Mojra. Przeklęte dzieci Inayari - Agnieszka Kulbat
Wiem, wiem... Zarzekałam się już milion razy, że po debiuty sięgać nie będę, a znowu wyszło jak zwykle. Dałam się namówić naprawdę niezłymi recenzjami pierwszego tomu serii i tym, że na Instagramie natrafiłam na book tour z Mojrą Agnieszki Kulbat. I jak tym razem wyszło? No cóż...
Niewątpliwie debiut Agnieszki Kulbat to książka, która porywa czytelnika akcją. Dzieje się sporo, bo już na pierwszych stronach lądujemy w tajemniczym klasztorze wraz z dwiema adeptkami. A potem jesteśmy świadkami wskrzeszenia nieznajomego mężczyzny i wewnętrznych rozgrywek w konwencie. Warto się skupić od samego początku, bo później łatwo się pogubić w fabule, szczególnie że pojawia się tu sporo postaci, bardziej lub mniej ważnych w przyszłości. Pewnym minusem jest to, że napięcie jest nierówne i momentami siada dość mocno, przez co z pełnej akcji wpadamy w marazm i musimy nieco przygryźć zęby, by dotrzeć do kolejnych, ciekawszych stron. Z drugiej strony za plus należy uznać konstrukcję całej powieści – w głowie czytelnika pojawia się mnóstwo pytań dotyczących postaci i ich przeszłości, ale otrzymujemy bardzo mało odpowiedzi, co tylko podsyca ciekawość i zmusza do przewracania kolejnych kartek.
Czarny znak wisiał już w powietrzu. Rayn nie spuszczała z niego wzroku, nie mogąc pozbyć się jednej gorzkiej myśli, która zdecydowanie nie zasługiwała na to, aby być ostatnią: To tak, jakby śmierć miała nadać mojemu życiu sens.
Jeśli chodzi o postaci, to główna bohaterka, Rayn, przez większość czasu mnie irytowała. Jest porywcza, podejmuje decyzje pod wpływem chwili, ocenia wszystkich na pierwszy rzut oka, bardzo łatwo doprowadzić ją do płaczu... Zachowuje się trochę jak targana hormonami nastolatka, która nie potrafi sobie poradzić sama ze sobą. Trochę lepiej na jej tle wypada Aiden, wskrzeszony przez Rayn mężczyzna. Jest dużo spokojniejszy, bardziej opanowany i każdą decyzję, jaką ma podjąć, potrafi przemyśleć, uargumentować. Nie zachowuje się jak rozkapryszone dziecko, tylko jak dorosły, myślący człowiek, przez co kreacja Rayn dużo traci na jego tle. Szczególnie że niemal każda rozmowa tej dwójki kończy się ustnymi przepychankami, z czasem coraz bardziej infantylnymi i męczącymi. Pozostali bohaterowie pojawiają się, gdy są potrzebni, i znikają w tle, gdy ich rola się kończy. Nie przywiązałam się do żadnego z nich, nie kibicowałam im, w sumie to włącznie z głównymi bohaterami nie wzbudził we mnie nikt żadnych większych emocji.
W końcu, aby dokonać wielkich zmian, trzeba dokonać wielkich czynów, a żeby móc wymagać od innych, najpierw samemu trzeba tym wymaganiom sprostać.
Sama fabuła jest skonstruowana poprawnie, ale tak, jak pisałam wcześniej, tempo akcji jest nierówne. Gdy spada, to spada drastycznie, przez co miałam ochotę odłożyć książkę na bok albo przeskoczyć tych kilka stron, by dotrzeć do bardziej interesujących momentów. Autorka jednak nie gubi wątków i nie rozwiązuje ich w sposób bezsensowny, dzięki czemu całość całkiem trzyma się kupy i wygląda dość logicznie. Plusem jest też pomysł na magię w tej powieści, bo w zakonie Inayari młode dziewczęta szkolą się nie tylko na skrytobójczynie, medyczki czy kapłanki, ale część z nich ma magiczne zdolności – potrafią przywoływać runy, za pomocą których mogą rzucać określone zaklęcia. Autorka całkiem nieźle prowadzi też zakulisowe rozgrywki prowadzone w zakonie przez walczące między sobą frakcje. Plusem jest też styl Agnieszki Kulbat, dzięki któremu książkę czyta się łatwo i szybko, aczkolwiek zdarzały się w treści powtórzenia i literówki, ale nie jest to coś, co bardzo przeszkadzałoby w lekturze.
Kłamstwa rodzą bunt, a bunt jest matką wojny.
Całość nie jest zła jak na debiut, czytywałam znacznie gorsze, ale sporo niedociągnięć jest. Pewnie za jakiś czas sięgnę po drugi tom przez ciekawość, ale nie odczuwam do tego naglącej potrzeby. Wierzę, że Agnieszka Kulbat jeszcze nas czymś zaskoczy, a jak trochę popracuje nad kreacją postaci, to z całą pewnością jej kolejne powieści będą jeszcze lepsze. Przeklęte dzieci Inayari można potraktować jako szybką lekturę na jeden wieczór, ale trzeba wziąć poprawkę na debiutanckie potknięcia.
Wszystkie cytaty pochodzą z książki Mojra. Przeklęte dzieci Inayari Agnieszki Kulbat.
Najważniejsze, że jest widoczny potencjał. Może kiedyś skuszę się na tę książkę.
OdpowiedzUsuńU mnie takie "może" obecnie dotyczy drugiego tomu, zobaczymy, czy znajdę czas w najbliższm czasie. :)
UsuńSzczerze? Spodziewałam się duzo lepszej opinii, natomiast jestem pewna, że komuś się taka książka spodoba :)
OdpowiedzUsuńKsiążka (ten tom, jak i drugi) ma sporo fanów z tego, co widziałam ;) Każdy lubi co innego :)
UsuńMam ją na liście do przeczytania, ale teraz trochę się zastanawiam. Niemniej jednak zaintrygowała mnie fabuła i pomysł na magię. Ciekawie napisane. :)
OdpowiedzUsuńZdania są podzielone, są osoby, którym się ta książka bardzo podoba i się nią zachwycają, a z drugiej strony są opinie podobne do mojej. Najlepiej samemu przeczytać i się przekonać. :)
Usuń