Czy gdybyś mógł, chciałbyś poznać swoją przyszłość? - recenzja "Czary wyroczni" Judith Merkley Riley
Po raz kolejny zapraszam Was do podróży w czasie. Powieści historyczne to jedne z moich ulubionych książek, więc często po nie sięgam, na zmianę z fantastyką. Opis Czary wyroczni bardzo mnie zaintrygował – Paryż, XVII wiek, trucicielki i spiski na królewskim dworze – czy można chcieć czegoś więcej? Ale czy Judith Merkley Riley sprostała moim wysokim oczekiwaniom? Odpowiedź znajdziecie poniżej.
Na samym początku książki poznajemy młodziutką Geneviève Pasquier, Paryżankę, córkę zubożałego nagle mieszczanina. Dziewczyna jest kulawa – ma jedną nogę krótszą od drugiej, na dodatek garbi się i nie należy do piękności. W dodatku ma piękną starszą siostrę, która to ściąga na siebie spojrzenia wszystkich młodych kawalerów w okolicy, a mała Geneviève nie ma najmniejszych szans na dobre zamążpójście. Matka dziewczynki wierzy we wróżby i zabiera pewnego dnia córki ze sobą do znanej wróżbitki Catherine Montvoisin. Tam okazuje się, że młodsza z sióstr potrafi odczytywać przeszłość z obrazów, które pojawiają się przed nią w tafli wody. Jednak to nie chroni jej przed nienawidzącą ją matką – gdy umiera ojciec i babcia, jedyne osoby w rodzinie, którym zależy na dziewczynce, jej matka zaczyna znęcać się nad własną córką. Uważa, że ta wie, gdzie ojciec ukrył rzekomy skarb, a znęcanie się doprowadza do ucieczki Geneviève uciec z domu. Wtedy też dziewczynka natrafia po raz kolejny na La Voisin, która obiecuje jej opiekę, protekcję i pomoc w życiu. Zdesperowana Pasquier przyjmuje tę propozycję, przez co zostaje członkinią tajnego towarzystwa kobiet, które chcą mieć wpływ na otaczający je świat – trucicielek i oszustek, rzekomych wróżbitek i czarodziejek, które sięga swoimi wpływami aż na dwór króla Ludwika XIV i jego metresy, madame de Montespan. Dziewczyna porzuca swoje imię i nazwisko, stając się stuletnią markizą de Morville o trupio bladej twarzy i potrafiącą odczytywać z wody przyszłość. Tym samym odpłaca się finansowo za opiekę i pomoc La Voisin, a jednocześnie zostaje wciągnięta w świat intryg i spisków, gdzie poznaje też prawdziwą miłość, do której urzeczywistnienia droga jest jednak długa i trudna.
Przede wszystkim muszę pochwalić wydawnictwo Książnica za to, że na samym początku książki umieścili spis postaci, bo jak nic bym zginęła marnie w trakcie lektury. Mnogość osób i to jeszcze o francuskich imionach i nazwiskach sprawiła, że wszystko mi się ciągle plątało i raz po raz gubiłam się w tym, kto jest kim. Musiałam często się cofać do tych dwóch stron i przypominać sobie, o kim pisze autorka. Jeśli chodzi o same charaktery, to jedyną osobą, jaką polubiłam w tej książce był Florent d'Urbec – ukochany Geneviève, matematyk-amator, konstruktor, szpieg i w ogóle szeroko pojęty człowiek renesansu. Bywał złośliwy i ironiczny, a jego poczucie humoru idealnie mi przypasowało. Główna bohaterka, markiza de Morville była jak dla mnie po prostu mdła. Brakowało jej jakiegokolwiek mocniejszego rysu charakteru, robiła to, co jej się kazało bez jakiejś głębszej refleksji, a jedyne, co się dla niej liczyło do pewnego momentu, to pieniądze. W ogóle nie potrafiła postawić na swoim i sprzeciwić się La Voisin, wręcz przeciwnie. Poza tym pojawia się tu tyle postaci drugoplanowych, że nie sposób ich tutaj wszystkich wyliczyć, bo zajęłoby mi to z pięć stron – jest ich całe stado, ale wszystkie zlewają się w jedno i dla mnie stali się w pewnym momencie bezkształtną masą.
Fabuła też mnie nie porwała. Brakowało mi jakichkolwiek punktów kulminacyjnych w trakcie czytania. Ot, akcja powoli sobie płynęła, opowiadając o dworskich intrygach, spotkaniach, zawieranych znajomościach. Liczyłam na dużo więcej jeśli chodzi o fabułę. Nie zawiodłam się tylko na warstwie historycznej – całość powieści opiera się na autentycznych dokumentach z przesłuchań jednej z trucicielek i współpracownic La Voisin, niejakiej Marii Bosse, zwanej La Bosse. Same intrygi i życie dworskie były przedstawione wiernie, co stanowi jeden z niewielu, jeśli nie jedyny (przynajmniej jak dl mnie) plus tej książki. Miałam wrażenie, że styl autorki był przyciężki, dlatego książkę czytało mi się powoli i z trudem, chociaż zazwyczaj przy powieściach historycznych nie mam takiego problemu. Problemem była dla mnie narracja – nie znoszę narracji pierwszoosobowej i kiedy mam książkę z taką narracją w dłoni, jestem do niej z góry uprzedzona, do czego przyznaję się bez bicia. Często jednak pisarze potrafią mnie rozczarować „na plus” taką narracją, bo ostatecznie okazuje się, że był to dobry zabieg, tym razem jednak Merkley poległa na całej linii w moich oczach, zanudzając mnie wywodami głównej bohaterki.
Czara wyroczni to powieść nie najgorsza, ale też nie najlepsza. Znalazłam w niej mało plusów, więcej minusów, ale mimo wszystko całościowo oceniam ją na przeciętną. Przeczytałam i mogę o niej zapomnieć – nie porwał mnie styl, fabuła ani bohaterowie, ale od strony realiów historycznych powieść jest warta docenienia. Polecam prawdziwym miłośnikom czasów Króla Słońce we Francji i skomplikowanych intryg dworskich, ale jeśli nie lubicie powolnej akcji, to szczerze odradzam.
Tytuł: Czara wyroczni
Autor: Judith Merkle Riley
Tłumaczenie: Barbara Korzon
Wydawnictwo: Książnica
Liczba stron: 574
Rok wydania: 2006
Książka wydaje się być sporym grubaskiem.Ze względu na powolną akcję,chyba skorzystam z twojej rady i nie sięgnę po nią.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
czytanestrony.blogspot.com
No, jest trochę grubaśna, szczególnie, że miałam w swoim posiadaniu kieszonkowe wydanie. :)
UsuńSzkoda, że książka okazała się przeciętna. Teraz po nią nie sięgnę, ale może kiedyś... ;)
OdpowiedzUsuńDaj wówczas koniecznie znać, czy się spodobała :)
UsuńU mnie w końcu nastąpiło przełamanie przeciętnych książek, mam nadzieję, że teraz tylko trafiać będę na te lepsze. :)
OdpowiedzUsuńU mnie ostatnio sinusoida, jeśli chodzi o przeciętność i wspaniałość, zobaczymy, co jeszcze ten rok przyniesie ;)
UsuńJakby była jakościowo troszkę lepsza, nie wahałabym się ani chwili.
OdpowiedzUsuńMoże ja nie potrafiłam w niej tej jakości znaleźć? :)
UsuńNie przepadam za tego typu powieściami. Może kiedyś się przekonam i sięgnę po jakiś tytuł z gatunku, ale tym razem spasuje.
OdpowiedzUsuńJest mnóstwo lepszych książek historycznych, z którymi można zacząć przygodę z tym gatunkiem, naprawdę.
UsuńPierwszy raz widzę tę książkę. Na początku opisem mnie zainteresowałaś, jednak później swoją opinią już mnie do książki troszkę odepchnęłaś. Nie wiem czy kiedyś sięgnę po ten tytuł, ale nie mówię nie.
OdpowiedzUsuńJa też się nią zainteresowałam ze względu na opis na okładce, a potem całe moje podekscytowanie zdechło...
UsuńOkładka tej książki jest lekko creepy! :D Zachęca mnie twoja recenzja do sięgnięcia po książkę :)
OdpowiedzUsuńOkładka jest bardzo klimatyczna, nie ma co :D
UsuńChyba jednak podziękuję.... mogłabym się nudzić ;)
OdpowiedzUsuńJa się też trochę wynudziłam, przyznaję się bez bicia :)
UsuńRzadko sięgam po tego typu książki, a skoro Ciebie wynudziła, sama nie będę ryzykować :)
OdpowiedzUsuńhttps://mombooklover.blogspot.com/
Mogę polecić mnóstwo lepszych książek historycznych ;)
UsuńChyba to nie jest książka w moim guście. Szkoda, że książka okazała się nie najlepsza :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Niestety, tym razem nie był to mój hit :(
UsuńNiestety po powieści historyczne sięgam bardzo rzadko.
OdpowiedzUsuńA to szkoda... Czyżby uraz jeszcze ze szkoły? ;)
Usuń