Czytelnicze podsumowanie października 2022

I tak oto coraz śmielej zza rogu wygląda koniec tego roku, a dopiero co go zaczynaliśmy. Ani się człowiek obejrzał, a tu już październik się skończył, listopad też już bliżej końca niż początku, a w drzwiach stoi grudzień. Szkoda, że czas tak szybko ucieka, ale nic na to, niestety, nie poradzimy, musimy się cieszyć tym, co mamy.

Czytelnicze podsumowanie października 2022.
Październik był dla mnie takim standardowym miesiącem, jeśli chodzi o ilość przeczytanych książek. Cztery tytuły za mną, w tym jeden komiks, a właściwie manga (pierwsza w moim życiu!). Nie było źle, wręcz przeciwnie, i jestem całkiem zadowolona z tego, jakie książki zostały moimi łupami czytelniczymi.


  1. Wszystko pochłonie morze – Magdalena Kubasiewicz (5/5)

  2. Wiedźmin. Ronin – Rafał Jaki, Hataya (4/5) – recenzja

  3. Park Jurajski – Michael Crichton (5/5)

  4. Upadek Gondolinu – J. R. R. Tolkien (5/5)


Pierwszy tytuł, Wszystko pochłonie morze, był ostatnią powieścią nominowaną do Zajdla w tym roku, jaką czytałam. I była to świetna książka! Opowieść o syrenach, o poszukiwaniu siebie, utrzymana w dobrym tempie i wciągająca już od pierwszej strony. Polubiłam bohaterów, bardzo przeżywałam ich perypetie i na koniec nawet zaszkliły mi się oczy, a to się bardzo rzadko zdarza. Solidne pięć na pięć, a nawet piątka z plusem.


Jedyna manga w moim życiu i to jeszcze nie taka kanoniczna – Wiedźmin. Ronin. Nie polubiłam się z nią tak do końca. Autor, Rafał Jaki, brał udział w tworzeniu gier ze świata Wiedźmina i dlatego też komiks mocno bazuje na historii, którą poznajemy w Dzikim Gonie. W grę nie grałam i o jej fabule nie mam zielonego pojęcia, przez co ciężko było odnaleźć mi się również w fabule komiksu. Jednak ciekawym zabiegiem było przeniesienie akcji całości do feudalnej Japonii, dzięki czemu poznajemy kilka potworów z tamtejszego bestiariusza. Za to podwyższyłam moją ocenę komiksu.


Park Jurajski był miłym powrotem do znanej mi już książki. Czytałam ją kilkanaście lat temu, jeszcze wypożyczoną z biblioteki, potem oglądałam film (wszystkie te stare, z nowej serii tylko pierwszy). I cały czas miałam w uszach podczas lektury soundtrack z filmu. Kurde, super było wrócić do tej pozycji, dalej tak samo mnie bawiła i wciągnęła jej akcja, a od czytania wprost nie mogłam się oderwać.


Upadek Gondolinu to książka, która bardzo długo leżała na półce na kupce wstydu. Uwielbiam wszystko, co wyszło spod pióra Tolkiena, Władcę Pierścieni czytałam wielokrotnie, więc to raczej nic dziwnego, że wszystkie wydane pośmiertnie historie dotyczące Śródziemia również trafiają na moją listę czytelniczą. Cóż mogę napisać – pióro J. R. R. Tolkiena to mistrzostwo samo w sobie, a ciekawym doświadczeniem było śledzenie, jak opowieść o upadku Gondolinu zmieniała swój kształt na przestrzeni lat i ewoluowała.


A wy co ciekawego przeczytaliście w październiku? :)  

Komentarze