Nie było źle, ale dobrze też nie – recenzja „Zabójczyni. Opowieści” Sarah J. Maas
Chyba niemal każdy z książkoholików zna tę serię. Zna i kocha albo zna i nienawidzi. Sarah J. Maas zdobyła szturmem półki księgarń i serca czytelników. Cykle jej autorstwa: Szklany Tron i tzw. Dwory są rozchwytywane, a wierni fani czekają, tupiąc nogami, na kolejne historie osadzone w tym uniwersum. No dobrze, nie jest to fenomen na miarę Harry'ego Pottera, ale faktycznie są to serie, które podbiły miliony. Dlatego ja również postanowiłam zapoznać się z którąś z tych serii i mój wybór padł na Szklany Tron. Zbierałam się przez bardzo długi czas do lektury tego cyklu, ale w końcu przysiadłam i mam to już za sobą. Nie miałam zbyt dużych oczekiwań, bo naczytałam się mnóstwo opinii od jednej, jak i od drugiej strony, więc w sumie nie bardzo wiedziałam, czego się spodziewać. Jednakże doszłam do wniosku, że powinnam zacząć lekturę tej serii jak Bóg i partia przykazali – od samego początku. Dlatego moje pierwsze spotkanie z twórczością Maas zaczęłam od książki Zabójczyni. Opowieści - zbioru pięciu nowel, wydawanych pierwotnie jako pojedyncze książki, a przy okazji wydania opowiadania Zabójczyni i uzdrowicielka zebranych w jeden tom. Jeśli jesteście ciekawi, jak przebiegło to spotkanie, to zapraszam do dalszej lektury.
Jak już wspominałam wyżej, Zabójczyni. Opowieści to zbiór pięciu nowel, opowiadających wydarzenia sprzed akcji, o której czytamy w Szklanym Tronie. Krótkie, bo liczące od 50 do około 100 stron, opowiadania przybliżają nam postać Celaeny Sardothien, Sama Cortlanda i świata, w którym osadzone są wydarzenia. Miałam w planach najpierw przybliżyć Wam każde opowiadanie, ale doszłam do wniosku, że to jednak zły pomysł (już po napisaniu tego streszczenia, więc brawo ja!). Wszystkie wydarzenia z tych nowelek są chronologicznie umiejscowione zaraz przed osadzeniem Celaeny w kopalni soli w Endovier i tym, co ma miejsce w pierwszej części zasadniczego cyklu. Poznajemy tu świat imperium Adarlanu i Gildii Zabójców, jak również postaci Sama Cortlanda, ukochanego Celaeny, i Arobynna Hamela, szefa gildii, którego protegowaną jest Sardothien. To brutalny, okrutny świat, w którym nikt nie jest bezpieczny i nie ma żadnych świętości, a miłość i przyjaźń zdarzają się nader rzadko i często kończą się tragicznie.
Jeśli chodzi o fabułę, to nie mam większych zastrzeżeń. Początkowe historie co prawda czytało mi się dość opornie i zajęło mi trochę, zanim się wciągnęłam. Nie lubię opowiadań przez to, że są krótką formą i w chwili, gdy dostaję wypieków, to całość się kończy. Tutaj też mi to dość mocno przeszkadzało, tym bardziej, że miałam wrażenie, że akcja jest nierówna – w jednym opowiadaniu pędziła na łeb, na szyję, w drugim ciągnęła się jak makaron spaghetti. Drażnił mnie też język – krótkie, porwane zdania doprowadzały mnie po prostu do szału. Coś takiego czytało mi się beznadziejnie i doprowadzało mnie to do furii. Na szczęście tylko dwie pierwsze opowieści tak kulały, potem było coraz lepiej i coraz łatwiej przychodziło mi zapoznawanie się z wydarzeniami w Adarlanie.
Jednak moim największym problemem we wszystkich nowelach były postaci. Jedyną osobą, która miała wyrazisty charakter i na dodatek nie wkurzała mnie zbytnio był Arobynn Hamel – zimny, wyrachowany, prawdziwy skur... znaczy, kawał gnoja, ujmując to delikatniej. Przynajmniej od samego początku było wiadome, że będzie tak kierował wydarzeniami, by odnieść z nich jak najwięcej osobistych korzyści. Postać Sama Cortlanda mnie irytowała, aczkolwiek nie wkurzała – był za dużymi ciepłymi kluchami i ciągle miałam wrażenie, że rozczula się nad Celaeną, chociaż nie można mu odmówić trzeźwego rozsądku, który czasami przejawiał. Jednakowoż najbardziej irytującą i doprowadzającą mnie do szału postacią była główna bohaterka. Rany boskie, w życiu nie czytałam o takiej, za przeproszeniem, skończonej idiotce, jak Sardothien. Egoistyczna, dumna, zapatrzona w siebie, egocentryczka, nadęta, o traumie, która jej się przypominała wtedy, kiedy akurat Maas stwierdziła, że wypadałoby coś tam na ten temat wspomnieć... Kompletnie nie trzymało się to kupy, a tylko doprowadzało do wściekłości i zgrzytania zębami. Mogłabym tak długo wyliczać; zasadniczo brakuje tylko tego, żeby z każdych tarapatów wychodziła bez najmniejszego uszczerbku, co byłoby ostatecznym gwoździem do mojej czytelniczej trumny – na szczęście coś takiego nie ma miejsca i nie raz, i nie dwa Sardothien dostaje porządnego łupnia (z drugiej strony – nie zawsze ją to czegokolwiek uczy). Wielokrotnie miałam ochotę wyrzucić książkę oknem, a potem spalić jej wszystkie egzemplarze właśnie przez zachowanie i myślenie Celaeny.
Reasumując tę recenzję – muszę przyznać, że jednak polubiłam nieco ten cykl i postanowiłam przeczytać go w całości przez ciekawość. Mam ogromną nadzieję, że Maas poprawi nieco styl pisania i fabułę, a, co więcej, ogarnie postać Celaeny, która przestanie być rozpieszczoną idiotką z okazjonalną traumą, a zacznie być faktyczną, trzeźwo myślącą zabójczynią. Fabuła jest naprawdę niezła, pomysły Maas ma bardzo dobre, a w dodatku widać, że przemyślała dość gruntownie całość historii (no, może poza główną bohaterką) i świata przedstawionego. Na usprawiedliwienie autorki mogę tylko dodać, że kiedy powstawały pierwsze tomy tej historii, to była młodą dziewczyną, więc mogła nie do końca opanować aspekty psychologiczne postaci i stąd ten dysonans w powieści. Dlatego daję jej spory kredyt zaufania i trzymam kciuki, że w kolejnych tomach będzie lepiej.
Tytuł: Zabójczyni. Opowieści
Autor: Sarah J. Maas
Cykl: Szklany Tron, tom 0.1 - 0.5
Tłumaczenie: Marcin Mortka
Wydawnictwo: Uroboros
Liczba stron: 510
Rok wydania: 2016
Rok wydania: 2016
Tym razem nie mój gatunek.:)
OdpowiedzUsuńMoże warto skusić się na coś innego? :)
UsuńTa przygoda czytelnicza jeszcze przede mną, chętnie spotkam się z książką. :)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za to, żeby się podobało ;)
UsuńJedna z tych książek, które mogę czytać wspólnie z córką, a później o niej dyskutować. :)
UsuńPodstawa to szerzenie czytelnictwa wśród młodzieży :)
UsuńMam planach zacząć tę serię i wydaję mi się, że mi się spodoba, więc po ten dodatek pewnie też sięgnę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Weronika z https://recenzuje-od-ksiazki-strony.blogspot.com/
W takim razie życzę miłej lektury :)
UsuńNie są to moje klimaty i mimo, że polecasz to jednak na razie nie będę sięgała po tę serię :)
OdpowiedzUsuńDla każdego coś innego ;)
UsuńTeż uważam, że Maas ma bardzo dobre pomysły na fabułę. Osobiście bardzo lubię serie Szklany tron i samą postać głównej bohaterki, choć są momenty, że potrafi zirytować :)
OdpowiedzUsuńPomysły na fabułę są świetne, ale Celaena doprowadzała mnie w tych opowiadaniach do szału, naprawdę. :)
UsuńKiedyś myślałam, czy nie sięgnąć po twórczość tej autorki... okej, wciąż myślę... ale obawiam się, że za dużo elementów by mnie w jej książkach drażniło, bym była w stanie czerpać z tego przyjemność. Kilka sama wypunktowałaś. Niby chciałabym wiedzieć, o czym wszyscy mówią, ale z drugiej strony szkoda nerwów... :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie dlatego sięgnęłam po tę książkę - z jednej strony wielu nad nią pieje z zachwytu, a z drugiej inni klną w żywy kamień :)
UsuńJa uwielbiam „Szklany tron”, ale te opowiadania jeszcze przede mną. Hm, nie wiem czy dobrze zrobiłaś sięgając najpierw właśnie po nowelki... Jak nie zna się całej historii to Calaena rzeczywiście może irytować. Ale potem się zmienia i już mniej więcej wiemy co ukształtowało jej charakter... Mam nadzieję, że cykl ci się spodoba!
OdpowiedzUsuńChronologicznie rzecz ujmując, to są one przed całym Szklanym tronem, dlatego tak zadecydowałam. W sekrecie powiem, że przeczytałam już dwie części cyklu i kupiłam trzecią, więc jednak się spodobało ;) Chociaż Celaena wciąż wkurza :D
UsuńWstyd się przyznać, ale niestety jeszcze nie miałam okazji poznać twórczości Sarah J. Maas. Mam jednak nadzieję, że niedługo uda mi się nadrobić te zaległości. Coś czuję, że mi się spodoba :-)
OdpowiedzUsuńJa też się dość długo zbierałam, żeby zacząć czytać Maas, ale w końcu znalazłam na to chwilę ;)
UsuńCzytałam i bardzo mi się podobały. Za niedługo planuję sięgnąć po Szklany Tron, więc opowiadania były wspaniałym wstępem do serii.
OdpowiedzUsuńSama w sobie fabuła nie jest zła, ale Celaena to bohaterka, której bym w łeb dała, serio :D
UsuńNie nie, zbiór opowiadań nie dla mnie, przekonałam się o tym już nie raz!
OdpowiedzUsuńTeż je niespecjalnie kocham, wolę pełnowymiarowe powieści :)
UsuńCzytałam tę pozycję i Dwory tej autorki. Jeszcze nie miałam okazji zabrać się za Szklany tron a stoi on na półce. No ale w sumie te opowiadania były całkiem w miare.
OdpowiedzUsuńSama fabuła była naprawdę w porządku, ale bohaterka doprowadzała do szału :)
UsuńWiesz, jaki ja mam stosunek do bohaterów i bohaterek, więc, jeśli Ciebie główna doprowadzała do szału, to ja wyrzucę książkę oknem. Więc nie, dziękuję ;) Zostanę przy Smoczej Lancy na chwilę obecną :D
OdpowiedzUsuńOj uwierz, znam Cię na tyle dobrze, że nawet nie polecam Ci tej książki, bo byś ją rozniosła w strzępy :D
UsuńChociaż lubię Szklany Tron to główna bohaterka potrafi zaleźć za skórę, skoro przez pierwsze części zachowuje się jak rozkapryszone emo, to aż się boję co dzieje się w Zabójczyni ;)
OdpowiedzUsuńBook Beast Blog
W pierwszej i drugiej części Szklanego Tronu jest już znacznie lepiej - przeczytałam obie i widzę, że Celaena powoli się rozwija. Ale w tych opowiadaniach to jest jakiś dramat...
UsuńWygląda na to, że główna bohaterka książki to ktoś w stylu Feyry z Dwórów, która naprawdę potrafi doprowadzić czytelnika do szewskiej pasji :D Czyli, że wszystkie bohaterki tej autorki to kretynki, które ma się ochotę utopić w szambie? Fatalnie.
OdpowiedzUsuńNie wiem, jak wygląda kwestia Feyry w Dworach, ale w Szklanym Tronie Celaena powoli ewoluuje, więc liczę, że gdzieś w trzecim-czwartym tomie będzie można ją znieść :D
UsuńJak znajdę czas, to dam szansę tej książce.
OdpowiedzUsuńMilej lektury! :)
Usuń