Kraj kobiet - Grzegorz Gajek
Są takie książki, które zostają w człowieku na długo. Nie spodziewałam się, że najnowsza powieść Grzegorza Gajka będzie jedną z nich. Kraj kobiet to historia, jakiej do tej pory nie spotkałam i którą pokochałam całym sercem.
Trzy lata temu po raz pierwszy spotkałam się z twórczością Grzegorza Gajka pod postacią jego powieści Piast. I, szczerze mówiąc, miałam ogromny problem z tym tytułem – wynudziłam się setnie przy lekturze i z trudem dobrnęłam do końca (dla zainteresowanych tutaj jest pełna recenzja). Postanowiłam jednak dać autorowi drugą szansę i zaciekawiona opisem sięgnęłam po Kraj kobiet... I przepadłam w tej książce. Jeśli jeszcze jakiś autor-mężczyzna ma zamiar pisać o kobietach, to powinien uczyć się właśnie na tym tytule. Przez powieść się po prostu płynie i to już od pierwszych stron. Grzegorz Gajek z ogromną empatią i wyczuciem opisuje życie kobiet w czasach wczesnej słowiańszczyzny. Momentami wręcz zapominałam, że tę książkę pisał mężczyzna, a byłam prawie przekonana, że wyszła spod pióra kobiety.
Miały odwagę sprzeciwić się biedzie i poniewierce. Co może nie wydaje się niczym wielkim, ale w istocie jest trudne, pieruńsko trudne, bo człek to takie dziwne zwierzę, że zgodzi się na wszystko, byle tylko nie przyszło jakieś wyśnione w koszmarach "gorsze". Lepszy znany bies niż niepewna dola. Zmiana bywa najstraszniejsza na świecie.
Historia trzech przyjaciółek, Luboszy, Tetki i Kazi chwyta za serce. Trzy dziewczynki, znające się od dziecka i spędzające ze sobą większość czasu przysięgają sobie, że nigdy nie wyjdą za mąż i że wybudują swój własny kraj kobiet. Los jednak je rozdziela na długie, dorosłe lata, które spędzają z daleka od siebie, ale gdy znowu ich drogi się krzyżują, przystępują do wcielania swojego planu w życie. Ta historia to jeden wielki manifest feminizmu. Żadna z tych trzech dziewcząt nie chce być taka sama jak ich matki. Chcą być niezależne i samodzielne w świecie rządzonym przez mężczyzn, chcą iść własną drogą. Ich największym marzeniem jest życie w świecie z daleka od wojen, w pokoju, gdzie będą mogły stworzyć swój mały, idealny świat.
Nie ma nic bohaterskiego w śmierci na wojnie, nawet jeśli ktoś staje dzielnie w obronie tego, co kocha. Głupstwo to wszystko, durzota podniecać się walecznymi czynami. Wszyscy ci chłopcy umierający gdzieś w cudzym polu... Smucić się trzeba nad ich dolą. Wojna to coś, czego nie powinno być.
Podobała mi się kreacja głównych bohaterek. Najbardziej polubiłam chyba Kazię, zielarkę, bardzo zamkniętą w sobie i cierpiącą w milczeniu. Podobała mi się jej stanowczość w sprawach aborcji (w pełni przemówiło do mnie jej twierdzenie, że usunięcie ciąży to decyzja tylko i wyłącznie kobiety), ale też to, z jaką empatią podchodziła do cierpiących dziewcząt. Tetka czasami mnie denerwowała, nie ogarniając otaczającej ją rzeczywistości, zaś Lubosza... Cóż, Lubosza była z nich wszystkich energiczna, bezkompromisowa, uwielbiała planować i nieustannie miała głowę pełną pomysłów. Jej sporą wadą było to, że nigdy nie brała pod uwagę otaczających ją okoliczności i była nieodmiennie pewna, że jej pomysły zawsze znajdą uznanie.
Z wiekiem odkrywam jednak, że bardzo lubimy się doszukiwać świadomego zamiaru tam, gdzie wcale go nie ma. Boimy się przypadku. Boimy się Doli. I o wiele zbyt łatwo godzimy się z myślą, że kobiety we wszelkim działaniu potrzebują przewodnictwa mężczyzn.
Prawda jednak okazuje się bolesna. Nie da się utworzyć kraju kobiet bez mężczyzn, prędzej czy później wkraczają oni w życie Lubosz, Kazi i Tetki oraz mieszkających z nimi skrzywdzonych kobiet, siejąc zamęt i ferment. Same kobiety też nie są bez winy, kłócąc się i często nie przewidując konsekwencji swoich decyzji. I chociaż ich plany były dalekosiężne, ambitne i miały doprowadzić do wyzwolenia kobiet spod władzy mężczyzn, to jednak w końcu ulegają niepowodzeniu przez zawiść, niechęć i knucie jednych kobiet za plecami drugich. Z całej tej opowieści mam wrażenie, że płynie jeden morał – mężczyźni i kobiety są na siebie skazani i nie uciekniemy jedni od drugich. To od nas zależy, w jaki sposób ta koegzystencja się ułoży. I chociaż w pierwszej chwili zakończenie powieści przynosi smutek, to jednak jest w nim też spora dawka nadziei. Wszak ta powieść jest o sile siostrzanej przyjaźni, o wierze w to, że można zrealizować swoje marzenia, tylko trzeba śmiało po nie sięgnąć i postarać się nie zagubić na drodze do celu.
Straszny jest człowiek zmarły gwałtowną śmiercią. Straszny i obcy.
Grzegorz Gajek śmiało sięga do słowiańskich korzeni naszego narodu i opisuje zwyczaje takie, jak chociażby zapleciny, Noc Kupały czy składanie ofiar bogom. Ogromny szacunek dla autora za to, że delikatnie, empatycznie i z ogromną dozą wrażliwości podchodzi do tematów gwałtów czy utraty dziewictwa. Ja naprawdę byłam w szoku, bo tego typu sytuacje zazwyczaj mężczyźni opisują topornym językiem lub nadużywając zdrobnień, a tutaj niczego takiego nie uświadczyłam.
Trzeba ją ukarać? Bo była głupia? Trzeba ukarać też dziecko? Chowanie dzieci to wielki trud, kniaziu. Co się wtedy w duszy dzieje, ile jest żalu, szczęścia, złości na samą siebie, na innych, rozkoszy prawdziwej i oszukanej, niewoli słodkiej i gorzkiej, samotności, w której nigdy nie można pobyć samą... Mężczyźni tego nie pojmą, bo nie wiedzą, jak to jest, gdy coś wyszło z ciebie, wyrosło jak część własnego ciała. Dzieci trzeba rodzić z miłości. Inaczej się je krzywdzi.
Zakochałam się w tej książce i wciąż do niej wracam myślami. I jeśli mam jeszcze kiedykolwiek mam przeczytać coś autorstwa mężczyzny o kobietach, to niech to będzie od Grzegorza Gajka. Takie historie, pełne słowiańskości i poruszające serce czytelnika, są na wagę złota i mam nadzieję, że jeszcze niejedną taką opowieść przeczytam.
Wszystkie cytaty pochodzą z książki Kraj kobiet Grzegorza Gajka.
Już od momentu, w którym zobaczyłam tę książkę w zapowiedziach byłam nią zaciekawiona. Teraz widzę, że muszę po nią sięgnąć.
OdpowiedzUsuń