Szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie – recenzja "Warchołów i pijanic" Jacka Komudy
Jacek
Komuda niemal przebojem wdarł się na moją prywatną listę
ulubionych autorów książek historycznych. I chociaż szczerze nie
znoszę tego (uwaga, mały spojler!), że wszystko w jego powieściach
kończy się źle, a w dodatku w większości są to zbiory
opowiadań, to i tak rzucam się od razu do księgarni na wieść o
premierze nowej książki tego autora. Dlatego też z ogromną
ciekawością sięgnęłam po Warchoły i pijanice, nie mogąc
się doczekać, czym tym razem uraczy mnie pan Jacek.
Zabierając
się za tę 300-stronicową książkę nawet nie spojrzałam o czym
ona będzie. Dlatego też zdziwiłam się, bo tym razem nie mamy do
czynienia z powieścią, a raczej z czymś w rodzaju leksykonu
postaci, które raczej nie zasłużyły się zbytnio na kartach
historii Rzeczypospolitej. Są to osobnicy, którzy zasłynęli
bardziej ciągłymi zajazdami na sąsiadów, procesami z nimi i
szeroko pojętym warcholstwem, czyli wszczynaniem ciągłych awantur
na sejmach i sejmikach. W krótkich, kilkustronicowych biografiach,
poznajemy ich życie (zazwyczaj dość krótkie), pełne walk,
hulanek i awantur. Żaden z tych antybohaterów nie przejmował się
prawem, wszak, jak mówi przysłowie, szlachcic na zagrodzie równy
wojewodzie.
Po
lekturze muszę powiedzieć jedno – właśnie tak powinno się
przedstawiać polską historię. Nie nudnymi wykładami na lekcjach
historii, nie lekturą często niezrozumiałego Sienkiewicza i jego
Trylogii i nie pisaniem poematów z czasów romantyzmu o Konradach
Wallenrodach. Historię powinno przedstawiać się żywym, obrazowym
językiem, nie unikając jej gorszych barw i nie wybielając naszych
polskich, sarmackich charakterów. Nigdy nasi przodkowie świętymi
nie byli, a w czasach Rzeczypospolitej Obojga Narodów chyba
szczególnie szlachecki sąsiad dawał się we znaki innemu
szlachcicowi. Opowieści o braci szlacheckiej, która zajeżdżała
się nawzajem, groziła sobie szablami i na której niemal cały czas
ciążyły infamie, banicje i kondemnaty.
Ogromnym
plusem tej książki jest na początku wyjaśnienie trudniejszych
pojęć, jak to, czym była infamia, banicja, kondemnata, jak też
rozróżnienie, kim był warchoł według Komudy, a kim pijanica. To
pomaga w zrozumieniu całej lektury i dzięki temu łatwiej się ją
czyta. Poza tym styl autora jest tak żywy i charakterystyczny, że
czyta się te kilkaset stron bardzo szybko, jak dobry thriller albo
powieść przygodową. Świetnym
uzupełnieniem lektury są też klimatyczne czarno-białe ilustracje,
właściwie rysunki, które znakomicie oddają charakter opisywanych
postaci i realia historyczne.
Uważam,
że ta książka to dla każdego miłośnika polskiej historii
absolutny must read. Tak samo, jak dla każdego fana
twórczości Henryka Sienkiewicza. Dobrze jest znać naszą historię
nie tylko od tych jasnych, pozytywnych barw, ale też przekonać się,
że nie zawsze byliśmy świętymi w ludzkiej skórze i nasi
przodkowie mają bardzo dużo za uszami. A ja mogę Was jeszcze
zapewnić, że to nie będzie ostatnia recenzja książki Jacka
Komudy na tym blogu, bo już mam zakupionych kilka kolejnych powieści
i wprost nie mogę się doczekać, kiedy je przeczytam i Wam opiszę.
Tytuł: Warchoły i pijanice, czyli poczet hultajów z czasów Rzeczypospolitej szlacheckiej
Autor: Jacek Komuda
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Liczba stron: 193
Rok wydania: 2004
Twórczość Jacka Komudy poznałam niedawno, bo dzięki "Jaksie". Książka urzekła mnie stylizowanym językiem i atmosferą. Nawet po książce z wątkami fantastycznymi widać, że facet uwielbia historię i nią żyje. Dlatego chętnie sięgnę po książkę z Twojego wpisu! Historię lubiłam tylko przez pewien czas w gimnazjum, potem było już tylko gorzej :D Może taka pozycja na nowo mnie czymś zainteresuje :D.
OdpowiedzUsuń"Jaksa" czeka u mnie na półce, na stosie hańby, wstydu i poniżenia ;) Sama z Komudy czytałam nie tylko te dwie pozycje, które tu zrecenzowałam, ale jeszcze kilka innych i naprawdę bardzo lubię jego twórczość i styl pisania :) To wciąga :D
UsuńCzytałam tylko "Krzyżacką zawieruchę" Komudy. Pamiętam, że sięgnęłam po nią, oczekując, że będzie to fantasy (w końcu Fabryka Słów! ;)) i potem całą książkę czekałam, kiedy się coś nienaturalnego wydarzy ;) W sumie lekturę wspominam pozytywnie, choć nie uczyniła mnie jakąś niesamowitą fanką autora (ale już polubiłam ją wystarczająco, żeby potem kupić bratu w prezencie). "Warchoły i pijanice" przeczytałabym z chęcia właśnie ze względu na formę i temat :)
OdpowiedzUsuńA "Krzyżackiej zawieruchy" akurat nie czytałam i jakoś mi umknęła w spisie tego, co mam przeczytać od Komudy :D Muszę zapamiętać, żeby nadrobić ;)
UsuńPróbowałam kiedyś czytać co od Komudy, ale totalnie nie przypasował mi styl tego autora, przebrnięcie przez przestarzałe słowa, których używał tam w bardzo dużej ilości okazało się dla mnie nie do przejścia i nawet nie mam ochoty próbować z innymi książkami tego autora. :)
OdpowiedzUsuńJęzyk u Komudy to dość specyficzna sprawa, bo pisze trochę jak Sienkiewicz... Może właśnie dlatego mi tak przypasował, bo bardzo lubię twórczość Sienkiewicza ;)
Usuń