Czytelnicze podsumowanie maja 2022
Ani się człowiek obejrzał, a tu już prawie połowa roku za nami. Ależ ten czas pędzi, co nie? Dopiero co był styczeń, a tu w drzwiach stoi czerwiec, lato i wakacje dla tych, co jeszcze chodzą do szkoły lub studiują. Nieważne jednak, jaki to miesiąc czy pora roku – na dobrą lekturę zawsze znajdzie się czas.
Thor – Wolfgang Hohlbein (3,5/5) – recenzja
Hypatia. Prawda w matematyce – Jordi Bayarri (2/5) – recenzja
Pasteur. Rewolucja mikrobiologiczna – Jordi Bayarri (3/5) – recenzja
Inkub – Artur Urbanowicz (4,5/5) – recenzja
Jak nigdy o każdej książce już udało mi się napisać recenzję, co chyba jest wyjątkiem od początku istnienia bloga. Aby jednak tradycji stało się zadość, poniżej kilka zdań o każdej przeczytanej przeze mnie pozycji.
Thor Wolfganga Hohlbeina miał być fantastyką czerpiącą pełnymi garściami z mitologii nordyckiej. W rzeczywistości jest to jednak bardziej powieść obyczajowa, może trochę powieść drogi i przygodowa z elementami fantastyki. Historia mężczyzny, który budzi się w środku zamieci śnieżnej na pustkowiu, nie pamiętając, kim jest, była fragmentami po prostu przegadana. Gdyby skrócić ją o jakieś sto, może dwieście stron i dodać w środku więcej akcji, więcej mitologii i fantastyki, byłaby dużo ciekawsza i dużo lepsza.
Kolejne wpadły do czytania dwa komiksy z serii Najwybitniejsi Naukowcy od wydawnictwa Egmont. Tomik o Hypatii w rzeczywistości więcej mówił o wydarzeniach politycznych i społecznych z okresu jej życia, niż o samej kobiecie. Jest to po części zrozumiałe, bo akurat o tym wiemy całkiem sporo, w porównaniu do życia sławnej aleksandryjki. Natomiast część o francuskim mikrobiologu, Ludwiku Pasteurze, była chyba najtrudniejszą ze wszystkich z tej serii. Mnogość pojęć z biologii, trudnych do zrozumienia dla dorosłego, będzie sporym problemem w lekturze dla młodszych czytelników. Mimo wszystko uważam, że cała ta seria jest znakomita i na pewno obudzi głód wiedzy w dzieciakach.
Inkub Artura Urbanowicza to najlepsza z trzech książek tego autora, jakie czytałam do tej pory. Bardzo spodobał mi się pomysł na poprowadzenie fabuły na dwóch płaszczyznach czasowych – jednocześnie śledzimy akcję w latach 70., jak i współczesne dochodzenie. Główny bohater, chociaż bardzo sympatyczny, czasami mnie denerwował – najpierw był męskim policjantem i kutym na cztery nogi śledczym, a zaraz potem miękką, użalającą się nad sobą kluchą, która niemal rozpaczliwie ugania się cały czas za spódniczką. Jednak sam pomysł i jego wykonanie zaliczam bardzo na plus. I chociaż już skazałam Artura Urbanowicza na zapomnienie, to teraz rozważam lekturę jego kolejnych powieści.
A jak tam wasz maj? Jakieś ciekawe lektury wpadły?
Muszę w końcu przeczytać Inkuba, bo ta książka od dawna czeka na swoją kolejna w mojej biblioteczce.
OdpowiedzUsuńJa w sumie nie patrzyłam ile przeczytałam, wiekszosc zrecenzowałam, ale są tytuły które czekają na mój opis na blogu.
OdpowiedzUsuńMi też czas płynie szybko i sama niedawno mówiłam mamie, że dop był styczeń.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do obejrzenia mojego nowego obrazu!^^
Mi ostatnio tak czas przelatuje między palcami, że aż wstyd - na powieści brak mi czasu :(
OdpowiedzUsuńPoniekąd tęsknię za długimi jesiennymi i zimowymi wieczorami, żeby zaszyć się pod kocykiem z książką, wtedy pochłaniam jedną za drugą, a teraz trochę taki przestój czytelniczy mnie dopadł.
OdpowiedzUsuńNo i namówiona - sięgam po Artura Urbanowicza
OdpowiedzUsuń🤔 Chyba Urbanowicz pojedzie ze mną na urlop 😊
OdpowiedzUsuńU mnie w maju nie było żadnego szczególnego odkrycia książkowego :/
OdpowiedzUsuń