Nie drążcie zbyt głęboko, bo nie wiadomo, do czego dotrzecie – recenzja "W domu robaka" George'a R. R. Martina


Sięgając po obecne bestsellery, które królują na półkach księgarń, musimy pamiętać, że każdy pisarz od czegoś zaczynał. Nawet będący obecnie królem światowej fantastyki, George R. R. Martin, znany wszystkim fanom gatunku ze swojego wciąż niedokończonego dzieła, jakim jest monumentalna pod względem objętości seria o tytule Pieśń Lodu i Ognia. Byłam ciekawa, jak też wyglądały początki tego autora, więc sięgnęłam po jego wcześniejsze dzieło, czyli W domu robaka.

Pod zniszczonym apokalipsą miastem i wypaloną do zera nieznaną planetą istnieje inne, ukryte życie. Mieszkający tam ludzie czczą Białego Robaka, żywią się robakami i raz do roku obserwują przez okno zniszczoną okolicę, oświetloną dogorywającym słońcem. W trakcie takiego balu Annelyn, chłopak z wyższych sfer, zostaje publicznie upokorzony przez łowcę jękoli, zwanego Dostarczycielem Mięsa. Nie mogąc znieść tego afrontu, chłopak wraz z przyjaciółmi obmyśla plan zemsty, który jednak już od samego początku zaczyna się sypać, a łatwa z pozoru akcja kończy się długą wędrówką pełną strasznych spotkań...
"[...] był to mrok, w którym potrafił sobie poradzić, z którym radził sobie, pędząc życie w słabo oświetlonych tunelach yaga-la-hai."

Ta historia to właściwie mikropowieść zamknięta na 108 stronach papieru. Jednak to w zupełności wystarczyło, by Martin odmalował naprawdę ciekawą rzeczywistość w klimacie dark fantasy. Atmosfera jest duszna i pełna niepokoju, wciąż spodziewamy się, że zza rogu wyskoczy jakieś niebezpieczeństwo. Oczekujemy cały czas nieoczekiwanego i zastanawiamy się, co też czeka nas na następnej stronie.
"W Domu Robaka od niepamiętnych czasów panował rozkład. Tak właśnie powinno być, albowiem rozkład to tylko jedno z imion samego Białego Robaka."

Trochę brakowało mi szczegółów świata przedstawionego – nie wiemy, co się stało, że ludzie zeszli do podziemia i zaczęli tam żyć. Nie dowiemy się też, dlaczego ludzie zaczęli czcić Białego Robaka i jak doszło do wojny między rasą ludzką a jękolami. Tak naprawdę poza opisami miejsc, przez które wędruje nasz główny bohater, mamy niewiele opisów. A nawet potem te opisy zaczynają znikać, bo Annelyn krąży coraz głębiej po korytarzach w ciemności i niewiele widzi z tego, co go otacza. Jednak z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że gabaryt tej opowieści nie pozwalał na wchodzenie w tego typu szczegóły, stąd taka skromność w opisach.
"[...] opowiadano, ze korytarze i tunele pod Domem Robaka nie mają końca i schodzą pod ziemię na głębokość równą wysokości czarnego nieba [...]"

Bohaterowie częściowo nadrabiają te braki. A właściwie tylko jeden bohater, bo rola reszty postaci została zmarginalizowana. Annelyn to początkowo nadęty, egoistyczny chłopak z wyższych sfer, zapatrzony w siebie i uważający się za wyjątkowego i lepszego od wszystkich innych. Nie potrafi zrozumieć, dlaczego dziewczyna go odtrąca i woli iść uprawiać seks z Dostarczycielem Mięsa. Dlatego obmyśla plan zemsty na Dostarczycielu i wraz z przyjaciółmi wciela go od razu życie. Niestety, nic nie idzie zgodnie z planem i Annelyn zostaje skazany na samotną wędrówkę korytarzami wydrążonymi przez robaki i jękole w głębi ziemi. I ta droga zmienia chłopaka, sprawia, że znikają jego buta i duma, a on sam zaczyna wątpić w cały otaczający go świat i w Białego Robaka, w którego do tej pory tak bezmyślnie wierzył.
"Dzieci robaka uczono, że Biały Robak na koniec przychodzi po wszystkich, lecz pełznie bardzo wolno, a długi rozkład przynosi ze sobą smakowite jadło i jaskrawe, niezdrowe kolory zgnilizny."

Wędrówka głównego bohatera staje się coraz bardziej metafizyczna, a schodzenie w coraz głębsze ziemskie czeluście jest odpowiednikiem podróży w głąb samego siebie, własnej duszy. W prostej z pozoru historii o zemście i próbie wydarcia się przeciwnikowi, Martin zawarł całkiem sporo mądrości. Świat nie jest czarno-biały, a składa się na niego wiele odcieni szarości. Ukazuje również cały bezsens wojny, która tak naprawdę nie prowadzi do niczego dobrego i nie zmienia tego świata na lepsze. I każe się zastanowić, czy w ogóle znamy naszych wrogów, czy tylko oceniamy ich po pozorach?
"W toczonym długim, niekończącym się rozkładem Domu Robaka niczego nie ceniono wyżej od nowości."

W domu robaka to mikropowieść o dusznej, pełnej napięcia atmosferze, dająca do myślenia czytelnikowi. Przez rozmiar powieści cierpi opis świata przedstawionego, ale można na to przymknąć oko. To nie jest Martin w swojej szczytowej formie, którą obserwujemy w Pieśni Lodu i Ognia, ale warto sięgnąć po tę historię tylko po to, żeby zobaczyć, jak rozwinęły się pióro i warsztat pisarza na przestrzeni lat.


Książka przeczytana w ramach Olimpiady Czytelniczej u Pośredniczki Książek.



Tytuł: W domu robaka

Autor: George R. R. Martin

Tłumaczenie: Michał Jakuszewski

Wydawnictwo: Zysk i S-ka

Liczba stron: 108

Rok wydania: 2019




Za egzemplarz serdecznie dziękuję:


Komentarze

  1. Musze sprezentować tę powieść przyjaciółce. Uwielbia Martina. Mi jakoś nie przypadł do gustu. Choć czytałam tylko pierwszy tom "Gry o tron".

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak znajdę w bibliotece to przeczytam

    OdpowiedzUsuń
  3. on chyba lubi tworzyć takie postacie? mnie jakoś jego twórczość nie przekonuje

    OdpowiedzUsuń
  4. To chyba będę musiała tę książkę nadrobić, bo brzmi naprawdę ciekawie!

    OdpowiedzUsuń
  5. Tytuł zapowiada się świetnie:) jestem bardzo ciekawa, ale wolałabym przeczytać kilak stron w empiku dla pewności.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo bym chciała przeczytać tę książkę, już od jakiegoś czasu mam ją na oku.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz