Pan z Wami! I ogród jego! - recenzja "Pana Lodowego Ogrodu" Jarosława Grzędowicza
Każdy
fan polskiej fantastyki musi kojarzyć nazwisko Jarosława
Grzędowicza. Wielokrotnie nagradzany, między innymi Śląkfą i
Zajdlem, stał się już klasykiem na polskim rynku wydawniczym. Sama
miałam przyjemność spotkać się z nim na Pyrkonie kilka lat temu,
gdzie byłam na spotkaniu autorskim i zdobyłam autograf w moim
egzemplarzu najbardziej znanej serii Grzędowicza - Panu Lodowego
Ogrodu. Tom pierwszy tej tetralogii był moim pierwszym spotkaniem
z autorem i już teraz powiem Wam, że się zakochałam na amen.
Seria wciągnęła mnie na długie godziny lektury i nie mogłam się
od niej oderwać, tak byłam zafascynowana przedstawionym w niej
światem i bohaterami. Od chwili, gdy przeczytałam całość, Pan
Lodowego Ogrodu” stał się, obok Wiedźmina, moją ulubioną
serią w polskiej fantastyce. A dlaczego? Odpowiedź znajdziecie
poniżej...
Początek
tej historii przypomina trochę powieści science-fiction. Poznajemy
Vuko Drakkainena, pół -Fina pół-Chorwata zamieszkałego w Polsce,
który ląduje na planecie Midgaard wystrzelony z Ziemi. Ma znaleźć
szóstkę badaczy, którzy trafili kilka lat wcześniej do tego
świata, by go zbadać, ale nie dawali od dłuższego czasu znaku
życia. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że Midgaard
bardziej przypomina średniowieczną Skandynawię niż znane Vuko
rejony, a na dodatek jest tam wszechobecna magia, która sprawia, że
wszystkie elektroniczne gadżety, w jakie jest zaopatrzony Drakkainen
i jego poprzednicy. Na dokładkę okazuje się, że baza naukowców
jest pusta, znajduje się w niej tylko jeden trup, a reszty z badaczy
nigdzie nie ma. Zaś po dotarciu do pierwszego miasta na swojej
drodze Vuko dowiaduje się, że nieznany Pieśniarz obudził pieśni
i czyni, co może doprowadzić do zachwiania delikatnej równowagi
całego świata i może sprowadzić tzw. martwy śnieg, który
sprawi, że ludzie zapomną o wszystkim i będą znali tylko Pieśń
Ludzi, pozwalającą im na podstawowe czynności życiowe. Czy ta
niepewna równowaga zostanie utrzymana, czy jednak cały świat
ulegnie zagładzie?
Początkowo
miałam plan napisać recenzję każdej części osobno, ale doszłam
do wniosku, że to się kompletnie mija z celem. Wszystkie tomy są
ze sobą tak ściśle powiązane, że chyba tylko fakt powstania
wyjątkowo opasłej księgi sprawił, że są rozbite na cztery
części. Przez kolejne strony wędrujemy wraz z Vuko poprzez
Midgaard i poznajemy ten świat. Ogromny ukłon przed Grzędowiczem
należy się za stworzenie tego świata. Co prawda widać, że jest
on wyraźnie wzorowany na Szwecji albo Norwegii z czasów
średniowiecza, ale umieszczono w nim tyle ciekawych, nowych
elementów (jak np. uroczyska, z których można czerpać pieśni,
nie wspominając o cyfral w głowie Vuko), że jawi się nam jako
całkowicie nowa jakość. Należy też zauważyć, że świat
„skandynawski”, że tak go nazwę dla uproszczenia, to tylko
połowa świata przedstawionego. Drugą połowę stanowi świat
wzorowany na Japonii albo Chinach (nie bardzo znam się na
tamtejszych kulturach, więc nie będę wyrokować na 100%), w którym
to świecie poznajemy Filara, syna Oszczepnika, kai-tohimona klanu
Żurawia i jego losy aż do splecenia się ich z losami Drakkainena.
Dwa tak różne światy uzupełniają się wzajemnie wprost
znakomicie i tworzą jedną, harmonijną całość.
Fabułę
przedstawiłam Wam dość pobieżnie, nie wdając się w zbytnie
szczegóły, bo uważam, że opowiadanie o tej serii pozbawiłoby Was
ogromnej frajdy z czytania. Jeśli chodzi o bohaterów, to ich
poznawanie to czysta przyjemność. Vuko Drakkainen widzi świat
najczęściej w biało-czarnych barwach i nie przyjmuje do wiadomości
półtonów. Wierny i lojalny wobec przyjaciół, względem wrogów
nie zna litości. Co prawda nienawidzi nadmiernego okrucieństwa i
niepotrzebnej nikomu przemocy, ale jeśli zajdzie taka konieczność,
to nie waha się przed zastosowaniem każdego środka, by pomóc
najbliższym. Jednak z drugiej strony nie jest on bezwzględną
maszyną do zabijania – ma uczucia i gnębią go po każdej takiej
akcji wyrzuty sumienia, które niełatwo uciszyć. Filar, syn
Oszczepnika, to z początku niewinny chłopiec, którego życie mocno
doświadcza. Obserwujemy jego stopniową przemianę od spokojnego
chłopca do poważnego mężczyzny w bardzo krótkim czasie w
drastycznych okolicznościach, jakimi są śmierć całego rodu,
utrata państwa, w którym miał panować i wędrówka ku
przeznaczeniu, niełatwa i usiana stratami przyjaciół.
Pan
Lodowego Ogrodu to nie jest seria lekka, łatwa i przyjemna. To
powieść o dojrzewaniu, o przyjaźni i miłości, przetrwaniu w
krótkich czasach i byciu wiernym sobie. Aczkolwiek styl autora
znacznie ułatwia przyswojenie sobie tych treści – momentami
wypowiedzi Vuko są pełne humoru, najczęściej co prawda czarnego,
ironii i sarkazmu; muszę przyznać, że jest to humor, który
szczególnie lubię. Natomiast muszę zauważyć, że jest to typowe
męskie fantasy – kobiet tu nie uświadczycie. Tak naprawdę
kobiece postaci to pojawiająca się we wspomnieniach Vuko jego była
partnerka z Ziemi, Deirdre; Sylfana – towarzyszka broni
Drakkainena, którą ten stara się za wszelką cenę chronić,
chociaż dziewczyna jest równie twarda jak reszta męskiego zespołu;
Cyfral – postać, która jest tak groteskowa, że bardziej
przypomina marzenie nafaszerowanego buzującymi hormonami nastolatka
niż kobietę; i dwie badaczki, do których ma dotrzeć nasz bohater,
a o których nie napiszę Wam nic więcej. Wszyscy pozostali
bohaterowie to mężczyźni i przedstawiony świat jest wręcz
zalewany testosteronem – nie jest to, broń borze norweski,
zarzut, a wręcz przeciwnie. Wszak ile można czytać o głównych
bohaterkach, które muszą zbawić świat? Opisy są obszerne,
szczegółowe, ale nie przynudzają i czyta się je z ogromną
ciekawością, poznając ten dziwny, zaskakujący świat. Poza tym
sama fabuła jest prowadzona bardzo płynnie, choć zdarzają się
nieco nudniejsze momenty, które wyciszają akcję, by zaraz potem
nastąpiło znowu trzęsienie ziemi. A opisy akcji Vuko czy samych
bitew to istna wisienka na torcie całości.
Od
strony technicznej muszę też dodać, że wydanie jest fantastyczne
– mam wydanie zintegrowane, czyli to najnowsze i okładki są
naprawdę klimatyczne, tak samo jak ilustracje w środku. Wszystkie
obrazki znakomicie oddają klimat książki i wydarzeń w niej
przedstawionych, i czasami spędzałam nad nimi po kilka minut,
gapiąc się i podziwiając. Trzeba przyznać, że Dark Crayon
wykonał kawał dobrej roboty, przygotowując te ilustracje i
okładki. Muszę też zauważyć, że na koniec czwartego tomu autor
postanowił dodać słowniki języków Midgaardu używanych przez
bohaterów oraz kireneńską pieśń cytowaną na początku
poszczególnych części w każdym tomie, a którą stworzyła Maja
Lidia Kossakowska (prywatnie żona Jarosława Grzędowicza). Uważam,
że to ogromny plus, a zarysowane podstawy języków Kirenenu i
Amitraju, czyli krajów Filara, syna Oszczepnika, to wielka zaleta i
autorowi należy się ukłon pełen szacunku za taki pomysł.
Nie
da się ukryć, że naprawdę uwielbiam tę serię i szczerze i
gorąco ją Wam polecam. Przy jej lekturze nastawcie się tylko na
długie wieczory, bo nie jest łatwo odłożyć te opasłe tomy na
półkę. Świat przedstawiony, bohaterowie (nie tylko Vuko, ale też
poboczni, których jest sporo, ale są łatwi do opanowania i każdy
z nich ma własny, indywidualny charakter), wreszcie sama tematyka –
to wszystko porywa i nie daje o sobie tak łatwo zapomnieć.
Powiedziałabym, że to porządne, polskie, męskie wydanie
fantastyki, w którym jednak można się łatwo zakochać. Ja mam już
za sobą podwójną lekturę „Pana Lodowego Ogrodu”, ale z całą
pewnością będę do tej serii wracać jeszcze nie raz, by znów
przeżyć przygody Vuko i jego przyjaciół.
Tytuł: Pan Lodowego Ogrodu
Autor: Jarosław Grzędowicz
Cykl: Pan Lodowego Ogrodu, tom I-IV
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Liczba stron: 541 (tom 1), 638 (tom 2), 507 (tom 3), 858 (tom 4)
Rok wydania: 2012-
Świetnie, że seria Ci się spodobała, ale to zupełnie nie mój gatunek.
OdpowiedzUsuńUwielbiam tę serię i nic na to nie poradzę :)
UsuńNiestety fantastyka to tematyka, która w ogóle mnie nie interesuje. Jednak nazwisko autora jest mi znane :-)
OdpowiedzUsuńTo się chwali w takim razie ;)
UsuńLubię fantastykę, ale ten cykl mnie nie przekonuje niestety.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Ogromna szkoda :(
UsuńKsiążka dla mojej... Babci! Trudno uwierzyć, ale uwielbia fantastykę 😉
OdpowiedzUsuńNo proszę, a tego bym się nigdy nie spodziewała :)
UsuńLubię fantastykę, jednak ta seria mnie nie zachęciła :-)
OdpowiedzUsuńPoczątek jest specyficzny, poza tym jest mocno osadzona w skandynawskich klimatach, a to w sumie nie każdemu pasuje ;)
UsuńNie znam zbyt wielu dzieł fantastyki, bo nie sięgam po nią zbyt często. Tę serię polecał mi kiedyś kolega - amator fantastyki :)
OdpowiedzUsuńJa też polecam, naprawdę warto :)
UsuńJa mam zamiar przeczytać, ale to jeszcze za jakiś czas :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie daj znać, jak Ci się podobało :)
UsuńMam w planach i zastanawiam się czy się przy niej nie zanudzę, ale z drugiej strony kojarzy mi się trochę z "Wiedźminem", który mi się spodobał, także myślę, że dam tej serii szansę. :P
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki, żeby się spodobało :)
UsuńWidzę, że "Pan Lodowego Ogrodu" trochę wraca do łask i pisze się o nim na blogach. To dobrze, bo naszych autorów też należy doceniać. Akurat ten cykl jeszcze przede mną i po dobrych recenzjach nastawiam się pozytywnie.
OdpowiedzUsuńCo do męskiej fantastyki, muszę przyznać, że wolę ją bardziej od kobiecej, a w moich topkach to właśnie dzieła autorów nie autorek przeważają:)
Pozdrawiam
LaurieJanuary
Osobiście uważam, że obok "Wiedźmina", to właśnie "Pan Lodowego Ogrodu" jest najlepszą serią fantasy napisaną przez Polaka. A co do męskiej fantastyki - chyba mam tak samo, chociaż w moim top 5 jest na pewno Robin Hobb z kobiet i Ursula K. LeGuin ;)
UsuńO tych powieściach naprawdę dużo się słyszy, wydaje mi się, że Grzędowicz jest w niektórych środowiskach równie popularny co Sapkowski. A świetnie jest czytać dobrą fantastykę od polskiego autora, gdy to żyjemy w świecie uprzedzeń i poważania,że nasza literatura jest gorsza od zagranicznej.
OdpowiedzUsuńRecenzja genialna, dzięki Twojemu poleceniu na pewno sięgnę po tę serię, zwłaszcza, że zachęcało mnie do niej już naprawdę sporo osób.
Pozdrawiam,
Iza z Heavy Books
Osobiście uważam, że polska fantastyka w niczym nie ustępuje tej zagranicznej, a nawet czasami ją przebija. Nie rozumiem skąd tyle uprzedzeń wobec niej.
UsuńCieszę się, że Cię zachęciłam, daj znać, jak Ci podobało po lekturze :)
Ja znam Grzedowycza, ale jakoś nigdy nie miałam okazji go czytac. W sumie tez mnie jakos namiętnie do niego nie ciągnie. Nasi polscy pisarze może i czasami robią dobre ksiażki, ale wielu z nich od prywatnej strony jest bucami do potęgi przez co moja chec czytania ich ksiązek spada do zera. No coż. WOlę jednak Sandersona :D
OdpowiedzUsuńAkurat Grzędowicz od strony prywatnej to normalny facet nie to, co np. Piekara, o RAZ nie wspominając :P
UsuńJest to jedna z najlepszych serii jakie miałam okazję czytać.
OdpowiedzUsuńCiągle przed oczami mam to wyczekiwanie na kolejny tom, a gdy się skończyło przyszła tak zwykła pustka.
I choć drugi tom mnie nieco rozczarował i bałam się, że autorowi zabrakło "pary", ale na szczęście dalej już było tylko lepiej. :D
Drugi faktycznie był nudnawy, ale potem było coraz lepiej :) I jak człowiek skończył czwarty czytać, to kac książkowy był potężny :)
UsuńTak, dokładnie było coś w stylu
Usuńhttp://kwejk.pl/obrazek/2327141/najgorszy-moment-zycia.html
Lepiej bym tego nie ujęła :D
UsuńKiedyś na pewno! Tylko kiedy? xD Tyle książek, tak mało czasu... :P Ale ja jestem wielką fanką fantastyki, a ta seria wpasowuje się w mój gust, dlatego myślę, że zdecydowanie po nią sięgnę!
OdpowiedzUsuńObyś jak najszybciej nadrobiła, trzymam kciuki :D
UsuńBrzmi super! Nigdy nie czytałam książek tego autora, ale chyba będę musiała to nadrobić. Tylko jak znaleźć czas na te wszystkie dobrodziejstwa?
OdpowiedzUsuńO tak, doba mogłaby mieć przynajmniej 48 godzin :D
UsuńTe ksiązki są śliczne. Recenzja jest na poziomie, bardzo dobra, profesjonalna. Śliczny wygląd bloga.
OdpowiedzUsuńZapraszam na przedpremierową recenzję książki Surogatka Louise Jensen. Książka zdecydowanie warta przeczytania !
http://recenzentka-doskonala.blogspot.com/2018/02/surogatka-louise-jensen.html
Dzięki za miłe słowa :)
UsuńUwielbiam fantastykę, pierwszy tom "Pana Lodowego Ogrodu" czeka na półce na chwilę mojego czasu, bo to mój absolutny must read. ;)
OdpowiedzUsuńTo jest absolutny must read każdego, kto uwielbia fantastykę, takie jest moje zdanie :)
UsuńNa pewno kiedyś nadrobię tę serię, ale jak sama zauważasz - trzeba mieć na to czas, którego ja obecnie zbyt wiele nie mam. Ale to mój must read! :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytanie jej faktycznie jest czasochłonne, ale jest warta każdej minuty nad nią spędzonej :)
UsuńNie znam autora, ani tej serii i chyba jednak nie chcę poznać. Ale jedno przyznać muszę- wydanie rewelacyjne <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, maobmaze ♥
Dark Crayon odwalił kawał świetnej roboty, naprawdę :D
UsuńOd razu widać, że to nie mój gatunek, bo nazwiska zupełnie nie kojarzę, ale skoro tak dobre, to spróbuję.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Ola z bloga pomiedzy-ksiazkami.blogspot.com
Przeczytałam recenzję i już wiem co kupię mojej córce na urodziny. Dziekuję
OdpowiedzUsuńAleż tomiska! Fantastyka nie należy do moich ulubionych gatunków, ale znam jednego fana który będzie zachwycony serią :)
OdpowiedzUsuńW takim razie nic, tylko polecać ;)
UsuńJak nie czytasz SF, skoro to jest science-fantasy, więc po prostu SF w bardzo lekkiej wersji? ;p Ja w sumie mam za sobą prawie wszystkie książki Grzędowicza - tylko "Azyl" mi został :D
OdpowiedzUsuńJakoś nigdy nie rozpatrywałam Grzędowicza w kategoriach science-fiction, bardziej mi do fantasy pasował :)
UsuńO tej serii dowiedziałam się od koleżanki. Strasznie mnie intryguje (i do tego czarny humor), ale kiedy ja znajdę czas na tak opasłe tomiszcza?:D
OdpowiedzUsuńUwierz, jak już usiądziesz do lektury, to się nie odkleisz ;)
UsuńGrzędowicza jeszcze nic nie znam, ale zamierzam tę serię przeczytać i właśnie w tym wydaniu, bo bardzo mi się podoba. Obok Wiedźmina ja stawiam Wegnera, ale cóż, za dużo polskiej fantastyki to ja nie znam, więc i za bardzo wypowiadać się nie mogę. :)
OdpowiedzUsuńJa dla odmiany Wengera nie czytałam, ale mam w planach nadrobienie ;)
Usuńleży sobie na mojej półce już jakiś czas i właśnie zachęciłaś mnie do przeczytania, dziękuje ;-)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że zachęciłam ;)
UsuńPierwszy tom całkowicie mnie oczarował, pamiętam go wiele lat od przeczytania, jeśli ktoś się jeszcze zastanawia, też namawiam do lektury!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że ktoś podziela mój entuzjazm :)
UsuńGrzędowicz pisze fenomenalnie i uwielbiam jego powieści. PLO również czytałam z natchnieniem i bardzo lubię tę serię. Odświeżona okładka działa tylko na plus, choć ja tego wydania jeszcze nie mam... a chyba się już uzależniłam od wszystkiego co stworzy Dark Crayon! Również polecam Grzędowicza wszystkim wahającym się.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Ewa z http://mybooksandpoetry.blogspot.com
Na mnie czeka na półce "Azyl" i już się doczekać nie mogę, kiedy się do niego dorwę, bo też uwielbiam Grzędowicza :D
UsuńPiękna kolekcja, mam ją w planie:)
OdpowiedzUsuńJest cudowna, nie tylko wizualnie :)
UsuńNie wiem jak to się stało, ale przeczytałam tylko 1 tom, który był genialny, użyłam go nawet na maturze z polskiego! Później nie miałam czasu, zapomniałam trochę fabuły i jakoś do tej pory nie miałam okazji przeczytać reszty serii. Koniecznie muszę nadrobić!
OdpowiedzUsuńŚwietny post, pozdrawiam gorąco :)
Nadrabiaj, nadrabiaj, bo jest co ;)
UsuńPrzeczytałem całą sagę i byłem bardzo mile zaskoczony. Interesujące połączenie mitologii nordyckiej, magii, elementów baśniowych i sci-fi. Podejście do kreacji odmiennych ludów może niezbyt oryginalne, ale ciekawy pomysł był na funkcjonowanie magii i fajnie zarysowane zjawisko szoku kulturowego i przewagi technologicznej, jaką dysponowali podobni co Vuko przybysze. Najmilej wspominam drugi tom i moment przeprawy przez pustynię na ornipantach.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
http://sfera-dysona.blogspot.com/
https://www.facebook.com/Sfera-Dysona-181550752566550/
Osobiście najmilej wspominam samego Vuko i jego poczucie humoru :D Uwielbiam ten jego cięty i ironiczny humor i sarkazm, zwijałam się ze śmiechu przy nim. A całą serię uważam po prostu za kultową dla polskiej fantastyki.
UsuńTeż przeczytałam PLO dwukrotnie i na pewno do niego wrócę. Świetnie wykreowany świat i bohater :) Tylko czwarty tom to już było dla mnie przegięcie i rozciąganie historii na siłę, no ale cóż, nie mozna mieć wszystkiego ;)
OdpowiedzUsuńNo nie można, mimo to uważam, że jest to tak samo dobra seria, jak Wiedźmin Sapkowskiego ;)
UsuńŚwietne książki, zaczytywałam się w nich kilka lat temu :)
OdpowiedzUsuńDo tej pory je uwielbiam i rozważam przy pierwszej możliwej okazji ich ponowne przeczytanie :)
UsuńNie znam tej serii ani autora, ale po obejrzeniu ostatniego sezonu wiedźmina nabieram ochoty na fantazy lekturę. Poza tym Twoja recenzja i niektóre komentarze też mnie do tego mocno zachęciły :-) Muszę przeczytać!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że seria Tobie też się spodoba, dla mnie to jest absolutny hit. :)
Usuńjest to jedna z moich ulubionych serii, długo się przed nią wzbraniałam, a potem sie zakochałam ;-)
OdpowiedzUsuńMiałam dokładnie tak samo, jak już zaczęłam czytać, to przepadłam w tej serii i w ogóle w twórczości Grzędowicza. ;)
Usuńchociaż w kręgu moich znajomych niektórzy nie dotrwali do końca ;-)
UsuńZ postaci kobiecych jest jeszcze postawna vikińska księżniczka, która przypalała, batożyła i okaleczała głównych bohaterów, o świadczeniu sobie usług seksualnych nie wspominając...
OdpowiedzUsuń