Kiedy masz do czynienia z tajemnicą, o której lepiej było nie wiedzieć – recenzja "Łodzi Charona" Vladimira Wolffa

Jeśli interesujecie się chociaż trochę sytuacją polityczną w naszym kraju, to na pewno słyszeliście o sławetnych teczkach IPNu czy ustawie deubekizacyjnej. A na pewno każdy słyszał straszne rzeczy o czasach tzw. komuny w Polsce, o SB czy UB, milicji, ZOMO, etc. Jako że sama nieco interesuję się tego typu rzeczami, to z ogromną ciekawością zerkałam na książkę Vladimira Wolffea, której motywem przewodnim są właśnie czasy socjalizmu w naszym kraju. Byłam naprawdę zaciekawiona, czy powiedzie się autorowi stworzenie dobrego kryminału dotyczącego tajemnic z tamtych lat i czy przy okazji uda się uniknąć upolitycznienia całej książki.

Paweł Tomczyk to policjant ze Szczecina, pracujący w komendzie wojewódzkiej, w wydziale dochodzeniowym. Na jego biurko trafia sprawa morderstwa i to nie byle jakiego – znaleziono dwa trupy, jeden młodej kobiety, zastrzelonej, a drugi starszego mężczyzny, którego przed śmiercią zakatowano i to w bardzo brutalny sposób. Tomczyk nie potrafi uwierzyć, że coś takiego mogło się zdarzyć w jego mieście, które może i do najspokojniejszych nie należy, ale i nie można mu przypisać tytułu siedziby największych psychopatów w tej części Europy. Policjant rozpoczyna więc śledztwo mające na celu złapanie mordercy, ale wszystkie tropy prowadzą początkowo donikąd. Szczególnie, kiedy pojawiają się wątki związane z historią Urzędu Bezpieczeństwa, później przekształconego w Służbę Bezpieczeństwa. Kto wraca do czasów, gdy Polska znajdowała się w strefie wpływów ZSRR i gdy rządziła w niej partia? I jaki ma cel, ścigając dawnych zbrodniarzy?
Na pierwszy ogień pójdą bohaterowie. Główna postać, Paweł Tomczyk, to bez mała klasyk gatunku. Wredny, chamski i bezczelny, mający skomplikowaną przeszłość i ścigające go demony, samotny, alkoholik... No, czyż tego już wszędzie nie było? Powiem szczerze, że początkowo nawet się zastanawiałam, czy ta postać mnie nie zniechęci skutecznie do reszty książki, ale, na szczęście, jego poczucie humoru jest takie, że wymiękłam i polubiłam tego antypatycznego gościa. Bohaterowie drugoplanowi gdzieś się tam w tle przewijają, ale nie powiedziałabym, że ich sylwetki psychologiczne są jakoś szczególnie mocno zarysowane. Nie przeszkadza to jednak specjalnie w ogólnym odbiorze tej historii.
Jeśli chodzi o język, to ten jest prosty i szorstki, a przekleństwa sypią się dość gęsto. Jeśli jesteście na tym tle przeczuleni, to może Wam się to nie spodobać, osobiście jednak uważam, że świetnie podkreślały one charakter postaci i sytuacje, w jakich się znajdowały. Wydarzenia rozwijają się szybko i wartko, akcja płynie przez strony, które niemalże się połyka. Książka jest stosunkowo cienka, bo liczy raptem 320 stron, ale jest naprawdę napakowana zwrotami akcji. Szczególnie, że autor nie cacka się ani z Tomczykiem, ani z czytelnikami i raz po raz podrzuca nowe tropy, które jednak prowadzą donikąd. Co prawda samego motywu działania mordercy domyśliłam się już jakoś w połowie książki, ale sam sprawca pozostał dla mnie tajemnicą do końca, za co należy się ogromny plus. Największe brawa jednak należą się za solidny research wykonany w temacie UB i SB, i ich sposobów działania w czasach socjalizmu. Cała ta historia, przedstawiona w formie dialogów między Tomczykiem a pracownicą IPNu, jest opisana w sposób prosty i klarowny. Autorowi, na szczęście, udało się całkiem nieźle uniknąć upolitycznienia, aczkolwiek nie uciekł przed kategoryzowaniem na tych złych, służących w systemie, jak też i na tych dobrych, czyli będących w opozycji.
Nie jestem co prawda do końca usatysfakcjonowana zakończeniem książki, bo nie jest ono tak klasyczne, jak w większości kryminałów, ale myślę, że nie było najgorsze. Muszę jednak dodać, że koniec stawia jedno mądre pytanie: czym tak naprawdę różnią się obecne służby, działające w systemie, od tamtych? Chyba tylko metodami działania, bo przecież i dzisiaj, gdy są polityczne naciski, to dochodzenia są umarzane albo wznawiane, a policjanci często tłumaczą się wykonywaniem rozkazów... Morał z tego jeden – od czasów komuny pod pewnymi względami niewiele się w naszym kraju zmieniły, nieważne, co będą twierdzić rządzący.
Polecam Wam tę książkę – naprawdę dobra zagadka kryminalna, ciekawe tło historyczne i wredny główny bohater to obietnica całkiem mile spędzonego czasu wieczorem. Kuleje co prawda trochę sfera obyczajowa w tej książce, która jest tu wciśnięta nieco na siłę i ma bardzo słabe zakończenie, ale można na to przymknąć oko. Mimo tych kilku minusów, o których wspomniałam, to bardzo ciekawa lektura, która zapełni Wam kilka godzin, no, maksymalnie jeden wieczór.





Tytuł: Łódź Charona

Autor: Vladimir Wolff

Wydawnictwo: Warbooks

Liczba stron: 320

Rok wydania: 2018



Za egzemplarz serdecznie dziękuję:


Komentarze

  1. Nie czytalam jeszcze kryminalu osadzonego w tamtych czasach. Twoja recenzja mnie jednak zachęcila, poza tym lubię wrednych bohaterow :) jak sie trafi okazja, to po to siegne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat główny bohater jest wyjątkowo wredny, ale przez to jest to zawsze coś innego :)

      Usuń
  2. Już sam opis (jak i wzmianka polityczna) jakoś mnie do siebie nie przekonały, a kiedy jeszcze przeczytałam o wulgaryzmach... Rozumiem, że niekiedy trzeba podkreślić daną sytuację mocniejszym „akcentem”, ale z Twoich słów wynika (a raczej ja to tak odczytałam), że dość często można natrafić na ukochane przeze mnie przekleństwa... I jak lubię sięgać po kryminały, tak ten nie zdobył mojej uwagi i bez żalu napiszę, iż się nim nie zaopiekuję. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie generalnie bluzgi nie przeszkadzają, ale jak jest tego za dużo, to już zawadza przy czytaniu :/

      Usuń
  3. Nie słyszałam wcześniej o tej książce, ale skoro to jedne z moich ulubionych klimatów, zatem przy okazji chętnie po nią sięgnę. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czasami faktycznie, lepiej aby nie było obyczajowych wątków, potrafią popsuć dobre wrażenie podczas czytania książki.

      Usuń
    2. No niestety, wątki obyczajowe czasami są tak perfidnie wsadzone na siłę, że potem to aż boli i przez to się gorzej książkę czyta. :)

      Usuń
  4. Komuna w Polsce to taki specyficzny czas, lubię powieści osadzone w tym okresie, pod warunkiem że realia epoki są dobrze oddane, tutaj myślę że się nie zawiodę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat to jest najciekawsze w tej książce, szczególnie opis tego, jak działało SB.

      Usuń
  5. Chyba najciekawsze wydaje się właśnie tło historyczne i zarys sposobów pracy tych służb. Podoba mi się też to spostrzeżenie, że chyba tak naprawdę niewiele się zmieniło po '89. Już dla samych tych niuansów jestem chętna do lektury :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To spostrzeżenie jest w gruncie rzeczy przerażające, bo uświadamia, że wciąż w pewnych kwestiach stoimy w jednym miejscu i nic nie zapowiada tego, żebyśmy mieli ruszyć do przodu chociaż odrobinę.

      Usuń
  6. nie lubię zagadek kryminalnych, bo jestem bardzo niecierpliwa i nie mogę się doczekać rozwiązania, ale moja mama zaczytuje się w takich historiach, więc na pewno jej wspomnę :-)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz