Ostatni Mohikanin – James Fenimore Cooper
Gdy byłam młodsza, jakoś tak w podstawówce albo gimnazjum, zaczytywałam się w powieściach Karola Maya o Winnetou i Old Surehandzie. Z tamtych czasów pozostała we mnie ogromna sympatia do tego typu historii i do Indian, dlatego zdecydowałam się sięgnąć po klasykę, czyli Ostatniego Mohikanina Jamesa Fenimore Coopera.
Blade twarze to gadatliwe baby!
Chociaż opowieść tę można czytać jako samodzielną książkę, to warto pamiętać, że jest to część większej całości. Ostatni Mohikanin to drugi tom cyklu zwanego Pięcioksięgiem Przygód Sokolego Oka. Nie da się ukryć, że ta część jest chyba najbardziej znana, a o pozostałych mało kto słyszał (ich tytuły to: Pogromca zwierząt, Tropiciel śladów, Pionierowie oraz Preria). Wszystkie zostały wydane po polsku, więc gdybyście byli ciekawi innych perypetii Sokolego Oka, to śmiało sięgajcie.
Czasem młodzi są równie mądrzy jak starzy.
Akcja toczy się wartko, nie ma tu przestojów ani zbędnych dłużyzn. Właściwie niemal cały czas coś się dzieje, a uwaga czytelnika jest nieustannie skupiona na wydarzeniach i bohaterach powieści. James Fenimore Cooper nie zanudza czytelnika, ale jednocześnie też nie pozostawia go w niewiedzy co do tła powieści. Na tyle, o ile tego potrzebujemy, dowiadujemy się o zależnościach politycznych panujących w Nowym Świecie i o wojnie, która tam się toczy.
Lepiej, gdy człowiek umrze w zgodzie z samym sobą niż gdyby go trapiły wyrzuty sumienia.
Bohaterowie szybko wzbudzą w nas sympatię swoimi postawami i charakterami. Sokole Oko (swoją drogą, tłumacz trochę tu popłynął – w oryginale to Hawkeye, czyli Jastrzębie Oko) to biały człowiek, traper, którego wychowali Indianie. Przyjaźni się on z Chingachgookiem i Unkasem, dwoma ostatnimi żyjącymi członkami plemienia Mohikanów. Tak, jak jego czerwonoskórzy kompani, jest honorowy, uczciwy, ale też odważny i rozsądny. Świetnie strzela, umie wytropić dziką zwierzynę, i to on jest pomostem, który łączy świat białych i Indian. Mohikanie, jak na Indian przystało, są cisi i małomówni, nigdy nie gadają po próżnicy, odzywając się tylko wtedy, gdy rzeczywiście mają do powiedzenia coś wartego uwagi. Honorowi i odważni aż do bólu, prawi i uczciwi – autor odmalował ich z ogromną sympatią, jednak nie ustrzegł się trochę stereotypowego podejścia do tych postaci. Na szczęście z drugiej strony mamy Maguę, sprytnego, fałszywego i pełnego hipokryzji Hurona, który kłamie i oszukuje na każdym kroku, byle dopiąć swego i zemścić się za swoje (mniej lub bardziej) wyobrażone krzywdy. Takie skrajne przedstawienie charakterów sprawia, że Indianie wyglądają na ludzi z krwi i kości, a nie tylko na stereotypowe, kartonowe postaci.
Nie zawsze prosta droga jest najkrótsza.
Ostatni Mohikanin jest opowieścią o honorze i odwadze, ale także o wielkiej miłości i przyjaźni, która może połączyć osoby z dwóch różnych kręgów kulturowych. James Fenimore Cooper przedstawił w niej podzielony świat, który jednak można połączyć i odbudować, o ile zapanuje pokój, a błędy przeszłości zostaną zapomniane. Mnie ta historia bardzo przypadła do gustu i z całą pewnością obejrzę też jej ekranizację. Którą? Tego jeszcze nie wiem, ale zanim zdecyduję, to zachęcam was do zapoznania się z książką.
Wszystkie cytaty pochodzą z książki Ostatni Mohikanin Jamesa Fenimore Coopera.
Kojarzę film z 92 roku. Mój dziadek uwielbiał tę ekranizację. :)
OdpowiedzUsuńPrzypomniałaś mi, że powinnam wreszcie ten film obejrzeć, bo ciągle odkładam to na później. XD
Usuń