Wilcza godzina – Andrius Tapinas

Czasami lubię zastanowić się, co by było, gdyby... Na przykład, gdyby w XIX wieku, wieku pary, gdy nastąpiła rewolucja przemysłowa, świat rozwinąłby się jeszcze bardziej i para, jako paliwo, napędzałaby nasze urządzenia w domu i na zewnątrz do tej pory? Oczywiście, to czcze rozważania, ale moją ciekawość w takich momentach zaspokajają książki steampunkowe, jak pierwszy tom cyklu Miasta Pary i Kamienia Andriusa Tapinasa, czyli Wilcza godzina.

Recenzja pierwszego tomu cyklu Miasto Pary i Kamienia Andriusa Tapina Wilcza godzina.

Europa, 1905 rok. Wilno wyrwało się spod „opieki” Imperium Rosyjskiego i stało się wolnym miastem, w którym żyje Nikodem Twardowski, uczony odludek, wraz ze swoją przybraną córką, Miłą. Jego najlepszym przyjacielem jest Jan Basanowicz, kierownik katedry alchemii Dominium Uniwersytetu Wileńskiego. Do miasta przybywają także wysłannicy z Francji, Prus, Rosji, Imperium Brytyjskiego i Osmańskiego, by wziąć udział w szczycie, który ma zadecydować o ich dalszej współpracy. Wraz z delegacją brytyjską przybywa także Edward O'Braitis, kadet brytyjskiej Akademii Sandhurst, która szkoli przyszłych żołnierzy (w tym tych, którzy będą służyli na sterowcach napędzanych tajemniczym prometylem). I to właśnie litewskie Wilno stanie się areną rozgrywek politycznych między największymi potęgami świata, a także sceną miłości, w której nie każde zdarzenie jest takie proste, jak opowiadają romantyczne historie. I to wszystko wydarzy się, nim wybije wilcza godzina.

Nie jestem zupą pomidorową, żeby wszyscy mnie lubili.

Czytając tę książkę, kompletnie nie miałam wrażenia, że to debiut. Dlatego, gdy to wyczytałam w internecie, ciężko się zdziwiłam. Serio, jak w innych pozycjach to było od razu widać, bo i język jakiś taki kulawy, i postacie papierowe, dialogi sztywne, tak tutaj w ogóle się tego nie dało odczuć. Za to bardzo dał mi się we znaki fakt, że to pierwszy tom serii Miasto Pary i Kamienia. Jak na razie po litewsku wydany został dopiero drugi tom (niestety, nie udało mi się dotrzeć do informacji, czy i kiedy zostaną wydane kolejne), a po polsku możemy się cieszyć tylko Wilczą godziną (i wygląda na to, że długo jeszcze nie zobaczymy tłumaczenia kontynuacji). W każdym razie, ponieważ jest to początek cyklu, to wyraźnie widać w nim cechy wprowadzające: przez większość książki nie mogłam się połapać, o co właściwie chodzi i, zasadniczo, pozostało mi tak do końca. Jasne, jest jakiś spisek, wielka miłość, tajemnicze bractwo... Jednak po co to wszystko i do czego ma to doprowadzić, pozostało dla mnie do ostatniej strony niejasne.

Nauka i brudne od smaru wynalazki to jedno [...], a odwieczne duchowe wartości to zupełnie co innego.

Widziałam w innych recenzjach sporo zarzutów, że autor nie trzymał się realiów historycznych. Cóż, wydaje mi się, że to bardzo chybione oskarżenie. Po to Tapinas tworzy historię alternatywną, by właśnie nie trzymać się ściśle faktów i realiów. Gdyby miał tak robić, to po prostu napisałby powieść historyczną, a nie steampunkową i tyle. Dlatego mamy tu Alians, czyli pięć miast, które tworzą swoistą ligę. W skład Aliansu wchodzą: Wilno, Kraków, Praga, Rewel (dzisiejszy Tallin) oraz, częściowo, Konstantynopol. Wszystkie one zostały wykupione przez ród Rothschildów od państw, które były ich właścicielami, i przekształcone w wolne miasta, w których swobodnie może rozwijać się nauka i technologia. Dzięki temu to właśnie naukowcy Aliansu wynaleźli związek zwany prometylem, mniej wybuchowy od wodoru i lżejszy od niego, dzięki któremu są napędzane sterowce czy inne urządzenia w tych miastach.

[...] hasło "Wy nas nie przekupicie, to mu przekupimy was" ma, jak każdy kij, dwa końce.

Plusem tej książki jest też jej wielowątkowość. Początkowo co prawda gubiłam się w tym, kto z kim, po co i dlaczego, ale z czasem zaczęłam to ogarniać. Wszystkie wątki łączą się w końcu w całość, chociaż szczerze, do tej pory nie wiem, po co byli w tym wszystkim wskrzesicielem, czyli tajna sekta magów... Możliwe, że byli potrzebni autorowi w drugim tomie, ale tego na razie się nie dowiem. Mamy tutaj zgrabnie poprowadzoną intrygę kryminalną, do tego wątek romansowy oraz wielowarstwowy spisek polityczny, a taka mieszanka utrzymuje naszą uwagę w stałym napięciu i nie pozwala oderwać się od książki. Muszę też docenić bohaterów – napisani bardzo dobrze, nie są sztuczni i papierowi, a dialogi czyta się znakomicie. Każda postać to indywiduum, można ich polubić bądź znienawidzić, ale nie przechodzimy obok nich obojętnie. Zresztą, tak samo, jak obok bohaterów drugoplanowych.

Człowiek musi się poruszać, w przeciwnym razie czymże się stanie? Spróchniałym drzewem, które prędzej czy później zeżrą korniki.

Wilcza godzina jak na debiut jest napisana naprawdę dobrze, chociaż widać po niej, że to pierwszy tom. Trochę zbyt nagłe wrzucenie do świata przedstawionego sprawia, że początkowo czytelnik gubi się w wielości wątków i postaci. Na szczęście, na początku mamy spis dramatis personae, dzięki czemu łatwiej odnaleźć się w ich gąszczu. Mam nadzieję, że wydawnictwo zdecyduje się jednak kontynuować tę serię i będziemy mogli w Polsce cieszyć się także drugim tomem. Póki co, zachęcam was do sięgnięcia po tę część i ufam, że będziecie się przy niej bawić równie dobrze, jak ja.

Wszystkie cytaty pochodzą z książki Wilcza godzina Andriusa Tapinasa.


Tytuł: Wilcza godzina

Tytuł oryginału: Vilko valanda

Autor: Andrius Tapinas

Tłumaczenie: Laurynas Candravičius

Cykl: Miasto Pary i Kamienia, tom I; SQN Imaginatio

Wydawnictwo: SQN

Liczba stron: 480

Rok wydania: 2017

Recenzja pierwszego tomu cyklu Miasto Pary i Kamienia Andriusa Tapina Wilcza godzina.

Komentarze

  1. Też podobała mi się ta książka:
    http://seczytam.blogspot.com/2017/07/andrius-tapinas-wilcza-godzina.html

    Niestety, SQN od czterech lat nie potrafi wydać jej kontynuacji, czyli "Maro diena" (po pol. "Dzień epidemii").

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też ciężko żałuję, że nie wydali drugiego tomu, bo bym chętnie poczytała. I pewnie już nie wydadzą, skoro od 4 lat cisza.

      Usuń
  2. Czytałam ją krótko po premierze i z tego co pamiętam podobało mi się zakończenie, ale cała reszta już nie za bardzo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Klimat ma fajny. Podobała mi się dzielnica Biedy (czy jakoś tak).

      Usuń
  3. Zarzut nie trzymania się faktów faktycznie może być nieco nietrafiony.

    OdpowiedzUsuń
  4. Całkiem udana powieść z gatunku steampunkowego, czyli coś co lubię i chętnie czytam. Niesamowity świat, w którym praktycznie wszystko jest możliwe, a jednocześnie jest to świat nam bliski.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz