacie się, czy trafia w Wasz gust, czy też nie.

Wszystkie cytaty pochodzą z książki Gadka. W sześćdziesiąt języków dookoła Europy Gastona Dorrena.


Jeden i pół żołędzia na pięć
Tytuł: Gadka. W sześćdziesiąt języków dookoła Europy

Tytuł oryginału: Lingo: Around Europe in Sixty Languages

Autor: Gaston Dorren

Tłumaczenie: Anna Sak

Wydawnictwo: Karakter

Liczba stron: 384

Data premiery: 17.08.2021

ISBN: 9788366147829
Recenzja książki językoznawczej Gastona Dorrena "Gadka. W sześćdziesiąt języków dookoła Europy", wyd. Karakter

Komentarze

  1. Siemka. :) Rozsądna i logiczna odpowiedź (pewnie niejedyna) jest taka, że opłaca się być tłumaczem „dziwnego” języka. Książkę pewnie przeczytam, może nie będzie aż taka słaba. O czym ten pierwszy cytat (Dwa języki w jednej głowie? Nie da się myśleć z taką prękością)?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A spróbuj myśleć jednocześnie w jednym języku i mówić w drugim... Uwierz, nie da się. Czasami mam tak, jak rozmawiam po węgiersku - od razu próbuję sobie przełożyć w głowie, co ktoś do mnie mówi i od razu zaczynam się plątać w tym, co sama chcę powiedzieć.
      Co do tego, że opłaca się być tłumaczem "dziwnego" języka... Fakt, jest w tym sporo racji. ;)

      Usuń
    2. A tłumacze symultaniczni? Przekładają sobie w głowie (tak, przeważnie dostają wcześniej tekst wystąpienia; przeważnie, nie zawsze). Podczas zwykłej rozmowy to faktycznie nie ma co udziwniać.

      Usuń
    3. Myślę, że autorowi tu bardziej chodziło o zwykłą rozmowę niż o symultankę, bo symultaniczne to już naprawdę wyższy poziom wtajemniczenia. ;)

      Usuń
    4. Zwykła rozmowa to tak. Symultaniczne łatwe nie są (chociaż różni ludzie mają różne zdanie, jak na każdy temat), ale czy takie wielkie wtajemniczenie. Zobacz ile uczelni prowadzi lingwistykę stosowaną (tam przeważnie uczą ustnych tłumaczeń), dolicz te filologie, gdzie jest specjalność tłumaczeniowa, podyplomówki. Potencjalnych tłumaczy nie jest tak mało.

      Usuń
    5. Potencjalnych. Nie każdy, kto skończy specjalność tłumaczeniową czy podyplomówkę będzie się nadawał na tłumacza symultanicznego, bo tu naprawdę trzeba dostawać rozdwojenia jaźni. Sama w życiu bym się tego nie podjęła, a z tłumaczeniami ustnymi miałam sporo do czynienia, więc sądzę, że to naprawdę jest wyższy poziom wtajemniczenia.

      Usuń
    6. Tak i nie. Po to są te specjalności, żeby zdobyć to „wyższe wtajemniczenie”. Wiem, że w praktyce różnych ludzi tam przyjmują, nieraz takich, co wybrali kierunek z przypadku, i oni w ogóle nie będą potem tłumaczami; ale to kwestia determinacji i treningu. Sam strasznie męczyłem się w kabinie, w końcu na którychś zajęciach usłyszałem, że dzisiaj było dobrze, potem znowu. Nie, od końca studiów nie byłem już w kabinie. Tak, wszedłbym jeszcze.

      Usuń
    7. Ja w życiu w kabinie nie siedziałam i żadna siła by mnie do niej nie zaciągnęła. Mam podzielną uwagę, ale nie aż tak, żeby jechać z węgierskim i polskim jednocześnie.

      Usuń
    8. No widzisz. Nie wszyscy są jednakowi:).

      Usuń
    9. Z ciekawostek - na przykład Gołkowski od Komornika też jest (czy był) symultanicznym.

      Usuń
    10. Jest do tej pory - najczęściej na TVN24 albo na TVN można go usłyszeć, jak tłumaczy.

      Usuń
    11. No widzisz, nie święci garnki lepią. :) Mój prowadzący polecał nam kogoś (może i jego) w DDTVN oglądać (''ten to umie dzielić zdania''). A ja tego właśnie nie mam.

      Usuń
    12. Wszystko jest do wypracowania, trzeba tylko ćwiczyć. ;)

      Usuń
  2. W rozdziale o języku ukraińskim też jest błąd: nie ma takiego słowa jak „dremlok” (podane na końcu jako ciekawostka). Tu nie wiadomo czy sam autor popełnił ten błąd (jestem ciekawa jak to jest w oryginale), czy to już inwencja samego tłumacza… Przeczesałam wszystkie mi dostępne słowniki i czy w ogóle to słowo występuje gdzieś w Internecie… i nic… Piszesz, że w węgierskim też występuje błąd, jak gdyby autor w ogóle nie skonsultował treści z rodzimym użytkownikiem języka… :/

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz