„Poniesiesz porażkę tylko i wyłącznie w chwili, gdy zrezygnujesz” - recenzja "Szklanego Tronu" Sarah J. Maas


Mam czasami masochistyczne podejście do czytania serii. Mianowicie, skoro już jakąś zaczęłam, to choćby nie wiadomo, jak mnie irytowała i nudziła, przeczytam całą. Będę robić przerwy po pół roku, będę się wkurzać i irytować, ale przeczytam. Właśnie dlatego, mimo dość sporej niechęci do nowelek (o czym możecie przeczytać tutaj), sięgnęłam po pierwszy tom Szklanego tronu Sarah J. Maas. Jak wiecie, Celaena wkurzała mnie w zbiorze nowel niemiłosiernie, ale byłam pod sporym wrażeniem fabuły i pomysłów autorki, więc stwierdziłam, że dam jej jeszcze jedną szansę i zobaczymy, co z tego wyjdzie...

Szklany tron zaczyna się w momencie, gdy Celaena jest wciąż niewolnicą w kopalniach soli w Endovier. Wbrew wszelkim przewidywaniom przetrwała tam już rok i wciąż nie wygląda na to, żeby miała tak łatwo i szybko umrzeć, jakby sobie tego życzyli jej wrogowie. Tymczasem w stolicy zapada decyzja o zorganizowaniu turnieju, który ma wyłonić Królewskiego Zabójcę. Właśnie dlatego do Endovier przyjeżdża następca tronu, książę Dorian, który zamierza przedstawić Celaenie propozycję nie do odrzucenia – zostanie jego przedstawicielką w turnieju albo pozostanie niewolnicą w kopalniach. Oczywiście, Sardothien podejmuje jedyną słuszną decyzję i wyrusza w drogę do szklanego zamku, by stoczyć walkę o swoje życie w trakcie turnieju. Oprócz księcia towarzyszy jej też szlachetny dowódca królewskiej gwardii, Chaol, który ma pilnować zarówno bezpieczeństwa następcy tronu, jak i tego, by zabójczyni Adarlanu nie uciekła. Niestety, turniej okazuje się jednym z najmniejszych problemów Celaeny, która staje się mimowolnym świadkiem wielu dziwnych zdarzeń i zostaje wciągnięta w wir dworskich intryg.
Jeśli mam być szczera, to wciąż jestem pod ogromnym wrażeniem pomysłów na fabułę Maas. Autorka potrafiła tak skomplikować wydarzenia, że ciężko było się w nich zorientować, szczególnie we wszystkich dworskich frakcjach i intrygach. Nagłe zwroty akcji, nowe zagadki i coraz to bardziej poplątana sieć kłamstw zrobiły na mnie naprawdę spore wrażenie. Tak samo spodobały mi się ingerencje sił fantastycznych, które komplikowały i tak niełatwy turniej na królewskiego zabójcę. Przekraczanie wymiarów, spotkania z królową sprzed wieków i coraz większa ilość niełatwych do wytłumaczenia zdarzeń – to wszystko idzie krok w krok za zabójczynią, a poziom niebezpieczeństwa, w jakim znajduje się dziewczyna, wzrasta coraz bardziej.
Niestety, wątek romantyczny został tak beznadziejnie przedstawiony, że wynudziłam się przy nim za wsze czasy. Mamy tutaj klasyczny trójkąt miłosny: szlachetny Dorian, jeszcze szlachetniejszy Chaol i ona, zabójczyni, miotająca się od jednego do drugiego. Rany boskie, większego schematu i sztampy już dawno nie widziałam! Dorian jest tak ciepłą kluchą, że aż skręcało mnie przy czytaniu jego historii, a Chaol, który próbuje być wierny przyjacielowi, okazuje się niewiele lepszy. Natomiast Sardothien bije ich dwóch na głowę – jak panna na wydaniu: chciałabym, a boję się. Jedno spotkanie z jednym, potem z drugim, a potem wraca do pierwszego, bo w sumie to ona sama nie wie i nie może się zdecydować.
Jedna uwaga ode mnie – pod recenzją Zabójczyni. Opowieści spotkałam się z komentarzami, że nie powinno się zaczynać czytania tej serii od nowelek. I tu się, niestety, nie mogę zgodzić – bez tej książki nie wiedziałabym, dlaczego Celaena znalazła się w Endovier ani dlaczego tak często wspomina swojego dawnego ukochanego. To właśnie dzięki tym kilku krótkim historiom pierwszy tom Szklanego tronu nabiera sensu i wszystkie przedstawione tam zdarzenia trafiają na swoje miejsce w układance.
Podsumowując to wszystko – w porównaniu do nowelek jest dużo lepiej. Celaena dalej mnie irytowała i wkurzała, wątek romantyczny był całkowitą klapą, ale przynajmniej fabuła i skomplikowanie akcji wynagradzały to wszystko w pewnym stopniu. Akcja jest wartka, przy czytaniu człowiek się nie nudzi (chyba, że natrafia na wątek Chaola albo Doriana, wtedy buzia sama otwiera się do ziewania) i książkę połyka się w kilka godzin, maksymalnie dwa dni. Z całą pewnością przeczytam resztę serii, bo jestem ciekawa, co też dalej wymyśli Maas, ale jak na razie nadal nie jestem wielką fanką Szklanego tronu.



Tytuł: Szklany Tron

Autor: Sarah J. Maas

Tłumaczenie: Marcin Mortka

Cykl: Szklany Tron, tom I

Wydawnictwo: Uroboros

Liczba stron:520

Rok wydania: 2013


Komentarze

  1. Jeszcze nie zabrałam się do tej serii, nie jestem pewna czy wpasuje się w mój gust.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja byłam jej bardzo ciekawa, bo wszyscy się wiecznie nad nią rozpisują... No i średnio nam ten romans wyszedł na razie.

      Usuń
  2. Wiesz, od jakiegoś czasu przymierzam się do tej serii, ale jeszcze nie zdołałam zdobyć pierwszego tomu, by rozpocząć tę przygodę. Jednak z każdą kolejną (a zarazem szczerą) recenzją obawiam się tego słynnego trójkąta miłosnego, gdzie owy popsuł wiele ciekawych, interesujących książek. Bo gdyby jeszcze było w tym schemacie coś świeżego, to jeszcze ujdzie, ale taki wiecznie odsmażany kotlet? Przecież to już trąci spalenizną na kilometr!
    Pozdrawiam. :)
    DEMONICZNE KSIĄŻKI

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie takie mam odczucia wobec tej serii po przeczytaniu wielu recenzji.

      Usuń
    2. Ten nieszczęsny trójkąt miłosny to pięta achillesowa tej książki, przyznaję :/ A właściwie całej serii, na równi z wkurzającą główną bohaterką :/

      Usuń
  3. Ostatni hit czytelniczy, a ja wciąż jeszcze nie sięgnęłam, ale pewnie wkrótce to zrobię, zwłaszcza, że ponoć z tomu na tom jest coraz lepiej. Nie wiedziałam, że powinno się zacząć od nowelek, więc wezmę to pod uwagę. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niektórzy twierdzą, że właśnie nie powinno się od nich zaczynać, ale ja lubię poznawać historię chronologicznie i wiedzieć dobrze, co i jak :)

      Usuń
  4. Świetna nazwa i logo bloga :-) Co do książki to nie moja bajka.

    OdpowiedzUsuń
  5. Książka nie dla mnie. Ale polecę ją koleżance. To coś co lubi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że chociaż tak się przydała moja recenzja :)

      Usuń
  6. Ostatnio często natrafiam na autorkę i muszę przyznać, że mam ochotę sięgnąć po jej twórczość :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Pomysły na fabułę Maas to tylko pozory, naprawdę. Im dalej, tym autorka idzie po najniższej linii oporu. Ale fakt faktem, pierwszy tom czytało mi się całkiem dobrze. I tak do ,,Dziedzictwa ognia" (które było miodzio). Potem jest ,,Królowa bullshitu". Niestety, Maas ma taką tendencję, że wszystko musi się skończyć cukierkowo i każdy musi być z każdym. Zresztą załapiesz to w dalszych tomach. :)
    Ja po ,,Imperium burz" raczej nie sięgnę. Zaspoileruję sobie tylko zakończenie ,,Kingdom of Ash" i będę ekstra szczęśliwa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zauważyłam, że jej pomysły to w dużej mierze odgrzewane kotlety, ale jakoś to się nieźle mi czytało... Zobaczymy, co będzie dalej ;)

      Usuń
  8. To chyba jednak książka nie dla mnie

    OdpowiedzUsuń
  9. Oj tak, panna Sardothien potrafi zirytować, ale za to samą książkę (książki) z serii dobrze się czyta. W sumie są idealne na letnie "odmóżdżenie". :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Druga seria tej autorki jest znacznie lepsza więc polecam Ci dwory. Jednak chyba i tak będę mieć bardziej sentyment do tej serii, bo jest naprawdę super, ale zostało mi jeszcze kilka grubych tomów, jak dobrze, że ta seria ma się ku końcowi.
    Buziaki :*
    Fantastic books

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie sama nie wiem, czy brać się za Dwory, bo słyszałam o nich też bardzo, ale to bardzo mieszane opinie... Chociaż czuję, że w wolnej chwili przeczytam :D

      Usuń
  11. Od Mass czytałam tylko "Dwór cierni i róż" i tam też, zarówno główna bohaterka jak i wątek miłosny, to tragedia. Miałam dać serii jeszcze jedną szansę, ale jest tyle potencjalnie lepszych książek, że nie wiem, jak musiałabym być zdesperowana. Dobrze, że "Szklany Tron" to jednak nie do końca nieudana książka, ale ja raczej sobie odpuszczę. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama cały czas zastanawiam się, czy czytać Dwory, bo słyszałam taki milion opinii o nich, że już ogłupiałam :D

      Usuń
  12. Gdy się za nią zabrałam byłam przekonana, że to "pełnoprawne fantasy". W trakcie czytania na jaw wyszło jednak, że to młodzieżówka i nieźle mnie ta lektura przez to zirytowała. Do dziś Maas nie lubię: znam jej trzy tytuły i naprawdę więcej nie chce. A w tych dworskich intrygach i ogólnie - całej linii fabularnej - w moim odczuciu brakowało logicznego sensu. Niemniej, więcej teraz nie powiem, bo czytałam ją już szmat czasu temu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno można Maas zarzucić schematyczność. No i to, że trójkąt miłosny jest tak beznadziejnie poprowadzony, że aż się niedobrze robi... Zobaczymy, co będzie dalej ;)

      Usuń

Prześlij komentarz