Demon Luster - Martyna Raduchowska
Serią o Idzie Brzezińskiej Martyna Raduchowska przebojem wdarła się na listę moich ulubionych autorów fantasy. Pierwszy tom o charakternej dwudziestolatce, która widzi duchy zmarłych i musi ich przeprowadzać na Drugą Stronę, okazał się być świetnym wprowadzeniem do trylogii.
W drugim tomie Ida musi rozwiązać do końca sprawę Demona Luster. Łatwo nie jest, bo dziewczyna po wydarzeniach z końcówki pierwszego tomu musi pozbierać się psychicznie. Przypadkowe morderstwo, jakie popełniła, odcisnęło na niej znaczne piętno, a co więcej Ida złożyła wieczystą przysięgę, której niedotrzymanie będzie równoznaczne z rozpłynięciem się w nicości. Na szczęście Ida nie jest sama, ma przy sobie Kruchego, który pilnuje, by dziewczyna wzięła się w garść, a w tle wciąż plącze się nieżywa (chociaż powracająca do żywych) ciotka Tekla.
Ta dziewczyna potrafi zrobić nie tylko wejście, ale też wyjście smoka, weszła w lustrzane piekła, a wyszła tak, że kamień na kamieniu się nie uchował. Ona jest niezniszczalna. Wrzucisz taką do wulkanu, to ci pamiątki przyniesie.
Ponowne spotkanie z bohaterami znanymi z poprzedniej części Szamanki od Umarlaków to wspaniała przygoda. Wszyscy zyskują więcej barw i poznajemy ich przeszłość, a relacje między nimi się pogłębiają. Autorka postawiła na rozwój znanych już nazwisk, szczególnie duży akcent kładąc na stosunki łączące Kruchego i Idę. Ich relacja rozwija się powoli i mimo tego, że czytelnik świetnie się domyśli, dokąd to wszystko zmierza, to i tak sceny z nimi czyta się z ciekawością i z uśmiechem. W tej części pojawiają się też nowe postaci, jak choćby Kornelia Kwiatuszek, zwana Skittles, czyli jedna z sekretarek biura Wydziału Opętań i Nawiedzeń (w skrócie: WON) w Warszawie, która ma wprost niesamowitą inteligencję i zdolność wynalezienia każdej informacji, o jaką tylko się ją poprosi. W dodatku jest to osobowość wielce barwna (nie tylko charakterem, ale też wyglądem), która kradnie całe show, gdy już pojawia się na kartach powieści.
Nie dziwiła się teraz adrenalinowym ćpunom, którzy igrali ze śmiercią, żeby poczuć, że żyją. Albo uzależnionym od samookaleczeń, co znajdowali otuchę w tych ulotnych chwilach, gdy ostrze przestaje ciąć ciało i ból odrobinę odpuszcza. Ukojenie to narkotyk silniejszy od euforii. Euforia to w zasadzie tylko efekt uboczny.
W porównaniu do pierwszego tomu w tym jest mniej zabawnej fabuły, a więcej poważnej atmosfery, ale wciąż przy lekturze towarzyszy nam błyskotliwy humor bohaterów. Zresztą ten nastrój to nic dziwnego, bo w końcu Ida musi dostać się na drugą stronę lustra, by odnaleźć zabłąkaną duszę zamordowanego maga i przy okazji uratować też swoją duszę od niebytu. Cała druga część historii młodej Brzezińskiej jest o problemach rodzinnych, które ciągną się za główną bohaterką jak cień i drażnią jak drzazga wbita w palec. Jest to też opowieść o podźwiganiu się z niepowodzeń, nie poddawaniu się i walce o lepsze jutro. Również dodatkowe opowiadanie Gdy zapłacze rajski ptak umieszczone w nowym wydaniu od wydawnictwa Mięta, które przedstawia szerzej historię harpii Joanny, znanej nam z pierwszego tomu Szamanki, dotyka trudnej tematyki depresji. Opisane to wszystko jest w sposób nieprzytłaczający, ale z pełnym szacunkiem do poruszanych tematów i uczuć bohaterów, co jest ogromną zaletą pióra Raduchowskiej.
Niepamięć to wybawienie.
Muszę też pochwalić wydawnictwo Mięta za wygląd książki. Szczerze powiem, że to chyba najładniej wydany egzemplarz w mojej biblioteczce. Ciemna okładka z błyszczącymi zdobieniami i pomalowane na czarno brzegi kartek, ozdobione białym motywem róż skradły moje serce od pierwszej chwili, idealnie wpasowując się w lubianą przeze mnie estetykę. Te zdobienia świetnie oddają fabułę i klimat opowieści, nie są tylko bezzasadną ozdobą w imię idei. Jeśli Mięta utrzyma ten poziom, to prawdopodobnie stanie się moim ulubionym wydawnictwem, jeśli chodzi o estetykę wydawanych przez nich książek, które będą dekoracją moich półek.
Szamanka przez chwilę zastanawiała się, czy nie powinna poczytać o driadach, po czym natychmiast doszła do wniosku, że nie warto, bo driady przecież nie istnieją. Ta, akurat, nie istnieją. Jeszcze do niedawna była tego samego zdania o demonach, a teraz proszę bardzo, wpadła przez nie jak ćma w ogień piekielny. Atmosfera gorąca, szanse na przeżycie marne i nie wiadomo, którędy do wyjścia.
Demon luster to urban fantasy, które ma w sobie wszystko, czego potrzebuje czytelnik do dobrej lektury – lekki humor, wątek kryminalny i barwne postaci. Z całą pewnością ta seria przypadnie do gustu tym, którzy lubią książki Marty Kisiel czy Magdaleny Kubasiewicz – podobnie lekkie pióro, błyskotliwy dowcip i fabuła, która zaciekawia czytelnika od pierwszych stron.
Wszystkie cytaty pochodzą z książki Demon Luster Martyny Raduchowskiej.
Komentarze
Prześlij komentarz