Po raz pierwszy: ODRADZAM – recenzja "Wybrańca" Magdaleny Marków
Wciągnęłam się w book toury – uważam, że to naprawdę świetna zabawa: pozwala zapoznać się z książkami, których pewnie sama bym nie kupiła i nie przeczytała. Co więcej, kiedy książka dociera do mnie po kilku już osobach, poznaję też nowe blogi i nowych blogerów – same plusy, co nie? Gorzej, jeśli trafi się na książkę, która spowoduje niestrawność i ból wątroby, a przeczytanie jej do końca to istne tortury i najbardziej wyszukana męka. Dobra, może trochę przesadziłam, ale tym razem trafiłam na naprawdę złą książkę – Wybrańca autorstwa Magdaleny Marków. Mimo wszystko chciałam podziękować Magicienne z bloga zaczytanawfantastyce, która zorganizowała ten book tour i dzięki której już wiem, jakiej autorki mam na przyszłość unikać.
Już na samym początku powieści poznajemy Drasana, młodego, dwudziestokilkuletniego księcia, który dorasta w księstwie Sheardon rządzonym przez jego matkę i królową, Wayę. Jej najbardziej zaufanym doradcą jest Mistrz Ashkan, nauczyciel i wychowawca Drasana. Nie może też zabraknąć wiernego druha dla naszego księcia – starszego od niego o kilka lat kapitana królewskiej gwardii, Yarreda. Niestety, Drasan uwielbia pakować się w kłopoty i niemalże od razu wpada w łapy rozbójników i czarownicy, przez co dowiaduje się, że jest pół-smokiem i z czasem przemieni się w tego gada. Żeby nie było tak łatwo, to zła czarownica, Dhalia, chce przejąć władzę nad światem i według wszelkich znaków na niebie i ziemi to właśnie Drasan ma być tym, który ją powstrzyma. Wpierw jednak czeka na niego mnóstwo przygód i niebezpieczeństw, z których będzie musiał wyjść obronną ręką, by stanąć twarzą w twarz ze swoim przeznaczeniem.
Zacznę od plusów... Pomysł i ilustracje. I to by było na tyle. Pomysł autorka miała naprawdę dobry i można go było świetnie przedstawić w książce (a raczej serii, bo z tego, co się zorientowałam, to wyszedł już, o zgrozo, drugi tom), ale na wykonaniu tej idei pisarka poległa kompletnie i z kretesem. Świat przedstawiony jest też całkiem dobrze przemyślany, widać, że Marków miała koncepcję całości. A ilustracje (wykonane również przez autorkę) są świetne i bardzo klimatyczne, aż szkoda, że było ich tak mało.
Niestety, te plusy kompletnie nie wynagradzają minusów tej książki. Jak pomysł był dobry, tak wykonanie skiepszczone na całej linii. Akcja rwała się: raz przyspieszała, raz zwalniała, brakowało tam logiki i jakiegokolwiek sensu. Główny bohater to skończony idiota i dupek, niemyślący, zapatrzony w siebie egoista, do którego nic nie dociera i który cały czas uważa, że wie wszystko najlepiej. Na dodatek jego zachowanie jest kompletnie bez sensu (na jednej stronie dowiaduje się, że jest pół-smokiem i nie robi to na nim żadnego wrażenia, a kilkanaście stron dalej na tę samą wiadomość reaguje ogromnym zdumieniem). Jego relacje z innymi postaciami są sztuczne i plastikowe, a najlepszym rozwiązaniem na problemy pójście na kilkuakapitowy spacer. Oszaleć można, jak nic. W dodatku jego relacja z Yarredem wygląda jak niemal żywcem zerżnięta ze Szklanego Tronu i relacji między Dorianem a Chaolem, a to wrażenie potęguje jeszcze fakt, że potem pojawia się zabójczyni Neila... Pozostali bohaterowie wcale nie są lepsi. Wszystko przebił tekst o Mistrzu Ashkanie, który był elfem, ale jednak nim nie był, a był jednorożcem. Uwierzcie, to jest prawie że dosłowny cytat z książki. A, i nie można zapomnieć, że każdy, kto miał małe oczka w tej książce był zły, a jak pojawiała się kobieta, to miała obfity biust i kuszące kształty...
Styl autorki to kolejny dramat. Mam wrażenie, że dziecko w pierwszej klasie podstawówki lepiej by sobie poradziło. Zdania pourywane w jakichś bezsensownych momentach. Zdania bez podmiotu. Zdania bez orzeczenia. Zdania tak napisane, że wynika z nich, jakby daną czynność wykonywał kto inny, niż jest w zamyśle. Pochlastać się można. W dodatku ulubionymi słowami Marków są zatem i jednak. Policzyłam – w dziesięciolinijkowym akapicie zatem pojawiło się pięć razy. PIĘĆ! Co drugą linijkę było zatem. Nie wspominając już o tym, że te same informacje są przekazywane dokładnie tymi słowami po kilka razy na jednej, maksymalnie dwóch stronach. Korekta też woła o pomstę do nieba – przecinków przed gdy to tutaj nie uświadczycie, nie oszukujcie się nawet, a w ogóle to zasady interpunkcji są dla słabeuszy, wstawiajmy przecinki gdzie nam przyjdzie ochota, o! Ogonki przy ę i ą to też czarna magia, chyba w słowniku autorki albo korektora nie istnieją. Tak samo kursywa – raz myśli bohaterów są nią zaznaczone, a raz nie, za to bold potrafi wyskoczyć jak Filip z konopi.
Szczerze odradzam Wam lekturę tej książki i całej serii. Może w drugiej części autorka poprawiła warsztat i dialogi nie są już płaskie i sztywne, opisy nijakie (o ile w ogóle się pojawiają, bo to też jest święto, chyba, że to opis stroju albo figury kobiety), a Drasan dostał mózgu i zaczął myśleć. Niestety, ja się po tej części tak zraziłam, że po raz pierwszy w życiu postanowiłam złamać swoją żelazną zasadę czytania całych serii – nie ruszę drugiego tomu, choćby miano mi za to górą zapłacić. Także, Magicienne, przykro mi, ale ta książka to dla mnie kompletna porażka i pomyłka, a wręcz uważam, że szkoda było papieru na jej drukowanie.
Tytuł: Wybraniec
Autor: Magdalena Marków
Cykl: Smocza Krew, tom I
Wydawnictwo: Ridero
Liczba stron: 504
Rok wydania: 2016
Rzeczywiście ten pourywany i nielogiczny styl odstraszyłby każdego.
OdpowiedzUsuńA jakie tam kwiatki się zdarzyć potrafią... Ot, chociażby rozcinanie kolczugi nożem :P
UsuńZupełnie nie mój typ literatury. Masz świetną nazwę bloga :)
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie za komplement :)
UsuńNie zachęcasz...
OdpowiedzUsuńNiestety, mi ta książka kompletnie do gustu nie przypadła i uważam, że można było ją dużo lepiej ograć.
UsuńSkoro książka ma tyle wad, to odpuszczę. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńSą osoby, którym się podoba, ale mnie, jak widać, odrzuciła skutecznie.
UsuńNie sięgam po tego typu literaturę. Ale jak się u mnie coś zmieni, to już wiem od czego nie zaczynać, by się nie zrazić już na starcie.
OdpowiedzUsuńJest milion lepszych pozycji, od których można zacząć swoją przygodę z fantastyką i się nie naciąć na takie kwiatki jak tutaj :)
UsuńTo też nie jest książka dla mnie
OdpowiedzUsuńOdmienne gusta to jest to! :)
UsuńPrzykro mi, ze sie zawiodlas. Odpuszcze sobie te ksiazke.
OdpowiedzUsuńPrzejechałam się, że aż boli, ale trudno się mówi ;) Grunt, że do końca wytrwałam :D
UsuńO jejku aż tak źle? Troszkę się obawiam, a jednocześnie jestem ciekawa jak ja odbiorę tę książkę, bo też biorę udział w tym booktourze!
OdpowiedzUsuńKoniecznie daj mi znać, jak Ci się spodobała, bo byłam już chyba trzecią albo czwartą osobą z BT, która na niej psy wieszała.
UsuńPrzeczytałam i w sumie, mnie też się nie bardzo spodobała. :/
UsuńCzyli jednak nie jest ze mną aż tak źle...
UsuńNie słyszałam wcześniej o tej pozycji i chyba raczej się nie zdecyduję na lekturę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :-)
Możesz mi wierzyć, że jest mnóstwo lepszych książek ;)
UsuńO rany... Wydawało mi się, że to może być coś dla mnie, ale po recenzji już zmieniłam zdanie xD Takie perełki lepiej omijać, jeszcze oślepią swoim bogactwem xD
OdpowiedzUsuńMi po opisie też się wydawało, że to może być coś dla mnie... a tu klops :D
UsuńAż powiało chłodem, ale dobrze, że czasem pojawiają się recenzje taka jak te, bo jeśli przyszło by mi do głowy kupić tę serię, która zupełnie by mnie nie urzekła, płakałabym, że wywaliłam hajs :)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia!
rozchelstanaowca.blogspot.com
Właśnie dlatego tak doceniam book toury - przynajmniej człowiek małym kosztem uczy się, po co nie sięgać ;)
UsuńO tej książce słyszę pierwszy raz. Faktycznie opis brzmi ciekawie, ale reszta psuje ten efefe. Na pewno po nią nie sięgnę
OdpowiedzUsuńOpis był interesujący, ale wykonanie tak tragiczne, że powinno się tę książkę spalić :/
UsuńChoć gatunek mi pasuje to recenzja druzgocąca. raczej się nie skuszę. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńStarałam się być szczera w tej recenzji, chociaż nie znoszę pisać takich wpisów :/
UsuńO matko, aż podziwiam, że przebrnęłaś do końca! Ja bym chyba jednak odpadła po drodze :( za krótkie życie na takie gniotki! ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Ewelina z Gry w Bibliotece
Zawzięłam się i stwierdziłam, że skoro już wzięłam udział w book tourze, to przeczytam w imię idei ;) Ale fakt, miałam ją ochotę rżnąć w kąt tak przy 50. stronie XD
UsuńJa tak miałam z Immersją ostatnio. Też doczytałam do końca, ale z perspektywy żałuję każdej sekundy życia poświęconej na lekturę ;)
UsuńO to to, jakbym siebie nad "Wybrańcem" widziała :D
UsuńDzięki za ostrzeżenie i szczerą opinię. Swoją drogą chyba wydawnictwo nie popisało się tu, jeśli chodzi o redakcję...
OdpowiedzUsuńCałą książkę zastanawiałam się ciężko, gdzie było wydawnictwo przy redakcji, chyba na urlopie...
UsuńChyba dobrze, że nie kojarzyłam tego tytułu... :)
OdpowiedzUsuńŻadna strata, naprawdę :)
UsuńUmarłam xD
OdpowiedzUsuńCzytaj jak najwięcej złych ksiązek, bo takie recenzje to ja uwielbiam czytać <3
Nie cierpię braku logiki w następujących po sobie wydarzeniach i zachowaniach bohaterów, wiec w sumie to podziękuję za lekturę ;D
A daj spokój, wątroba mi przy takich badziewnych książkach nie wytrzyma :P
UsuńMnie book toury nie interesują, bo jakoś tak... boję się, że źle wyśle komuś książkę, albo zapomnę odebrać, czy coś. A i tak zawsze mam co czytać. :D O tej książce wcześniej nawet nie słyszałam... i chyba dobrze.
OdpowiedzUsuńBook toury to fajna zabawa, spróbuj, a sama się przekonasz ;)
UsuńFajnie, że o niej napisałaś, przyda się takie spojrzenie na tę ksiażkę.
OdpowiedzUsuńPrzyda się też jej unikanie ;)
UsuńPrzy tylu ogromnych wadach dochodzę do wniosku, że nie ma sensu, żebym sięgała po tę pozycję. Pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuńOj, nie, lepiej odpuścić ;)
UsuńMimo wszystko te smoki i jednorożce mnie zaciekawiły. Może przeczytam :)
OdpowiedzUsuńJeśli nie szkoda Ci czasu na takie badziewie...
UsuńNo dobra, teraz to i ja wiem czego unikać. Odstraszyłaś mnie zupełnie!
OdpowiedzUsuńLepiej spędzić czas nad czymś ciekawszym i logiczniejszym :)
UsuńSzkoda, że czasem zdarza się nam trafić na takie książki, czas z nimi spędzony można było lepiej spożytkować.
OdpowiedzUsuńOtóż to, aż boli zmarnowany czas :/
UsuńA tu widzę, że szczególnie nie było po drodze z książką, niestety przełożyło się to na słabą ocenę.
UsuńWybitnie było mi nie po drodze, szkoda tylko tego, że mogłam w tym czasie przeczytać dużo lepszą książkę.
UsuńPodziwiam, że dałaś radę przetrwać do końca, ale pewnie oczekiwałaś jednak, że Cię zaskoczy. Ja bym pewnie odpuściła już w połowie
OdpowiedzUsuńPo pierwszych pięćdziesięciu stronach już niczego nie oczekiwałam. To było raczej czytanie po to, żeby móc ze spokojnym sumieniem skrytykować i napisać moją opinię na blogu.
Usuń