Welesówna – Mika Modrzyńska

Mała miejscowość, gdzie wszyscy się znają, a plotki roznoszą się z prędkością błyskawicy, a w niej siedemnastolatka, która usiłuje jakoś pogodzić swoje dwie natury to najkrótsze podsumowanie Welesówny. Jeśli potrzebujecie lekkiej, łatwej i przyjemnej lektury na lato, która nie zajmie dużo miejsca w plecaku, to śmiało łapcie za tę historię.

Welesówna - Mika Modrzyńska

Biorąc do ręki Welesównę Miki Modrzyńskiej, nie nastawiałam się na ambitną literaturę spod znaku wielkiego L. Wręcz przeciwnie – chciałam lekkiej, nietrudnej lektury, przy której nie będę musiała za dużo myśleć i przy jakiej odpocznie mi głowa. I dokładnie to dostałam. Akcja całkiem wartko toczy się do przodu, a całość jest okraszona przyjemnym humorem. Na dodatek przygody siedemnastoletniej Ted (nie znosi, kiedy mówi się do niej per Tosia) bawią i angażują czytelnika: mnie na tyle, że jak książkę zaczęłam po południu, tak skończyłam w nocy, połykając ją na jeden raz, co ostatnio zdarza mi się bardzo rzadko.

Pożółkła, krusząca się książka wyglądała nie jak przewodnik metodyczny do matematyki piątoklasistów, tylko bestseller z czasów, gdy byliśmy częścią Prus Wschodnich.

Najczęściej podejmowanym zarzutem wobec tego tytułu jest zachowanie głównej bohaterki i jej charakter, czego zupełnie nie rozumiem. Ted ma siedemnaście lat i jak to nastolatka strzela fochy, zachowuje się irracjonalnie i irytująco, nie zawsze słucha dorosłych i kłóci się z młodszym rodzeństwem. Pierwszy niech rzuci kamieniem ten, kto w tym wieku był statecznym młodym człowiekiem, działającym zawsze na chłodno i logicznie, a nigdy pod wpływem emocji. No, jak żyję prawie trzydzieści pięć lat, takiego siedemnastolatka to ja jeszcze na oczy nie widziałam. Tosia jest dla mnie bohaterką całkowicie realną, taką, która mogłaby żyć w normalnym świecie, mieszkać w tym bloku co ja i kupować w tym samym warzywniaku. Jasne, pewnie po pięciu minutach znajomości miałabym ochotę przetrzepać jej skórę za takie zachowanie, ale to kwestia różnicy wieku. A to, co szczególnie podobało mi się w tej postaci, to fakt, że szczerze nienawidzi swoich nadnaturalnych zdolności. Od dziecka Tosia widzi zmarłych i demony, które ciągle czegoś od niej chcą, co nastolatkę, delikatnie mówiąc, doprowadza do cholery. I w sumie czy można jej się dziwić? Nie chciałabym mieć problemów ze snem przy pełni, bo pod oknem wyją mi wilkołaki. Takie podejście jest w książkach rzadko spotykane, bo zazwyczaj bohaterowie cieszą się ze swoich paranormalnych umiejętności i od razu biorą się za ratowanie świata, tymczasem Ted chce być zwykłą nastolatką i uparcie ignoruje to, jak zaświaty i demony próbują się wedrzeć do jej rzeczywistości. W moich oczach to działało bardzo na korzyść w odbiorze tej postaci.

Myślałam gorączkowo nad jakimś przekonującym kłamstwem, ale nie zadziałało, komora losowania ściem była pusta.

Minusem książki jest to, że słowiańskie demony zostały przez autorkę potraktowane po macoszemu. Na kartach historii pojawiają się rusałka, leszy, Weles i Mokosz, ale tak naprawdę nie grają tu pierwszych skrzypiec. Wolałabym, żeby autorka oddała im więcej czasu antenowego. Może zrobi to w kolejnych częściach, które mam nadzieję, że powstaną, bo dodałoby to ciekawego, intensywniejszego słowiańskiego sznytu całej historii. Pewną wadą może też okazać się romans, który przewija się na kartach powieści. Jest on dość schematyczny i łatwo można przewidzieć dokąd zmierza, aczkolwiek nieco zaskoczył mnie jego finisz (co już jest plusem, bo spodziewałam się czegoś całkiem innego). Uwaga, spoiler alert! Romantyczny wybór Tośki to jednak inna para kaloszy, bo jest nim Witek, nauczyciel matematyki. I tu trochę wszystko zgrzyta, bo jednak romans pedagoga z nastolatką na pewno nie byłby nigdzie mile widziany, a w Welesównie dzieje się wręcz odwrotnie, ba, matka bohaterki wręcz się cieszy, że córka znalazła sobie starszego o sześć lat chłopaka. Okej, należy tu zauważyć, że Witold nie uczy bezpośrednio Tosi, lecz zajmuje się młodszymi klasami (w tym siostrą Tośki), ale jednak – nauczyciel to nauczyciel. Inne postaci, które pojawiają się w książce, też nie zostały zbyt mocno dopracowane i zarysowane, ale z drugiej strony, Welesówna nie aspiruje w żadnym momencie do bycia arcydziełem na miarę Nad Niemnem Orzeszkowej, więc można przymknąć oko na pewne niedociągnięcia.

Niewiarygodne. Ja uciekam przed demonami dniem i nocą, bo męczą mnie, prześladują, a tymczasem Witek wchodzi z nimi w relacje handlowe i zakłada spółki z kostnym kapitałem.

Jeśli zdecydujecie się sięgnąć po książkę Miki Modrzyńskiej o Welesównie, to dostaniecie solidną dawkę rozrywki. Przy tej historii można naprawdę nieźle się bawić, jeśli da się autorce kredyt zaufania i zignoruje chociażby trudny charakter głównej bohaterki i jej irytujące zachowania, jakże typowe dla nastolatków. Jasne, chciałoby się więcej demonów i całej tej słowiańskości, ale jak na początek historii o Tosi (a już w przyszłym roku można się spodziewać premiery kolejnej części) to całość prezentuje się bardzo dobrze. Welesówna to lekka lektura idealna na upalne, wakacyjne dni.

Wszystkie cytaty pochodzą z książki Welesówna Mika Modrzyńska.


Pięć na pięć żołędzi
Tytuł: Welesówna

Autor: Mika Modrzyńska

Wydawnictwo: SQN

Liczba stron: 352

Data premiery: 26.06.2024

ISBN: 9788383302393
Welesówna - Mika Modrzyńska

Recenzja powstała przy współpracy z wydawnictwem:

Komentarze

  1. Ta książka od jakiegoś czasu przewija mi się w internetach. Jednak jakoś nie umiem się do niej przekonać - mimo mojej słabości do słowiańskich klimatów i dobrych opinii o tej książce.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz