Fantastyczne Miejsce Spotkań – relacja z Pyrkonu 2018

Maj w tym roku wyjątkowo obrodził w wydarzenia dla książkoholików – między 25-tym a 26-tym maja był Międzynarodowy Festiwal Kryminału we Wrocławiu, a w dniach 18-20 maja mieliśmy aż dwie imprezy: Pyrkon i Warszawskie Targi Książki. Bardzo chciałam odwiedzić oba te wydarzenia, ale ponieważ pechowo dla mnie zbiegły się w czasie, to musiałam zdecydować się na jedno. I tak padło na Pyrkon, raz że z powodu miejsca, bo nie musiałam nigdzie jechać, dwa – z powodu zagranicznych gości, których bardzo chciałam spotkać i zdobyć ich autografy. A skoro już minął tydzień, emocje opadły i odespałam zmęczenie materiału, to chciałam pokrótce podzielić się z Wami wrażeniami z odwiedzonej przeze mnie imprezy i mnóstwem zdjęć, które mam (uprzedzam, że post będzie głównie zdjęciowy!).


Szczerze powiem, że cieszyłam się jak dziecko na ten Pyrkon. A to dlatego, że miała się na nim pojawić Robin Hobb, moja ukochana autorka powieści fantasy, na punkcie których mam istnego hopla. Już od lutego, czyli od chwili, kiedy dowiedziałam się, że Hobb przyjeżdża, marudziłam i przeżywałam ten Pyrkon, jakby miał być następnego dnia, a nie kilka miesięcy później. Niestety, z przyczyn ode mnie niezależnych nie byłam na całym spotkaniu z nią w piątek, które miało formę Questions & Answers, a to dlatego, że niespodziewanie przeniesiono tę prelekcję. I tu moja mała uwaga do organizatorów – bardzo Was szanuję i wiem, że Pyrkon istnieje tylko dzięki wolontariuszom, ale skoro już macie Facebooka i Pyrapkę, to może by tak tam umieszczać informacje o zmianach w programie, a nie na tablicach w pawilonach? Znacznie by to ludziom życie uprościło i ułatwiło, i pozwoliło uniknąć rozczarowań... Tak samo uważam, że skoro już zapraszacie zagranicznego gościa, to tłumacz (mówię to, jako filolog z wykształcenia i tłumacz przy różnych okazjach) powinien chociaż trochę obeznać się z tematem, w jakim będzie tłumaczył. Niestety, miałam wrażenie, że tłumaczka Robin Hobb nie bardzo wiedziała, o czym właściwie autorka pisze – myliła ciągle pojęcia: jeden z rodzajów magii u Hobb to Rozumienie, anie Zrozumienie, a kiedy w jednej z odpowiedzi autorki padły imiona bohaterów, to powtórzyła je po angielsku, chociaż są one tłumaczone na język polski. Ale to tylko takie moje prywatne uwagi i zboczenie zawodowe, nic na to nie poradzę :)
Ale nic to, jak mawiał klasyk, udało mi się obejrzeć na telebimie połowę spotkania z Robin Hobb i od razu popędziłam ustawić się w kolejkę do niej po autograf i zdjęcie (tak, postraszę Was trochę swoją facjatą :D ). Powiem Wam, że takich kolejek jak na Pyrkonie to ja nawet w Tesco przed Wigilią nie widziałam. W tych ogonkach w ciągu dwóch dni odstałam chyba z osiem godzin, na szczęście byłam z przyjaciółką, Panną Kajką, więc zmieniałyśmy się w kolejkach i kiedy jedna stała do jednego autora, druga leciała już zająć miejsce w kolejnej . Bo grunt, to dobra organizacja, co nie? :)
Jeszcze tego samego dnia upolowałam autograf od Martyny Raduchowskiej, Michała Gołkowskiego i Marty Kisiel. Tę ostatnią „Ałtorkę” szczególnie pozdrawiam, bo w trakcie wymiany kilku krótkich zdań dowiedziałam się, że czytała moją recenzję Dożywocia i o mały włos nie padłam w tym momencie na zawał i apopleksję w jednym. Swoją drogą, muszę Wam powiedzieć, że chyba jeszcze nigdy nie spotkałam się z tak miłą i pozytywną osobą, jak Marta Kisiel. Należą jej się też wielkie brawa, bo siedziała na swoim stanowisku autografowym dobrą godzinę dłużej, taka była kolejka chętnych po podpis i zdjęcie.
Również wielki „szacun” dla Michała Gołkowskiego – naprawdę byłam pod wrażeniem, że chciało mu się siedzieć w mundurze przez cały ten czas, gdy rozdawał autografy, bo ja bym się chyba rozpłynęła w tej duchocie i gorącu, jakie panowało na korytarzu pawilonu.
W piątek udało mi się też dostać na spotkanie z Peterem V. Brettem. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że to taki świetny facet, pozytywny i uśmiechnięty – cała prelekcja była okraszona częstymi wybuchami śmiechu fanów i żartami autora, a na koniec doprowadziliśmy Bretta do wzruszenia, gdy otrzymał od nas owacje na stojąco. Było warto odstać pół godziny w tłumie, upale i kolejce jak na szczyt Mount Everest dla takiej chwili :)
W sobotę nie zdążyłam, niestety, na żadne spotkanie i prelekcje, ponieważ był to dzień wypełniony staniem w kolejkach po autografy. Poza tym wszystkie punkty programu były wcześniej preakredytowane na połowę miejsc, a żeby załapać się na drugą połowę, trzeba było stać w kolejce przed wejściem przynajmniej już godzinę przed. Rozumiem kwestie bezpieczeństwa, ale wiele osób musiało obyć się smakiem i pocałować klamkę. Poza tym osobiście nigdzie nie widziałam informacji o tych preakredytacjach, ale jest bardzo możliwe, że zginęła mi w stosie postów przypominających o płatnych wypożyczalniach power banków albo czymś w tym guście, który były wrzucane średnio raz na dwie godziny (a przynajmniej takie wrażenie odniosłam).
Za to ten dzień wyjątkowo obrodził w autografy, jak już wspominałam, i tak w mojej kolekcji znalazły się: autograf od Jakuba Ćwieka, Orsona Scotta Carda, Pawła Zycha i Witolda Vargasa (bardzo, ale to bardzo dziękuję tutaj za tę piękną wiewiórkę przy autografie!, Petera V. Bretta i Krzysztofa Piskorskiego. Ufff... Trochę się tego nazbierało, sami przyznajcie :) Wszystkie autografy są widoczne na końcu posta, zapomniałam tylko wrzucić fotografię autografu od Aleksandry Janusz, bo książka leżała na innym stosie...
W sobotę urządziłam sobie też szaleństwo zakupowe i skończyłam ten dzień z TRZYNASTOMA nowymi książkami. Szczerze? To mój prywatny rekord zakupowy, nigdy nie kupiłam tyle książek naraz :D Ale z każdego zakupu widocznego na zdjęciach się cieszę jak diabli i już nie mogę się doczekać, kiedy będę je wszystkie czytać :) I nie mogę nie wspomnieć o tym, jak, stojąc na środku pawilonu ze stoiskami usłyszałam nagle gromkie ZARAZ BĘDZIE CIEMNO! i równie gromką odpowiedź zaraz potem ZAMKNIJ SIĘ! Uśmiałam się z tego do łez :D

Podsumowując – tegoroczny Pyrkon był pełen pozytywnych emocji i wypełnił mi dwa dni mnóstwem wrażeń. A już po nim mam tyle energii do pisania recenzji i czytania, że liczę, że na blogu nie będzie już żadnych przestojów, a wena mnie rozsadzi przy czytaniu i pisaniu dla Was :)

Komentarze

  1. Ekhem, ekhem... A kto Ci większość fotek robił? :P

    OdpowiedzUsuń
  2. A co polecasz tej Pani Hobb? Nie znam jej zupełnie. ja teraz wyciągnęłam s całkowicie w Pieśń lodu i ognia :D Pozdrawia była sąsiadka :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja na początku zakochałam się w "Kupcach i ich żywostatkach", ale tak samo kocham trylogię Skrytobójcy. :) Uprzedzam tylko, że każde liczy po 3 tomy po jakieś 500-600 stron każdy. :)

      Usuń
  3. Kolejny powód, aby uczyć się angielskiego. :P
    Nigdy nie byłam na Pyrkonie (na targach też, ale to inna sprawa) i przyznam, że bardzo ciekawie byłoby się kiedyś wybrać (inny problem, że póki co nie mam ulubionego autora, którego naprawdę chciałabym spotkać :P), z tego co kojarzę, to niektórzy ludzie przebierają się na Pyrkon, więc pewnie przez to (i nie tylko) jest tam niepowtarzalny klimat. Może kiedyś mi się uda wybrać na te wydarzenie. :)
    A wiewiórka naprawdę fajna, z początku myślałam, że jej nie znajdę na tych autografach, ale jest widoczna. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciężko jej nie zauważyć. ;) Tak, na Pyrkonie jest mnóstwo tzw. cosplayerów i osobiście ich bardzo podziwiam za to, że im się chce i mają takie pomysły. :)

      Usuń
  4. Ależ nostalgia mnie teraz dopadła. Tęsknię za Pyrkonem, miałam się w tym roku wybrać, ale niestety, nie wypaliło, głównie przez moją ciamajdowatość :( Z wielkim zainteresowaniem przeczytałam Twój wpis. Cieszę się, że targi się udały i wróciłaś z takim naręczem łupów! :D Koniecznie muszę pojechać w przyszłym roku. A ZARAZ BĘDZIE CIEMNO to już pyrkonowa klasyka :') Aż się łezka w oku kręci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To mam nadzieję, że w przyszłym roku się widzimy w stolicy Pyrlandii. :)

      Usuń
  5. Nigdy nie byłam na takim spotkaniu książkowym, a zawsze chciałam. Tylko ciagle coś mi wypada niestety ;(

    OdpowiedzUsuń
  6. Też chciałam tam pojechać, ale mi się nie udało, może za rok... ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Przyjemnie później cieszyć się książką z imiennym autografem, sympatyczna wartość dodana. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po takich spotkaniach ma się jeszcze większy power do czytania książek i dzielenia się wrażeniami. :)

      Usuń
    2. Wszystko się zgadza, mam dokładnie te same odczucia :)

      Usuń
  8. Uwielbiam książki z autografami 😄

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie miałam pojecia o takim książkowym spotkaniu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sam Pyrkon nie jest stricte książkowy, raczej jest to zlot fanów fantastyki i science-fiction pod każdą postacią :)

      Usuń
  10. Wielka szkoda, że te wydarzenia były w tym samym czasie, bo może udałoby mi się pojechać i na Pyrkon :/ Ale na WTK też było cudownie! <3 Ale, kobieto! Trzynaście? Toś zaszalała! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama w szoku byłam, a najlepsze jest to, że miałam z góry określony plan co kupuję i tylko to kupiłam :D

      Usuń
  11. Ale zazdroszczę! Ja w ostatniej chwili musiałam zrezygnować w Pyrkonu i nie mogę sobie darować. :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Też chcieliśmy jechać na Pyrkon, ale niestety WTK wygrały, bo bliżej ��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie właśnie między innymi z tego powodu Pyrkon wygrał :)

      Usuń
  13. MIchał Gołkowski ma świetny kontakt z fanami. Uwielbiam go, aczkolwiek jeszcze nic jego pióra nie czytałam.
    Ogólnie świetne zdobycze i super relacja! Ja pojechalam na WTK jednak, ale może organizatorzy pomyślą za rok i zrobią w innych terminach, bo na Pyrkon też bym pojechała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra wiadomość - w następnym roku są w dwóch różnych terminach :D Pyrkon na koniec kwietnia, WTK w połowie maja, więc sama nie posiadam się z radości, bo zaliczę obie imprezy, a przynajmniej mam taki plan :D

      Usuń
  14. Imponujący stosik książek i niesamowita ilość autografów! A nie czułaś się przytłoczona przez dzikie tłumy uczestników?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czułam, tym bardziej, że nienawidzę tłumów ludzi i zawsze się wtedy wkurzam. Ale i tak uważam, że było warto i już szykuję świnkę skarbonkę na przyszły rok :D

      Usuń
  15. WTK, Pyrkon, a mi znowu nie udało się pojawić ani tutaj, ani tutaj. Mam nadzieję, że w końcu kiedyś będę miała okazję ponadrabiać zaległośći związane z tego typu wydarzeniami.
    Pozdrawiam,
    Ola z bloga pomiedzy-ksiazkami.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam serdecznie w takim razie do Pyrlandii na Pyrkon :D

      Usuń
  16. Na Pyrkon jeżdżę regularnie już od prawie 10 lat. Aż mi smutno i przykro, że w tym roku 2020 nie było edycji przez koronowirusa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mi było smutno i przykro, ale mam nadzieję, że edycja 2021 wynagrodzi nam brak tegorocznego festiwalu.

      Usuń

Prześlij komentarz