Szamanka od umarlaków – Martyna Raduchowska

Moja teoria brzmi: polska fantastyka jest kobietą. I nic nie jest w stanie zmienić mojego zdania. Każdy, kto czyta ten gatunek kojarzy Martę Kisiel, Anetę Jadowską czy Magdalenę Kubasiewicz. No to teraz proszę dopisać kolejne nazwisko – Martyna Raduchowska.

Szamanka od umarlaków - Martyna Raduchowska

Tytułowa szamanka od umarlaków to niejaka Ida Brzezińska, lat osiemnaście. Urodzona w magicznej rodzinie – czy raczej familii – Brzezińskich, sama jest całkowicie pozbawiona magii. Przynajmniej w tym konwencjonalnym sensie, bo Ida od dzieciństwa... widzi zmarłych. Tylko bardzo skrupulatnie ukrywa ten dar, chcąc żyć po swojemu, a nie być tylko marionetką w rękach matki, Irminy Brzezińskiej, której życiowym celem jest dobre zamążpójście jedynej córki i podtrzymanie wysokiej pozycji rodu Brzezińskich między magicznymi familiami. Łatwo Ida na początku dorosłego życia nie ma, oj nie ma...

Cóż za ironia losu, że na ciemnym cmentarzu tym, co dodawało Idzie otuchy, było towarzystwo ducha.

Martyna Raduchowska szturmem podbiła moje serce pierwszym tomem przygód Idy. Młoda panna Brzezińska to dziewczyna rezolutna, która wie, czego chce od życia i zrobi wszystko, co w jej mocy, byleby postawić na swoim. Inna sprawa, że Ida ma Pecha... albo to Pech ma ją i z tego powodu nic w jej życiu nie idzie tak, jakby tego chciała. Gdy okazuje się być szamanką od umarlaków, czyli kimś, kto potrafi wyśnić czyjąś śmierć i musi potem przeprowadzić duszę nieboszczyka na drugą stronę, trafia pod opiekę Tekli, siostry Irminy. To pod jej okiem Ida rozwija swoje niecodzienne umiejętności, nie mogąc już dalej uciekać przed nieuniknionym.

Fotografia potrafi uchwycić chwilę, utrwalić moment z idealną dokładnością. Każda stanowi perfekcyjne odzwierciedlenie rzeczywistości. Zdjęcie właściwie nie różni się od tego, co przedstawia. Indianie wierzyli, że utrwalona na kliszy podobizna człowieka jest cząstką jego samego. Według nich fotografia odrywa, zatrzymuje w czasie i zamyka w sobie fragment duszy.

Do nowego wydania Szamanki..., które ukazało się sumptem wydawnictwa Mięta, jest dołączone opowiadanie Maszkarada. Jeśli mam być szczera, to ta historia sprawiła, że od pierwszej chwili patrzyłam na Idę z szacunkiem. Bo Maszkarada opowiada o tym, jak najbliżsi manipulują Idą, próbują zmienić jej życie, by całkowicie dopasować je do swoich własnych wyobrażeń. A młoda panna Brzezińska potrafi wyrwać się z tego, obrócić te plany wniwecz i nadal jednak nie dać się stłamsić rodzinie. To smutna opowieść o dorastaniu młodej dziewczyny, o odarciu jej ze złudzeń i o tym, jak bardzo wygórowane i niespełnione ambicje rodziców potrafią zniszczyć dziecko. Ten motyw będzie obecny przez wszystkie tomy historii o Idzie, co nie powinno dziwić – niełatwo jest uciec od tak ogromnej traumy, którą dziewczynie zafundowali rodzice.

To ty zadecydowałaś, że będziesz mnie szkolić. Nie obchodziło cię i nada nie obchodzi, co ja o tym myślę. Teciuniu.

Autorka zabiera nas do Wrocławia (swoją drogą, co te polskie autorki mają z tym Dolnym Śląskiem, że wspomnę też Martę Kisiel) pełnego tajemnic, trupów i dusz, które trzeba uchronić przed niebytem. Jej pióro jest lekkie, a przygody Idy czyta się po prostu piorunem. Fabuła jest skonstruowana bardzo zgrabnie i prowadzi główną bohaterkę ku wyjaśnieniu tajemnicy związanej z jej profesją i nieuchronnemu spotkaniu z Losem. To wszystko z kilkoma niezłymi plot twistami, a na dokładkę dostajemy humor balansujący momentami na granicy absurdu. No i postaci drugoplanowe, które wspierają Idę w jej trudzie poradzenia sobie z Pechem, a czasem, dla odmiany, podkładają dziewczynie nogę. W tym momencie nie sposób wspomnieć o ciotce Tekli: wrednej, zrzędliwej i ciągle się czepiającej mentorce Idy, która na dodatek zwraca się do wszystkich w trzeciej osobie. Uwielbiam kobietę za jej zachowanie, jej zgryźliwość wobec całego świata i stoicki spokój w obliczu każdej, nawet największej przeciwności losu.

Ale nie możesz pozbyć się daru, więc naucz się z nim żyć. Dar jest jak topielec. Zawsze tam będzie i choćbyś nie wiem jak starała się go utrzymać w tajemnicy, ukryć przed światem, nie myśleć o nim, zapomnieć, któregoś dnia wypłynie na powierzchnię. Na dar nic nie można poradzić, prędzej czy później wylezie z ukrycia, i to w najmniej odpowiednim, najmniej oczekiwanym momencie. Jeśli nie chcesz, żeby twoje życie pewnego dnia wywróciło się do góry nogami, przygotuj się na ten moment, oswój dar, naucz się nad nim panować.

Szamanka od umarlaków to solidnie napisany pierwszy tom serii o tym samym tytule, wprowadzający czytelnika w losy Idy Brzezińskiej. Dostajemy porządne, choć lekkie urban fantasy, które na pewno spodoba się fanom książek Marty Kisiel i Anety Jadowskiej. I pasujące swoim ciepłym, otulającym humorem do obecnej już za naszymi oknami jesieni.

Wszystkie cytaty pochodzą z książki Szamanka od umarlaków Martyny Raduchowskiej.


Pięć na pięć żołędzi

Tytuł: Szamanka od umarlaków

Autor: Martyna Raduchowska

Cykl: Szamanka od Umarlaków, tom I

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Liczba stron: 416

Data premiery: 17.08.2017

ISBN: 9788328045231

Szamanka od umarlaków - Martyna Raduchowska

Komentarze